Nie jest to jednak powód do radości. To raczej kolejny sposób na dostosowanie się do parszywych czasów w jakich przyszło nam żyć.

Rosja z zasady eksportuje kapitał. Od 2000 roku było tylko 17 kwartałów (4 lata i jeden kwartał) w których kraj odnotował napływ środków. W trudniejszych czasach biznes stara się tylko pozyskać więcej kapitału, co szczególnie było widać podczas kryzysu finansowego w 2008 roku i agresji na Krym w 2014 roku.

Nie oznacza to oczywiście, że w Rosji nie ma dobrych okazji do inwestowania. To raczej biznesmeni nie uważają kraju za bezpieczny dla ich kapitału. Środki napływają jedynie, gdy potencjalne zyski znacznie przewyższają pewne ryzyko, choćby konfiskaty, korupcji czy zatargu z władzami.

Na konferencji Russia Calling! Sponsorowanej przez państwowy bank VTB Capital Putin starał się sprawić wrażenie, że napływ 5,3 mld dolarów wskazuje, że inwestorzy są dobrej myśli odnośnie przyszłości rosyjskiej gospodarki.

Reklama

Ale to nie o to chodzi.

W 2014 kapitał opuścił Rosję. W zeszłym roku wartość netto rosyjskich banków i firm wyniosła 12,4 mld, co w sumie przełożyło się na wypływ kapitału w wysokości 153 miliardów dolarów. To się już nie dzieje – w pierwszych dziewięciu miesiącach Rosjanie sprzedawali swoje zagraniczne zasoby.

Sytuacja ta częściowo wynika z sankcji, które nałożył zachód na firmy, formalnie państwowe, a w praktyce kontrolowane prywatnie. Firmy faktycznie prywatne, choć nieobjęte sankcjami, mają coraz większe trudności w pozyskiwaniu kapitału za granicą. Wszystko przez to, że rosyjska gospodarka nie nastraja optymizmem, glównie ze względu na niskie ceny surowców i ciężką inflację trapiącą kraj.

Część środków napływa, ale większość jest raczej „błędami księgowymi”. Oczywiście pieniądze napływają, ale nie w sposób, który pozwala na ich opodatkowanie, co jest nieodłącznym elementem panstwa Putina, które pozwala biurokratom na traktowanie instytucji państwowych jak swojej własności.

Oficjalne statystyki nie dają informacji na temat sposobów, w jakie przychodzący kapitał jest inwestowany. Według badań Bloomberga inwestycje w kraju spadną w tym roku o 8,5 proc. Putin nazwał ten spadek „pewną redukcją”, jednak z pewnością zdaje sobie sprawę, że inwestycje państwowe nie zasypią dziury, jaka powstaje w wyniku stagnacji w sektorze prywatnym. W innym wypadku Narodowy Fundusz Dobrobytu nie odmówiłby pożyczki dla koncernu Rosnieft zarządzanego przez przyjaciela Władimira Putina Igora Sechina.

Sam Sechin narzekał ostatnio na 82 proc. podatek, którym obłożona jest branża naftowa w kraju, jednak nie spotkał się ze zrozumieniem. Minister finansów Anton Siluanov uważa, ze Rosja powinna rozwijać inne sektory, nie tylko wydobywczy.

Ekonomiści pochwalają takie podejście i wskazuja, że tylkodywersyfikacja gospodarki i aktywizowanie prywatnego sektora może przynieść wzrost – W planie reform martwi mnie konieczność aktywizowania prywatnego sektora – mówiła Elvira Nabiullina, szefowa rosyjskiego banku centralnego. Jednak ujęła sprawę bardzo dyplomatycznie. Nic nie wskazuje, by miały nadejść jakieś reformy. Zdaniem prezesa banku VTB udzielanie pożyczek małym i średnim firmom nie ma sensu – Skoro kraj nie potrzebuje małych firm, po co je wspierać? – mowił – To będą niepotrzebne pożyczki. Jest konsumpcja, jest popyt, będą z tego pieniądze. A jeśli tego nie ma, po co pompować środki?

Putin jednak nie zamierza pozwolić swojemu gabinetowi na cokolwiek poza czekaniem. „Liberalizacja” to ostatnie słowo, jakie chce usłyszeć.