Francuski minister finansów Michel Sapin stwierdził, że należy się przekonać, czy afera obejmuje tylko samochody sprzedawane do Stanów Zjednoczonych czy także modele dostępne w Europie. Na razie sprawa ogranicza się do Kalifornii. Szef resortu podkreślił, że koniecznie należy zweryfikować podawane przez firmę niemiecką dane i sprawdzić, czy są one zgodne z normami europejskimi. Ale to dopiero pierwszy krok, gdyż Michel Sapin jest zdania, że kontroli powinni być poddani wszyscy producenci samochodów bez wyjątku, a zatem także francuskich marek.

Rzeczniczka Komisji Europejskiej Lucia Caudet zapewniła, że Bruksela traktuje sprawę bardzo poważnie i jest w kontakcie zarówno z szefami niemieckiego koncernu, jak i z amerykańskimi władzami. Podkreśliła, że trwa wewnętrzne śledztwo w samym Volkswagenie, dochodzenia są prowadzone także w Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Dlatego jest jeszcze za wcześnie na podejmowanie ogólnoeuropejskiego śledztwa.

Jeśli niemieckiemu producentowi zostanie udowodniona wina, to Volkswagen będzie musiał zapłacić 18 miliardów dolarów kary. To więcej niż zysk firmy w ubiegłym, rekordowym pod względem sprzedaży roku.

>>> Czytaj też: „Czarny poniedziałek” Volkswagena. Motoryzacyjny gigant podejrzany o oszustwo

Reklama

Oszustwo w Volkswagenie może dotyczyć 11 mln aut

Skandal z fałszowaniem danych o emisji spalin w samochodach marki Volkswagena zatacza coraz szersze kręgi. Sprawa może dotyczyć 11 milionów aut tego producenta. Kurs akcji Volkswagena na giełdzie we Frankfurcie spada gwałtownie już drugi dzień.

Volkswagen poinformował, że oprogramowanie umożliwiające manipulację emisją spalin zainstalowano w dużo większej liczbie pojazdów. Mowa jest o nawet 11 milionach samochodów z silnikiem diesla. Oszustwo polegające na zaniżaniu danych o emisji szkodliwych substancji wykryli Amerykanie. Teraz także inne kraje chcą sprawdzić, czy i u nich Volkswagen fałszował dane.

Koncern z Wolfsburgu spodziewa się ogromnych strat, nie tylko wizerunkowych. Firma ostrzegła już swoich akcjonariuszy, że należy liczyć się z dużymi stratami finansowymi. Volkswagen zarezerwował już 6,5 miliarda euro na pokrycie kosztów skandalu.

Tymczasem kurs akcji koncernu pikuje już drugi dzień. Około południa akcje Volkswagena znowu traciły na giełdzie we Frankfurcie ponad 20 procent.

Kłopoty w Wielkiej Brytanii

Skandal z fałszowaniem danych o emisji spalin w samochodach marki Volkswagena rozszerza się z Ameryki na Europę. Brytyjskie media alarmują, że miliony tamtejszych kierowców mogą jeździć nielegalnymi samochodami.

Wszystkie nowe samochody w całej UE od 1 września obowiązuje nowy standard emisji Euro 6. Ale niedawny raport związku Transport i Środowisko wskazuje, że tylko co 10 pojazd dieslowski spełnia stare normy zanieczyszczeń w spalinach, obowiązujące jeszcze od 2009 roku.

Rzecznik związku powiedział dziennikowi "The Daily Telegraph", że przykład oszustw Volkswagena w Ameryce to zapewne wierzchołek góry lodowej i tego samego można się spodziewać w Europie, również po innych markach diesli.

Brytyjskie Towarzystwo Producentów i Sprzedawców Samochodów twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na to, by koncerny motoryzacyjne oszukiwały europejskich regulatorów. Ale telewizja "Sky" alarmuje, że nawet gdyby skandal ograniczył się tylko do Volkswagena, miliony brytyjskich kierowców czekałoby odesłanie pojazdów do przeróbek i wyższe podatki drogowe, których skala zależy od emisji. "Times" cytuje dane niemieckiego producenta, że co szóste sprzedawane w Wielkiej Brytanii auto to Volkswagen lub Audi.