Kraje surowcowe zapewniają władcom wielkie korzyści w porównaniu do państw o bardziej uprzemysłowionym modelu rozwoju. Zindustrializowane kraje zawdzięczają swoje bogactwo ciężkiej pracy i umiejętnościom ludzi, którzy żyją na ich terytorium, muszą więc wydawać pieniądze na edukację własnej populacji. Muszą także tworzyć sądy, prawo własności, systemy prawne, policję, drogi, mosty, sieci elektryczne i odpowiednią biurokrację do zarządzania tym wszystkim. Pracownicy będą oczekiwali takich świadczeń jak emerytury, ochrona zdrowia i inne rządowe „daniny”. Korupcja musi być trzymana w ryzach, ograniczając „wypłaty” ze strony władzy dla „przyjaciół”. Z drugiej strony – w państwach surowcowych - rząd i osoby z otoczenia władzy mogą w łatwy sposób zdobyć pieniądze poprzez opodatkowanie państwowych firm naftowych i gazowych.

Jak się można domyśleć, skąpienie na publiczne dobra prowadzi ogólnie do zmniejszenia efektywności gospodarki. Jest to wielki powód „przekleństwa zasobów” – obserwuje się, że państwa z dużym dostępem do surowców naturalnych są zazwyczaj biedniejsze, niż ich bardziej pracowici rówieśnicy. Są też oczywiście inne powody „przekleństwa”; eksport surowców może doprowadzić na przykład do wzrostu wartości krajowej waluty, co z kolei prowadzi do trudności w eksporcie produktów o wyższej wartości dodanej, czyli fenomenu nazywanego „chorobą holenderską”. Poza tym ogromny poziom bogactwa osiągany przez władców krajów surowcowych jest kuszącym celem dla osób planujących przewroty i rewolucje: jeśli „gruba ryba” ma wszystkie pieniądze, to każdy chce być „grubą rybą”. W związku z tym niestabilność wojny często dotyka gospodarek krajów opartych o surowce.

Niemniej jednak w bogatych zachodnich państwach pojawiło się w ostatnim czasie wiele emocji związanych z ropą, gazem oraz innymi surowcami naturalnymi. W USA przybrały one formę boomu na gaz łupkowy i tzw. „ropę zamkniętą”, których wydobycie stało się o wiele tańsze w związku z rozwojem technologii szczelinowania hydraulicznego. W Kanadzie emocje wywołują piaski roponośne zlokalizowane w zachodnim regionie kraju. Australia w międzyczasie stała się głównym eksporterem węgla, rud żelaza oraz innych surowców, głównie do Chin. Wymienione boomy surowcowe pomogły zredukować państwom handlowe i budżetowe deficyty oraz dały firmom najprawdopodobniej prosty przekaz, który może zachęcić je do inwestycji.

W tej chwili historia ta zmierza ku końcowi, przynajmniej na jakiś czas. Zachodni boom surowcowy jest blisko porażki. Załamanie globalnego popytu w połączeniu ze stale wysokim poziomem produkcji ropy w Arabii Saudyjskiej doprowadziły do obniżki cen. W Kanadzie, najważniejsi inwestorzy wycofują się z piasków roponośnych, a gospodarka wraca do równowagi poprzez przestawienie się na produkcję. W międzyczasie gwałtownie spadło wydobycie w Australii, co ma związek z chińskim spowolnieniem, jak również osłabieniem wartości australijskiego dolara.

Reklama

To zmiany, które wywołują dużą konsternację wśród inwestorów. USA i Kanada nie mają po tym wszystkim zamiaru przekształcać się w „kraje surowcowe”, Australia prawdopodobnie również musi zdywersyfikować własną gospodarkę. Nagłe odwrócenie koniunktury na rynkach surowcowych pomimo oznak ogólnego zdrowia gospodarki może być głównym powodem ostatnich spadków na amerykańskiej giełdzie,. Ludzie oczekujący, że surowcowy boom doprowadzi do transferu bogactwa i energii do „czerwonych stanów” są mocno rozczarowani.

Ale nie martwcie się. Sygnały końca boomu surowcowego to dobra rzecz. Dążenie do stania się państwem uzależnionym od bogactw naturalnych jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują USA.

Kraje surowcowe mają wszakże złe rządy. Niektórzy mogą sądzić, że bogate, rozwinięte państwa są wolne od „przekleństwa zasobów”, ale zastanawiam się czy to prawda. W Kanadzie, czyli kraju z bardzo silnymi państwowymi instytucjami, niektórzy zaczęli się martwić, że premier Stephen Harper w szybkim tempie staje się coraz bardziej zacofany. W USA i Australii firmy z sektora wydobywczego wywierają polityczny nacisk na wygaszanie protestów osób walczących ze zmianami klimatycznymi. Są to działania ciągle odległe od tego, co robią podmioty żyjące z ropy w Arabii Saudyjskiej oraz Rosji, ale trudno zaprzeczyć, że surowce naturalne dają nadmierną władzę grupom specjalnych interesów.

Kraje surowcowe znajdują się co więcej w tragicznej sytuacji, która powinny być surową przestrogą. W Rosji spadające ceny ropy naftowej zakończyły lata wysokiego wzrostu, a gospodarka zaczęła się wręcz kurczyć. Tak samo zła sytuacja jest Iranie. Wenezuela, czyli kraj z największymi na świecie rezerwami ropy, może być w jeszcze gorszej.

USA mają szczęście, że ropa i gaz nie stanowią na tyle dużej części gospodarki, by kryzys surowcowy mógł doprowadzić do gospodarczego krachu. Mądrym posunięciem jest promowanie zamiast niego sektorów opartych na wiedzy. Ludzka pomysłowość i przemysł zawsze będą bardziej wartościowe niż bryły surowców wykopane z ziemi.