Tam ten problem dotyczy nawet co szóstego ucznia. Dręczeni najczęściej są chłopcy – w podstawówce to aż 17 proc. wobec 12 proc. dziewcząt.

– Dręczeni uczniowie doświadczają agresji ze strony kolegów i koleżanek kilka razy w tygodniu. Co piąty mówi o tym, że jest dręczony codziennie – alarmuje Dominika Walczak, jedna z autorek badania.

To niejedyny problem. Większości uczniów dotyka także przemoc epizodyczna. Badania IBE pokazały, że obgadywana lub izolowana od klasy czuła się ponad połowa uczniów podstawówki. 42 proc. przyznaje, że byli wyzywani, ośmieszani i poniżani. Co trzeci został pobity, szturchany albo zamknięty np. w toalecie. Co szósty był podglądany albo obmacywany. Uczniowie podstawówki doznają agresji tylko w jednej kategorii rzadziej niż gimnazjaliści – w internecie. Z przemocą elektroniczną spotyka się 29 proc. dzieci w gimnazjum i 25 proc. w szkole podstawowej.

Okazuje się, że duże znaczenie ma płeć ucznia, który jest ofiarą przemocy. Na chłopcach wyżywają się przede wszystkim inni chłopcy – taka sytuacja to aż 79 proc. przypadków. Dziewczynki mogą stać się z kolei kozłami ofiarnymi dla wszystkich – w 41 proc. przypadków dręczenia dziewczynek brali udział wyłącznie ich koledzy. W 31 proc. – ich koleżanki. W 28 proc. zaangażowane były dzieci obu płci.

Reklama

W badaniu „Bezpieczeństwo uczniów i klimat społeczny w polskich szkołach" ankieterzy pytali też uczniów o to, które z zachowań są dla nich najbardziej przykre. Na pierwszym miejscu znalazło się nastawianie klasy przeciwko nim. To problem dla 76 proc. badanych. Niemal tak samo dużo uczniów wskazało na wykluczanie i izolowanie z grona towarzyskiego oraz niszczenie przedmiotów należących do nich.

Co ciekawe, o przemocy w szkole zdecydowanie mniej chętnie mówią nauczyciele – co trzeci wychowawca uznał, że w ogóle nie dostrzega aktów przemocy.

– Nauczyciele nie mają na studiach zajęć z psychologii, radzenia sobie z trudnościami w szkole. Kiedy w innych badaniach prosiliśmy ich o wskazanie, skąd wiedzą, jak sobie radzić z agresją i przemocą, w ogóle nie wskazywali swoich zajęć na uczelni. To dowodzi, że powinniśmy przemyśleć sposób, w jaki szkoleni są przyszli nauczyciele – komentuje Karolina Malinowska z IBE.

Problem przemocy w szkole obiecała rozwiązać premier Ewa Kopacz. W swoim exposé zapowiedziała, że szkoły będą mogły m.in. otrzymać dotacje na monitoring. Raport IBE jasno pokazuje jednak, że kamery to zdecydowanie zbyt mało. – Agresji jest mniej w tych szkołach, gdzie uczniowie dobrze oceniają relacje w klasie, gdzie nie ma dyskryminacji, gdzie są lepsze relacje uczeń – nauczyciel. A także tam, gdzie uczniowie czują, że są oceniani sprawiedliwie – zaznacza Malinowska.

Przemoc ze szkół miała wypędzić specjalnie oddelegowana do MEN pełnomocniczka premier – Urszula Augustyn. Ta powołała program „Bezpieczna i przyjazna szkoła”, w którego ramach między innymi finansowany jest telefon zaufania i odbywają się szkolenia dla nauczycieli. Efekty programu trudno jednak będzie zmierzyć – dotychczasowe dane dotyczące przemocy są fragmentaryczne i nieporównywalne. Pewien obraz dawały do niedawna statystyki policyjne – jeszcze w 2009 r. było – według funkcjonariuszy – 21 tys. przypadków szkolnej przemocy. W 2012 – 24,7 tys. Później jednak policja zmieniła metodologię liczenia takich zdarzeń. Do statystyk trafiają te, które kończą się w sądzie. W efekcie w 2014 r. było tylko 10 tys. takich zdarzeń.

Rezultaty poprzedniej edycji programu „Bezpieczna i przyjazna szkoła” oceniała Najwyższa Izba Kontroli. Kontrolerzy zwracali uwagę, że problemu przemocy nie zdiagnozowano we właściwy sposób.

>>> Czytaj też: Suchodolska: Oświacie potrzeba trotylu