Już od czasów antycznych Europa zmieniała swoje oblicze pod wpływem demograficznego lub militarnego naporu ze Wschodu. Dziś wyzwanie na wschodzie jest podwójne: muzułmańscy imigranci oraz agresywna Rosja - pisze w swoim tekście Robert D. Kaplan.

Dające się usłyszeć w całej Europie odgłosy poważnych pęknięć w połączeniu ze znudzeniem to ironiczny efekt tego, że Stary Kontynent doświadcza kilku kryzysów jednocześnie. Okazuje się, że Morze Śródziemne nie jest południową granicą Europy, przebiega on bowiem gdzieś w okolicach Sahary, skąd przemieszają się migranci w kierunku Europy. I tak jak przez całą historię, Bałkany wciąż tworzą strefę migracji od strony Bliskiego Wschodu.

Przez całe dekady marzeniem Unii Europejskiej była chęć przekształcenia się w postnarodowy raj dobrobytu i rządów prawa, oraz chęć poszerzania dobrodziejstw społeczeństwa obywatelskiego na sąsiadujące regiony poprzez podpisywanie różnych umów stowarzyszeniowych. Dziś proces uległ odwróceniu: sąsiadujące z Europą regiony przynoszą jej niestabilność. Eurazja – superkontynent historycznych wybuchów – zaczyna na nowo integrować Europę.

Ten gwałtowny proces zachodzi w tym samym czasie, gdy europejskie państwo dobrobytu – stanowiące moralną odpowiedź na nieszczęścia XX wieku – staje się prawie niemożliwe do utrzymania w obecnej formie w wielu państwach Starego Kontynentu.

Przedłużająca się wiele lat stagnacja, zaostrzana przez niewłaściwą politykę monetarną, doprowadziła do powstania wielu populistycznych ugrupowań, które zwrócą się przeciw obecnej fali imigracji, gdy tylko opadną emocje i współczucie dla uchodźców.

Reklama

Ekstremalnie niski wzrost gospodarczy oraz nieuniknione przypadki przestępczości i terroru, jeszcze bardziej wpłyną na negatywne nastroje społeczne. Granice Europy, zamiast osłabiać się, tak jak miało to miejsce przez ostatnie dekady, zaczną się wzmacniać, wraz z umacnianiem się różnych elementów państwa policyjnego. Na Kontynencie, gdzie narodowość w zbyt dużym stopniu jest powiązana z krwią i religią, coraz większą popularność zaczną zdobywać rozmaite koncepcje budowy „Wielkich Murów”.

Wraz z rozpoczęciem się europejskiego okresu postmodernizmu, płynna geografia dokonuje rewizji samej siebie, niszcząc ostatnie podziały odziedziczone jeszcze po zimnej wojnie. Pomagały one przetrwać totalitarnym państwom na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej jeszcze w XXI wieku oraz pomagały utrzymać islamskie masy z dala od Europy. Jednak wraz z nadejściem anarchii w wielu częściach Bliskiego Wschodu, od Libii po Afganistan, Europa nie może być już dłużej twierdzą.

Od czasów antycznych to właśnie demograficzne i militarne erupcje ze wschodu (czy to Persowie, plemiona Gotów, Słowianie, Madziarzy i inni) zmieniały oblicze Europy. Dziś wyzwanie na wschodzie jest podwójne: muzułmańscy imigranci oraz agresywna Rosja.

Rosja pozostanie silna i niebezpieczna albo słaba i niebezpieczna. Jeśli Moskwa będzie wciąż silna i niebezpieczna, będzie osłabiać rząd na Ukrainie i wzniecać kolejne „zamrożone konflikty” w takich miejscach, jak Mołdawia czy Litwa. Moskwa może stać się także stać się magnesem dla tych europejskich populistów, którzy są zafascynowani podkreślaniem etniczności i rewizjonizmu. Jeśli Rosja zaś będzie słaba i niebezpieczna, wówczas powinniśmy spodziewać się jeszcze większej dawki nacjonalizmu i anarchii na terenie tego kraju. Ze względu na coraz gorszą sytuację gospodarczą, to co dziś wydaje się nieprawdopodobne, jutro może stać się rzeczywistością. Postkomunistyczne państwa Europy Środkowej, ze swoimi słabymi instytucjami, poniosą konsekwencje tych przesileń.

