Według raportu Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) Chiny stały się trzecim największym eksporterem uzbrojenia, przeganiając Niemcy i Francję. W roku 2013 zostały sklasyfikowane na piątej pozycji. Liderem pozostają Stany Zjednoczone, kontrolujące 31 proc. rynku. Na drugim miejscu znalazła się Rosja z udziałem w wysokości 27 proc. Udziały państw z miejsc 3.–5. są bardzo zbliżone i wynoszą po około 5 proc.

Najwięksi klienci Chin to Pakistan, Bangladesz i Birma (Mjanma), jednak chińskie uzbrojenie dzięki swojej prostocie i niskiej cenie zdobywa coraz więcej klientów pośród państw afrykańskich oraz w Ameryce Łacińskiej. W tym ostatnim regionie na głównego klienta wyrasta Wenezuela.

Wzrost chińskiego eksportu uzbrojenia idzie w parze ze spadkiem importu. Według SIPRI Chiny przez lata zajmowały w tej kategorii drugą pozycję za Indiami. W ostatnich latach jednak wyprzedziła je Arabia Saudyjska. Zmienia się także struktura chińskiego importu uzbrojenia. Wyraźnie widać odejście od zakupów twardej techniki wojskowej na rzecz produktów mniej spektakularnych. Według kolejnego raportu SIPRI, tym razem dotyczącego importu broni i sprzętu wojskowego, w roku 2014 jego ogólna wartość wyniosła 1,36 mld dol., do czego walnie przyczyniły się Chiny. Głównym dostawcą Pekinu pozostaje ciągle Rosja, na którą ma przypadać 909 mln dol. Lwią część chińskiego importu stanowią silniki lotnicze: AL-31FN dla myśliwców J-10, AL-31F dla myśliwców pokładowych J-15 oraz D-30 dla bombowców H-6K i samolotów transportowych Y-20. Jednak i na tym polu, mimo licznych niepowodzeń, Chińczycy dążą do zwiększenia swojej niezależności. Jedyną dostawą rosyjskiego uzbrojenia było 175 pocisków kierowanych powietrze-ziemia Ch-59MK2. Wskutek wojny w Donbasie bardzo zmalała natomiast wartość kontraktów z Ukrainą, która spadła na trzecie miejsce wśród dostawców z zaledwie 48 mln dol.

Dzięki temu drugie miejsce zajęła niespodziewanie Francja, która dostarczyła sprzętu za 230 mln dol. Paryż i Pekin bez rozgłosu obeszły embargo, koncentrując się na technologiach nawet nie tyle podwójnego (cywilnego i militarnego) zastosowania, co na produktach niekojarzonych bezpośrednio z działaniami zbrojnymi. W tej grupie znalazły się systemy wspomagania lądowania dla śmigłowców pokładowych Z-15 oraz silniki wysokoprężne dla fregat typu 054A.

Reklama

>>> Czytaj też: Takiego rozmachu można zazdrościć. Chiny budują zmilitaryzowane wyspy, USA się boją

Walka o własne

Chiński rząd od kilku lat stara się zwiększyć wydajność i konkurencyjność rodzimego przemysłu zbrojeniowego. W maju 2010 r. zezwolono na ograniczony dostęp kapitału prywatnego do tego sektora. Dwa lat później opublikowano opracowane przez rządowych doradców oraz Generalny Departament Uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej nowe wytyczne, w myśl których wpuszczenie do branży prywatnego kapitału ma przebiegać „w uczciwy i bezpieczny sposób”. Państwowe przedsiębiorstwa i prywatni inwestorzy mają być tak samo traktowani m.in. przy udzielaniu licencji i opodatkowaniu. Zakłada się także wprowadzenie odpowiednich protokołów bezpieczeństwa i systemu nadzoru, które mają zapewnić utrzymanie bezpieczeństwa narodowego.

Reformując system zakupów wojskowych, dowództwo Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej zdecydowało się również wprowadzić procedury przetargowe. W styczniu 2015 została uruchomiona specjalna strona internetowa skierowana do ewentualnych oferentów (weain.mil.cn). Armia przedstawia na niej swoje zapotrzebowanie, warunki i terminy składania ofert, a także wykazy uczestników przetargów. Realizacja wstępnych etapów postępowań przez internet ma ułatwić dostęp do konkursów nowym podmiotom, a także zwiększyć przejrzystość, konkurencyjność i efektywność zakupów. Pierwsze postępowanie przetargowe ruszyło w marcu 2015 r. i dotyczyło pozyskania wyposażenia o wartości około 14,5 mln dol. dla jednostek elitarnego Pekińskiego Regionu Wojskowego.

