Luka jaka powstaje na polskim rynku pracy w wyniku emigracji naszych pracowników na Zachód musi zostać zasypana siłą roboczą sprowadzaną ze Wschodu. Jak nam to w tej chwili wychodzi?

Największe zapotrzebowanie na pracowników w Polsce występuje wśród informatyków, handlowców oraz robotników wykwalifikowanych, takich jak spawacze czy ślusarze. W przyszłości luka ta będzie się pogłębiała - pisze "Gazeta Wyborcza".

Według danych Boston Consulting Group w 2030 roku w Polsce będzie brakowało aż 5 mln pracowników. Polska nie będzie jednak europejskim ewenementem. W Niemczech w tym samym roku będzie brakowało już 10 mln rąk do pracy.

Łatanie dziur państwo scedowało na pracodawców. Wystarczy, że w urzędzie pracy złożą oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy konkretnemu cudzoziemcowi. Zadaniem obcokrajowców jest uzyskanie wizy lub karty pobytu. Prawo pozwala w uproszczonym trybie zatrudniać pracowników z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Rosji, Gruzji i Armenii.

W jakim stopniu Polska korzysta z pracowników tych nacji? Liczba obcokrajowców na polskim rynku pracy szybko rośnie. Jeszcze w 2013 roku zatrudnialiśmy 217,5 tys. Ukraińców, rok później już 373 tys., a w I półroczu 2015 już ponad 400 tys. Jeśli chodzi o inne kraje, liczba zawodowych imigrantów jest niewielka. W tym roku polskie firmy zatrudniły 3,6 tys. Mołdawian, 2,3 tys. Białorusinów, 829 Gruzinów, 918 Rosjan oraz 467 Ormian.

Reklama

Najczęściej pracują oni w rolnictwie, budownictwie i przemyśle. Zdecydowana większość na umowach o dzieło i zlecenie. W pracach niewymagających wysokich kwalifikacji.

Podaż spotyka się więc z popytem. Lista branż, w których pracują obcokrajowcy w naszym kraju pokrywa się z listą deficytowych sektorów na polskim rynku pracy. Obcokrajowcy nie rozwiążą jednak problemu niedobory specjalistów.

>>> Czytaj też: Uchodźcy w Polsce zostawieni sami sobie. Nie jesteśmy gotowi na napływ imigrantów