Unia Europejska jest wciąż wystarczająco silna, aby złagodzić te wszystkie kryzysy. Trzeba pamiętać, że Unia to coś więcej niż statystyka. Reprezentuje raczej państwa, niż narody, tzn. występuje w imieniu rządów prawa i chroni jednostkę przed arbitralną wolą prawodawcy, bez względu na przynależność etniczną czy religijną. Jest to cecha, o czym dobrze wiem na podstawie mojego doświadczenia dziennikarskiego w tym regionie, która powstrzymuje dawne kraje Bloku Wschodniego przed popadnięciem w ostateczny cynizm wobec Unii Europejskiej.

W tym samym czasie liderzy Unii nie mogą nigdy zapominać, że tylko naprawa gospodarki poprzez fundamentalne reformy gospodarcze i monetarne może wpłynąć na rozwiązanie innych problemów Starego Kontynentu. Trwały wzrost gospodarczy może zmniejszyć atrakcyjność partii populistycznych a dzięki temu ułatwić europejskim społeczeństwom integrację z większej liczby imigrantów z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki.

Większy wzrost gospodarczy ułatwiłby także możliwość podniesienia wydatków na obronność, co byłoby wysłaniem silnego sygnały do autokratycznej Rosji. Co więcej, wzrost gospodarczy poprawiłby także perspektywy dla straconego pokolenia bezrobotnych, młodych ludzi – być może najbardziej niedocenianego zagrożenia jeśli chodzi o długoterminowe „polityczne zdrowie” Starego Kontynentu.

Wzrost gospodarczy oznaczałby także zwiększałby także postępującą instytucjonalizację byłych państw Bloku Wschodniego. Tak jak udowodnił Lee Kuan Yew po drugiej stronie kuli ziemskiej w Singapurze, budowa uczciwych i bezosobowych instytucji pomaga małym państwom przetrwać w środowisku większych, nieprzyjaznych krajów.

Reforma państwa dobrobytu nie oznacza zupełnego porzucenia tego modelu, gdyż mogłoby to oznaczać sprowokowanie kolejnego społecznego i politycznego przewrotu. Nie mniej to właśnie strukturalne reformy gospodarcze są kluczowym rozwiązaniem problemu powolnego rozpadu Europy.

Jeśli Unia nie jest w stanie wytworzyć więcej dynamizmu w obszarze gospodarczych i fiskalnych polityk, wówczas zacznie się sypać od wewnątrz, a każde państwo będzie szukało tylko realizacji własnego interesu w grze o sumie zerowej. Będzie się tak działo nawet w sytuacji, gdy zagrożenia zewnętrzne ze strony Eurazji będą coraz większe. Wówczas Europa roztopi się w Eurazji.

Taka transformacja geografii politycznej sprawi, że jednym bastionem Zachodu staną się Stany Zjednoczone. W istocie, powstanie i ewolucja Unii Europejskiej jest ostatecznym owocem zwycięstwa USA w II wojnie światowej. Europa nie powinna popadać w demencję jeśli chodzi o ideologie nacjonalistyczne.

Ale polityczna wizja wymaga silnych gospodarczych podstaw. I tylko fiskalnie sprawna Europa może walczyć z zagrożeniami na swoich peryferiach. Geografia jest ważna, ale jeszcze ważniejsze są ludzkie działania.

>>> Polecamy: Kiedyś peryferie ZSRR, dziś peryferie Zachodu. Czy Polska kiedykolwiek wybije się na niezależność?