Póki co UE podtrzymują przy życiu najsilniejsze państwa – przede wszystkim Niemcy – dla których wciąż stanowi ona wygodne narzędzie narzucania swojej woli i realizowania interesów na skalę kontynentalną – mówi w wywiadzie dla najnowszego numeru „Nowego Obywatela” dr hab. Tomasz Grzegorz Grosse z Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Doszło zatem do sytuacji – jak wyjaśnia dr Grosse - gdy jeden z głównych zworników Unii stał się jedną z głównych przyczyn kryzysu integracji europejskiej.

Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej nie zmieniło zasadniczo polskiej trajektorii rozwoju. Polska będąc krajem peryferyjnym Związku Radzieckiego przed 1989 rokiem, po transformacji ustrojowej stała się krajem peryferyjnym centrów świata zachodniego. Podobną ścieżkę przeszły także inne kraje naszego regionu – uważa dr Tomasz Grosse. Jak wyjaśnia, głównym motorem naszego rozwoju po transformacji był zagraniczny kapitał, zachodnie inwestycje i technologie, a od wejścia do Unii także fundusze strukturalne.

Choć teoretycznie można się cieszyć z szerokiego napływu kapitału i technologii, to koniec końców nie miały i nie mają one charakteru modernizacyjnego, czyli nie poprawiają polskiej konkurencyjności na arenie międzynarodowej. Utrwalają jedynie pozycję naszego kraju jako zaplecza dla strefy euro, które dysponuje stosunkowo tanią i dobrze wykształconą siłą roboczą.

Krótkookresowo jest to korzystne, bo póki co ciągnie nas niemiecki silnik, znaleźliśmy swoje nisze jako podwykonawcy dla zachodnich koncernów, ale długookresowo opieramy swoje funkcjonowanie na bardzo ryzykownym modelu.

Reklama

Tymczasem zmiana modelu rozwojowego Polski może przekraczać dziś horyzonty myślowe polskiej klasy politycznej, a szczególnie rządzących. Wolą oni realizować lokalną odmianę rozwoju zależnego, czyli stale obniżać koszty pracy, deregulować rynek, ograniczać wydatki publiczne w imię równowagi budżetowej czy dawać preferencje zagranicznym koncernom kosztem polskich podmiotów – dodaje w wywiadzie dr Tomasz Grosse.

>>> Polecamy: Polska po 1989 r. doświadczyła katastrofy przemysłowej. Czy możemy odbudować nasz potencjał?