Do wybuchu doszło w pobliżu stacji kolejowej, gdzie miał się rozpocząć pokojowy marsz protestacyjny przeciwko polityce władz wobec kurdyjskich rebeliantów na południowym wschodzie Turcji. W związku z eksplozją, premier Turcji Ahmet Davutoglu zwołał nadzwyczajne spotkanie z szefami służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.

Polski konsul w Ankarze Piotr Sławiński powiedział IAR, że nie ma informacji, by wśród ofiar silnej eksplozji w centrum miasta byli Polacy.

Za 3 tygodnie (1 listopada) odbędą się w Turcji przyspieszone wybory parlamentarne. Wcześniej bezskutecznie rząd próbowała tworzyć konserwatywna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), związana z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem.

Zdaniem eksperta z Centrum Inicjatyw Międzynarodowych - to wydarzenie pogłębi polaryzację sceny politycznej w Turcji. Jak podkreśla Karol Wasilewski - zamach nastąpił tuż przed wyborami, a siły rządowe i opozycja będą wzajemnie obciążać się winą. Jak podkreśla, ekspert - oskarżenia, ze zamach został spreparowany przez rząd już pojawiły się na Tweeterze. Z drugiej strony pojawiają się też zarzuty, że zamach został spreparowany przez Partię Pracujących Kurdystanu. Karol Wasilewski ocenia, ze skutki zamachu odbiją się negatywnie na sytuacji prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej. To już trzeci zamach, który dotyka tego ugrupowania.

Reklama

>>> Polecamy: Klątwa władzy. Oto największy paradoks polskiej polityki