Pekin stara się także przyciągnąć zagranicznych inwestorów. Z racji embarga działania trzeba było ograniczyć do technologii podwójnego zastosowania. Kolejne warunki to transfer technologii i dokapitalizowanie rodzimych zakładów, co objawia się tworzeniem joint venture.

Największe sukcesy do tej pory osiągnięto w branży lotniczej. Rok temu korporacja CETC ogłosiła gotowość do rozpoczęcia produkcji nowego samolotu do zadań specjalnych, który powstanie we współpracy z austriacką firmą Diamond Aircraft Industries. Konstrukcja będzie bazować na DA42 MPP Guardian, najnowszego dzieła austriackiego producenta. Produkcją samolotów zajmie się nowa fabryka zlokalizowana w Wuhu w prowincji Anhui na wschodzie Chin. Według wstępnych planów zakład miał być gotowy w 2015 roku, a produkcja seryjna ruszyć w 2016. CETC, która powołała specjalny wydział mający się zajmować rozwojem i produkcją konstrukcji, planuje wytwarzać do 400 samolotów rocznie. Mają tam powstawać przeznaczone na rynek cywilny i dla agencji rządowych lekkie samoloty dyspozycyjne Diamond DV20E Katana. Fabryka będzie także wytwarzać na licencji silniki dla Guardianów.

Nieco gorzej wygląda sytuacja w przemyśle stoczniowym. Przez rok od styczniem 2004 r. rząd ChRL masowo sprzedawał akcje państwowych spółek China Shipbuilding Industry Corporation oraz China State Shipbuilding Corporation. Łączne zyski ze sprzedaży przekroczyły 22 mld dol., jednak obie korporacje ciągle mają przynosić więcej strat.

>>> Czytaj też: Najnowsza chińska broń może wypchnąć USA z zachodniego Pacyfiku

Prosto i taniej

Chińska zbrojeniówka święci spore sukcesy głównie wśród krajów trzeciego świata, gdzie oferowany tani i – co jeszcze ważniejsze – prosty sprzęt spełnia oczekiwania i wymagania odbiorców. Nie znaczy to, że Chińczycy nie myślą o ambitniejszych projektach. Rewolucja może nadejść w połowie przyszłej dekady wraz z pojawieniem się w ofercie myśliwca piątej generacji J-31. Opracowana przez koncern SAC na podstawie wykradzionej technologii amerykańskiego F-35 konstrukcja prawdopodobnie od początku powstawała z myślą o sprzedaży zagranicznej. Zdaniem portalu Sina Military Network największą zaletą J-31 będzie cena – być może niższa niż w przypadku niektórych obecnie dostępnych myśliwców starszych generacji tak zachodniej, jak i rosyjskiej konstrukcji. Pojawienie się nowoczesnego i stosunkowo taniego samolotu może poważnie zachwiać rynkiem oraz regionalnymi układami sił.

Innym ambitnym planem jest zdobycie kontraktów w krajach rozwiniętych. Dwa lata temu niemal to się udało, gdy Turcja ogłosiła zwycięstwo systemu przeciwlotniczego dalekiego zasięgu FD-2000 (wersja eksportowa HQ-9) w ramach projektu T-LORAMIDS. Ankara chciała nabyć 12 baterii i przynajmniej częściowo uruchomić wspólną produkcję. Zdecydowana interwencja rządów amerykańskiego i państw europejskich zablokowała jednak podpisanie kontraktu. Główne wątpliwości dotyczyły tego, czy państwo członkowskie NATO może używać tak zaawansowanego i jednocześnie istotnego dla paktu systemu pochodzącego od państwa spoza sojuszu.

W tym samym czasie trapiona kryzysem Grecja zabiegała o chińskie inwestycje we wszystkich sektorach gospodarki, w tym w zbrojeniowym. Z planów Aten nic nie wyszło, tym razem z powodu wstrzemięźliwości Pekinu.

