Rosyjski MSZ zaprzecza informacjom o cywilnych ofiarach nalotów w Syrii. Według jednego z przywódców tamtejszej opozycji, zginęło co najmniej 36 osób.

Francuskie władze twierdzą, że Rosjanie nie bombardowali pozycji dżihadystów, a miejsca, gdzie działają grupy opozycyjne wobec prezydenta Syrii Baszara al-Asada.

Rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa oświadczyła, że wiadomości o ofiarach, a także sugestie, że rosyjska operacja jest wymierzona w opozycję, są tylko wojną informacyjną. Dodała, że jest to "ta sama wojna, o której już kilka razy słyszeliśmy i którą ktoś dobrze przygotował".

Według źródeł w syryjskich siłach bezpieczeństwa, naloty przeprowadzono w prowincjach Hama, Homs i Latakia. Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu poinformował, że bombardowano pozycje, w których znajduje się sprzęt bojowy terrorystów, ich punkty dowodzenia i węzły łączności.

Reklama