Od niedzieli Tatarzy krymscy blokują od strony Ukrainy dojazd do półwyspu nie przepuszczając ciężarówek, między innymi, z produktami spożywczymi.

Tatarzy chcą przede wszystkim, aby uwolnieni zostali ich działacze, którzy są przetrzymywani przez okupacyjne władze. Chodzi także o dopuszczenie międzynarodowej misji, która monitorowałaby przestrzeganie praw człowieka na Krymie. Jak zwracają uwagę rosyjscy dysydenci, którzy przyjechali do Warszawy na konferencję OBWE poświęconą tematyce swobód obywatelskich, obecnie nie działają tam żadne tego typu organizacje.

Redaktor naczelny zajmującego się prawami człowieka portalu Article 20 Alieksiej Kozłow powiedział, że blokada ekonomiczna Krymu może faktycznie doprowadzić do zmiany polityki Moskwy ponieważ półwysep może mieć duże problemy z zaopatrzeniem, przede wszystkim w produkty spożywcze. "Moim zdaniem, powinna to już dawno zrobić sama Ukraina, a nie Tatarzy krymscy" - zaznaczył.

Zdaniem rosyjskich ekspertów, sytuacja z przestrzeganiem praw człowieka na Krymie jest gorsza niż w samej Rosji. Miejscowe władze nie pozwalają na organizację demonstracji, prześladują działaczy pozarządowych, w tym tatarskich. W tym miesiącu prokuratura zabroniła wykorzystywania w mediach nazwy największej organizacji Tatarów "medżlis" twierdząc, że jest ona niezarejestrowana, a zatem działa nielegalnie.

Reklama