Marketing klikany

Globalny rynek handlu uzbrojeniem staje się coraz ciaśniejszy. Dotyczy to zwłaszcza ciężkiego sprzętu dla wojsk lądowych. Według raportu moskiewskiego Centrum Analiz Światowego Handlu Bronią w latach 2014–2017 dojdzie do dalszego skurczenia globalnego rynku broni pancernej, co przełoży się na dalsze zaostrzenie konkurencji. Takie prognozy zachęciły koncern NORINCO do rozpoczęcia niekonwencjonalnej kampanii promocyjnej. Do reklamowania swoich czołgów koncern wykorzystuje WeChat – powstały dwa lata temu portal społecznościowy, który umożliwia wymianę wiadomości tekstowych, zdjęć, prowadzenie rozmów głosowych i czatów. Producenci uzbrojenia wykorzystują go do publikowania porównań swoich produktów z konkurencyjnymi wszędzie tam, gdzie ze względów dyplomatycznych nie mogą prowadzić normalnych działań marketingowych.

Głównym obiektem ataku stały się rosyjskie czołgi. Zdaniem Chińczyków Rosjanie mogą obecnie zaproponować swoim klientom jedynie kolejne warianty T-90, podczas gdy oferta z Państwa Środka jest w stanie zaspokoić wymagania każdego klienta. Chińczycy podkreślają, że nowe konstrukcje broni pancernej powstają obecnie jedynie w Chinach i Rosji, gdy tymczasem na Zachodzie zamknięto większość linii produkcyjnych czołgów.

Polacy zastopowali

Jak wygląda w tym wszystkim sprawa polska? Chiny intensywnie zabiegają o zacieśnianie więzów. Pierwszy okres wzajemnych podchodów zaczął się w grudniu 2011 r. od wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie i ustanowienia partnerstwa strategicznego. Już w kwietniu następnego roku do Warszawy przybył premier Wen Jiabao, a trzy tygodnie później minister obrony Lian Guanglie. W ciągu następnych 12 miesięcy minister Tomasz Siemoniak złożył dwie rewizyty. Do Chin udali się także zastępca szefa sztabu generalnego gen. Mieczysław Gocuł oraz dowódca marynarki wojennej adm. Tomasz Mathea. W 2013 r. współpraca jednak zwolniła. Być może ten trend zostanie odwrócony dzięki niedawnej wizycie chińskich okrętów w Gdyni.

Pekin wykazywał spore zainteresowanie nawiązaniem współpracy z polskim przemysłem zbrojeniowym. Największe zainteresowanie budziły nasze osiągnięcia w modernizacji radzieckiej techniki wojskowej (rzecz niezwykle atrakcyjna dla wyposażonej w podobny sprzęt chińskiej armii). Szczególnie interesujący był tutaj rok 2012, kiedy m.in. Francja i Polska miały zabiegać o zniesienie lub chociaż złagodzenie embarga na sprzedaż broni do Chin. W przededniu wizyty ministra Liana Guanglie na lewicy pojawiały się nawet głosy, że premier Tusk chce w ten sposób łatać dziurę budżetową.

Temat współpracy militarnej z Chinami pozostaje u nas drażliwy. Inne państwa europejskie z Francją na czele potrafią zręcznie ominąć embargo i wątpliwości natury moralnej i zawierać z Pekinem bardzo zyskowne kontrakty.

Przed chińskim przemysłem zbrojeniowym jeszcze długa droga do światowej czołówki. Rynek jest bardzo perspektywiczny, jednak wciąż niejasne procedury i niesprzyjający klimat polityczny zniechęcają do jawnych kontraktów, nie wspominając już o inwestycjach. W żadnej branży zresztą nikt przytomny nie będzie pomagał konkurencji wzrastać, zwłaszcza w obliczu systematycznie kurczącego się rynku. Wyraźnie widać to po zachowaniu głównego partnera chińskiej branży zbrojeniowej – rosyjskich koncernów, które jak ognia unikają tworzenia spółek joint venture.

Chińskie uzbrojenie w najbliższej perspektywie nie pojawi się w arsenałach armii państw rozwiniętych, jednak tradycyjnym dostawcom państw trzeciego świata już wyrósł groźny konkurent. Osobną kwestią pozostają realne parametry i jakość chińskiego sprzętu nowej generacji, która nie została jeszcze sprawdzona w praktyce.

>>> Czytaj też: Syria gwoździem do trumny Putina? Rosjanie boją się klęski na Bliskim Wschodzie