„To co martwi mnie zdecydowanie najbardziej, to tempo reform w gospodarce, które mogłyby stymulować inwestycje prywatne” – podkreśla Nabiullina, jedna z najpotężniejszych kobiet Kremla, w rozmowie z telewizją Bloomberg. „Kluczowe jest wprowadzenie zmian, które sprawą, że Rosja stanie się bardziej atrakcyjna dla inwestorów. A ich tempo jest dziś niepokojące” – dodaje.

Słowa szefowej rosyjskiego banku centralnego to cios wymierzony w samego Władimira Putina, który znajduje się w obliczu wewnętrznej i zewnętrznej presji, aby wyciągnąć gospodarkę największego eksportera energii na świecie z recesji. Choć Rosja dostosowała się do załamania cen ropy naftowej, pozwalając rublowi stracić niemal połowę swojej wartości i stymulując popyt konsumencki, to jednak gospodarka wciąż pozostaje sparaliżowana przez korupcję i brak efektywności.

Rosja, obok Nigerii i Kirgistanu, plasuje się na 136 miejscu (na 174 kraje) w najnowszym rankingu Transparency International 2014 pod względem postrzeganego poziomu korupcji. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2000 roku zajmowała w tym zestawieniu miejsce 82. Z kolei najnowszy Raport Globalnej Konkurencyjności opracowany przez WEF umiejscawia Rosję na 109 miejscu (na 144 zbadane kraje) pod względem niezależności wymiaru sprawiedliwości oraz na 120 miejscu pod względem poszanowania praw własności.

>>> Czytaj też: Kobieta, której Putin ufa bezgranicznie. Jak Nabiullina uratowała rosyjską gospodarkę

Reklama

Inwestycyjny krach

W tym samym czasie sankcje ze strony USA i UE doprowadziły do załamania na rosyjskim rynku inwestycyjnym, który notuje spadki od 20 miesięcy z rzędu. Wszystko wskazuje na to, że dane za wrzesień, które zostaną opublikowane w przyszłym tygodniu, potwierdzą kolejny – 7,3 procentowy spadek wydatków kapitałowych r/r.

Prognozy banku centralnego przewidują, że gospodarka nie powróci na drogę wzrostu przed rokiem 2017, co oznacza, że Moskwa jest na dobrej drodze do najdłuższej recesji od dwóch dekad. Produkt krajowy brutto skurczy się w tym roku o ok. 3,9-4,4 procent, a w przyszłym roku spadnie o kolejny 1 proc., wynika z prognozy Banku Rosji, która przewiduje, że cena ropy w latach 2016-2018 utrzyma się na poziomie 50 dolarów za baryłkę.

>>> Czytaj też: Do kogo tak naprawdę należy Rosja?

Wsparcie Putina

Od czasu gdy Putin skrytykował bank centralny za zbyt późną reakcję na kryzys walutowy, rosyjski prezydent pozostawał niezachwiany w swoim wsparciu dla Elwiry Nabiulliny, nawet wtedy, gdy zdecydowała się ona na upłynnienie kursu walutowego w listopadzie 2014 roku. Zmiana polityki była „prawidłowa i terminowa”, pomimo „kilku negatywnych konsekwencji” dla gospodarki i gospodarstw domowych, powiedział Władimir Putin podczas konferencji, która we wtorek odbyła się w Moskwie.

We wtorek Bank Rosji poinformował, że nie będzie „sztucznie ograniczać kursu rubla”. To reakcja na doniesienia dziennika „Financial Times”, który poinformował, że Kreml chce zadecydować, o ile rosyjska waluta może umocnić się do dolara amerykańskiego, co umożliwiłoby złagodzenie ekonomicznej zależności kraju od surowców.

To czego potrzebuje Rosja, to model wzrostu w oparciu o ceny ropy naftowej, które „nie są bardzo wysokie”, uważa Nabiullina, była minister gospodarki w gabinecie Putina. Rząd, którego połowa dochodów opiera się na eksporcie ropy i gazu, przygotowuje obecnie projekt przyszłorocznego budżetu, zakładający średnią cenę ropy na poziomie 50 dolarów za baryłkę.

„Musimy nauczyć się teraz żyć w warunkach stosunkowo niskich cen ropy” – podkreśla Nabiullina. „To jest rzeczywistość, na którą musimy być przygotowani. Sektor finansowy jest gotowy na wymuszone korekty w bilansie płatniczym. Teraz do tej nowej rzeczywistości musi się jeszcze dostosować rosyjska gospodarka”.