Kolejny skandal cybernetyczny uświadomił brytyjskiej opinii publicznej, jak łatwo dane przechowywane przez firmy mogą trafić w niepowołane ręce.

Przez błąd w oprogramowaniu, klienci domów towarowych Marks and Spencer, logując się na portalu wysyłkowym, mogli zajrzeć do danych osobowych innych kupujących. Jak się wydaje, przeciek danych nastąpił samoczynnie, bez udziału hakera. Stronę zamknięto na parę godzin, aby usunąć usterkę.

Groźniejsze było w zeszłym tygodniu cybernetyczne włamanie do bazy danych wielkiej firmy telekomunikacyjnej TalkTalk. Początkowo sądzono, że hakerzy to islamiści, być może z terenu Rosji, ale wczoraj policja w Irlandii Północnej zatrzymała 15-letniego ucznia, entuzjastę gier komputerowych.

Takich hakerskich włamań do komercyjnych baz danych jest w Wielkiej Brytanii bardzo wiele. Czasem chodzi o okup, jak w wypadku TalkTalk. Ale ofiarami padają też znacznie mniejsze firmy. Pewien szkocki salon fryzjerski zapłacił 700 funtów w bitcoinach, aby haker odkodował mu bazę danych klientek. Detektyw Steve Wilson ze szkockiej policji powiedział BBC, że żądania okupu to rosnący problem, zwłaszcza dla małych firm, jeśli hakerzy są w stanie zamknąć im dostęp do wszystkich ich danych finansowych.

>>> Czytaj też: Międzynarodowe problemy Pesy. Koncern udławi się własnym sukcesem?

Reklama