Nie ma już mowy o "zabetonowaniu" sceny politycznej. O głosy Polaków rywalizuje 8 ugrupowań, które zarejestrowały listy w całym kraju - komentują politolodzy.

Mniej plakatów i konfetti, więcej spotkań z wyborcami i podróży po kraju. Tak politolodzy w rozmowie z IAR podsumowują kończącą się o północy kampanię wyborczą. Zauważają również, że nie ma już mowy o "zabetonowaniu" sceny politycznej. O głosy Polaków rywalizuje 8 ugrupowań, które zarejestrowały listy w całym kraju.

Profesor Dorota Piontek z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu zwraca uwagę, że ponownie kandydaci unikali rozmowy na poważne tematy. "Za dużo politycy grali na emocjach, a za mało było debat merytorycznych" - podkreśla ekspert. Zdaniem profesor Piontek, kampania pokazała, że jest miejsce dla nowych ugrupowań.

Z kolei profesor Antoni Dudek z warszawskiego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zwraca uwagę, że po mimo długiej kampanii, o możliwość rządzenia walczą tylko dwie partie: PiS i PO. " Największy sukces to utrzymanie przez Prawo i Sprawiedliwość poparcia, które zrodziło się przez zwycięstwo Andrzeja Dudy." - zauważa profesor Dudek. W jego opinii dotychczasowa największa partia opozycyjna popełniła mniej błędów.

Z kolei doktor Olgierd Annusewicz z Ośrodka Analiz Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego mówi, że spór nie toczy się już tylko na linii PO - PiS. "Strach przed Prawem i Sprawiedliwością znikł, albo jest
bardziej stonowany. Dlatego w tym roku wielu wyborców zagłosuje zgodnie ze swoimi przekonaniami" - przewiduje ekspert.


Reklama

Doktor Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że mocna agitacja i duże pieniądze wydane przez większość partii nie gwarantują sukcesu. "Dawno nie mieliśmy sytuacji, że na 2 dni przed
wyborami nie wiemy, czy w nowym Sejmie będą 3 partie, czy nawet 7" - zauważa politolog.


O północy rozpocznie się cisza wyborcza i potrwa do zamknięcia lokali wyborczych, czyli do niedzieli do godziny 21.00. Eksperci obawiają się, czy Polacy chętnie pójdą do wyborów. Przypominają, że w 2011 roku mniej niż połowa Polaków zdecydowała się oddać swój głos, frekwencja wyniosła zaledwie 48,9 proc., a w 2005 roku w wyborach wzięło udział 40.57 proc. uprawnionych do głosowania.

W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza poinformuje o tym, które komitety przekroczyły próg wyborczy. Oficjalne wyniki wyborów poznamy prawdopodobnie we wtorek.

>>> Czytaj też: Polski "Dziki Wschód". Hajnówka - polityczna twierdza z innego świata