Aż jedna czwarta bezrobotnych kobiet to matki, które przez macierzyństwo zostały wypchnięte z rynku pracy.
W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku w urzędach pracy zarejestrowało się 79,6 tys. kobiet, które nie mogły znaleźć płatnego zajęcia po urodzeniu dziecka – wynika z danych resortu pracy. To o 2,2 tys. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
O 18 tys. zmniejszyła się jednak ogólna liczba bezrobotnych kobiet, które stały się matkami. Część z tych, które były w rejestrach pośredniaków, znalazła zatrudnienie dzięki poprawie sytuacji na rynku pracy. Jednak z uwagi na to, że liczba bezrobotnych kobiet skurczyła się zdecydowanie bardziej, bo o 134 tys., udział pań, które stały się matkami, w ogólnej liczbie bezrobotnych kobiet zwiększył się w tym czasie o 1,5 pkt proc.
Zdaniem ekspertów to nie przypadek, że ich powrót na rynek pracy jest trudniejszy niż kobiet, które macierzyństwo mają już dawno za sobą albo jeszcze go nie doświadczyły. Winne są m.in. umowy na czas określony. Pracuje na nich coraz więcej osób – w II kw. tego roku miało je ponad 28 proc. pracowników najemnych. Część pracodawców nie odnawia z kobietami takich kontraktów, ponieważ boją się, że po urodzeniu dziecka będą one mniej dyspozycyjne. Jeśli pracodawca ma do wyboru dwie osoby o podobnych kwalifikacjach, często chętniej wybiera mężczyznę.
Drugą stroną medalu są kobiety, które same rezygnują z pracy po wykorzystaniu urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego. Jedne dlatego, że nie wyobrażają sobie umieszczenia dziecka w żłobku w obawie, że może to niekorzystnie wpłynąć na jego rozwój. Inne rezygnują z etatu, bo nie mogą znaleźć miejsca w żłobku (ich liczba jest znacznie mniejsza od potrzeb). A gdy po odchowaniu dzieci kobiety chcą wrócić do pracy, nie mogą znaleźć etatu i trafiają do rejestru bezrobotnych. ©
Reklama

>>> Polecamy: Białystok i Poznań - dwa bieguny polskiego bezrobocia