Nowy podatek proponowany przez PiS zaboli wielkie sklepy. Sieci handlowe najpierw będą starały się przerzucić obciążenia na dostawców, dopiero potem zaczną podnosić ceny. Polskim rynkiem będą rządzić tylko najsilniejsi gracze – pisze „Gazeta Wyborcza”.

PiS rozważa dwie wersje nowego podatku od sklepów. Pierwsza zakłada daninę w wysokości 2 proc. od obrotu. Druga opcja to wprowadzenie skali podatkowej. Jak wynika z projektu ustawy zaprezentowanego przez partię, z podatku byłyby zwolnione sklepy o miesięcznych obrotach mniejszych niż 700 tys. zł. Kolejne progi podatkowe wynosiłyby 0,5, 1,5 i 2 proc. Najwyższy próg obowiązywałby sieci z obrotami przekraczającymi 3,5 mln zł na miesiąc – pisze „Gazeta Wyborcza”.

Według wyliczeń PiS, nowy podatek przysienie budżetowi 3,5 mld zł rocznie. W sumie, w latach 2016-2020, nominalne dochody państwa z tego podatku mają wynieść ponad 14 mld zł.

>>> Polecamy: Jak Lidl i Kaufland za pieniądze międzynarodowych instytucji finansowych zdobywały polski rynek

Choć oficjalnym powodem wprowadzeniem nowej daniny jest przeciwdziałanie ekspansji zagranicznych sieci handlowych i ograniczenie potencjalnego transferu zysków osiąganych ze sprzedaży detalicznej na terenie kraju przez duże koncerny, podatek nie dotknie tylko i wyłącznie wielkich hipermarketów. Zaproponowana przez PiS ustawa definiuje bowiem sklepy wielkopowierzchniowe jako obiekty o powierzchni sprzedaży powyżej 250 m kw. – niezależnie od tego, co jest przedmiotem sprzedaży. Jak zauważa „Gazeta Wyborcza”, podatek uderzy więc nie tylko w takie sieci jak Lidl, Biedronka czy Auchan, ale też w niektóre księgarnie, apteki czy salony samochodowe. Podatku nie będzie zaś płacić np. Żabka. Średnia powierzchnia sprzedaży w sklepach wynosi w jej przypadku ok. 80 m kw. Z nowych przepisów ma być wyłączony tylko handel benzyną, gazem czy ropą.

Reklama

Zdaniem „Wyborczej”, sieci handlowe będą starały się przerzucić nowe obciążenia najpierw na dostawców. Najsilniejsi gracze będą wykorzystywać swoją przewagę i obarczać kosztami dostawców, przeciągając jak najdłużej moment podwyżki cen w sklepach. Będą czekać aż z polskiego rynku wycofa się ich słabsza konkurencja. Gazeta prognozuje, że niebawem polskim rynkiem handlowym będzie rządzić tylko kilka dużych sieci – Biedronka i Lidl z Kauflandem.

Czytaj więcej w "Gazecie Wyborczej"