Pierwsze sygnały, że Czechy nie wyczerpią sporej części funduszy unijnych pojawiły się już w lutym. Jednak kluczowa okazała się informacja z lipca, kiedy to ministerstwo oszacowało, że Czechom przejdzie koło nosa blisko 4,5 mld euro.

Wtedy rząd zdecydował o szybkiej nowelizacji prawa tak, aby czerpanie z funduszy unijnych było mniej skomplikowane. Zmobilizował też ministerstwa do aktywniejszego składania wniosków.

Mimo to dzisiejsze szacunki mówią o tym, że w unijnym budżecie i tak pozostaną blisko dwa miliardy euro, które pierwotnie były przeznaczone dla Czech. Minister rozwoju regionalnego Karla Szlechtowa powiedziała w Czeskiej Telewizji, że główną winę za taki stan rzeczy ponoszą przede wszystkim ministerstwa. Jak zaznacza, większość instytucji zarządzających zostawiła to na ostatnią chwilę. Przypomina też, że w grudniu przez system monitorujący będą przechodzić tysiące wniosków - chodzi głównie o wnioski zbiorcze. W ocenie minister Szlechtowej instytucje zarządzające zbagatelizowały całą sytuację.

Spośród wszystkich czeskich resortów z korzystaniem z funduszy unijnych najgorzej radzi sobie ministerstwo środowiska.

Reklama

>>> Czytaj też: Ekspresówki S3, S10 i S13 i autostrada A6. Rusza festiwal drogowych przetargów