Zakończyła się aukcja na częstotliwości w pasmach 800 MHz i 2600 MHz, potrzebnych do rozwoju internetu LTE. W branży nazywana jest telenowelą, a zakończyła ją dopiero ingerencja resortu administracji i cyfryzacji. Telekomy słono przepłaciły – łączna kwota zebrana podczas licytacji przekroczyła 9 mld zł, trzykrotnie więcej, niż pierwotnie zakładano. O kulisach przetargu opowiada Magdalena Gaj, prezes UKE.

Odetchnęła pani po skończonej aukcji LTE?

Tak. Z pełną ulgą odetchnę gdy wydam decyzje rezerwacyjne. Wtedy też będzie satysfakcja, że udało się zrobić coś naprawdę istotnego dla konsumentów i dla rynku telekomunikacyjnego.

Internet LTE będzie droższy?

Nie. Wydatek jaki poniosły telekomy zrekompensują sobie nowymi klientami, zwłaszcza na obszarach, gdzie nie ma dostatecznie rozwiniętej infrastruktury i których mieszkańcy nie korzystali z ich usług.

Reklama

Obiecuje pani?

Tak. Jeśli zauważę podwyżki, nie zawaham się ich zablokować. Ale myślę, że nie będzie potrzeby, a ceny zostaną na takim samym poziomie. Dodatkowo za te same pieniądze otrzymamy lepszą jakościowo usługę.

Ci, którzy wieszczą podwyżki mówią, że skoro telekomy tyle wydały, nie będą chciały czekać latami na koniec inwestycji i migrację nowych klientów.

Nie obawiałabym się długich lat inwestycyjnych. Rozwój sieci będzie następował bardzo dynamicznie. W przetargu na częstotliwości 1800 MHz też uzyskaliśmy ze sprzedaży więcej, niż zakładaliśmy, bo prawie miliard złotych zamiast 450 mln zł. I nikt żadnych cen nie poniósł tłumacząc się wysokimi wydatkami. Jesteśmy jednym z tańszych krajów w Europie. Do tego stopnia, że zagraniczni operatorzy boją się zniesienia opłat roamingowych. Wówczas, klienci np. z Holandii mogliby związać się z polskim telekomem i za rozmowy u siebie w domu będą płacili wg polskich stawek, czyli taniej.

Dlaczego ta aukcja tak się przeciągnęła?

Myślę, że to przyczyna wielowątkowa. Najpełniej powinni na to pytanie odpowiedzieć sami jej uczestnicy. To od ich bowiem decyzji zależał czas trwania licytacji. Jedną z przyczyn jest być może brak wzajemnego zaufania między podmiotami, które brały w niej udział. Przed jej rozpoczęciem nie rozmawiały ze sobą o tym, jak widziałyby rynek „poaukcyjny”. Brak było wspólnego snucia planów jak najlepszego wykorzystania tego pasma.

I słono zapłacili. W atmosferze spekulacji, że niektórzy nie wzięli w niej udziału by zagrać i wygrać, tylko ją przeciągać.

Nie chcę nikomu przypisywać złej woli. Nikogo za rękę nie złapałam. Po owocach ich poznacie. Pierwsze „sprawdzam” za nami, bo wszyscy złożyli wnioski. Czekamy na drugie, czyli uiszczenie opłat rezerwacyjnych.

A jak ktoś powie „nie płacę”?

Będziemy musieli wszcząć egzekucję. Jeśli będzie miał pieniądze, zdobędziemy je. Jeśli nie, cofnę rezerwację, wykluczę firmę z podobnych procesów w przyszłości, a częstotliwość wystawię raz jeszcze na sprzedaż. Nieuczciwość nie będzie popłacała, chyba nikt nie chce sam siebie wyeliminować z rynku.

Minister Andrzej Halicki „sztucznie” skończył aukcję. Ta ingerencja była potrzebna?

Nie, to nie było sztuczne zakończenie aukcji, ona nie zatraciła swoich podstawowych cech. Minister wprowadził dodatkowy mechanizm zabezpieczający przed potencjalnie nieuczciwymi działaniami niekorzystnymi dla państwa polskiego i rynku. To był ruch, do którego każdy rząd był wręcz zobowiązany, biorąc pod uwagę czas trwania aukcji i fakt, że dalsze jej przedłużanie byłoby niekorzystne dla realizacji inwestycji w kraju i dostarczenia nowoczesnych usług obywatelom. Gdybym to ja decydowała, zrobiłabym to samo. Myślę że także rynkowi i konsumentom nie zależało aby z powodu jakiegoś podmiotu, który mógłby mieć inne cale niż budowa sieci LTE w warunkach konkurencyjnych proces ten zostałby zablokowany na długie lata.

Ładnie to tak zmieniać reguły gry w trakcie gry?

Zapoznałam się z różnymi wyrokami Trybunału Konstytucyjnego w podobnych sprawach. Wynika z nich, że można ustanowić nowe przepisy do spraw będących w toku, jeśli wymaga tego interes publiczny, interes społeczny. A konsumenci potrzebują tego internetu. Zresztą, telekomy miały czas do zastosowania się do nowych reguł. Przed ostatnim, 116. dniem aukcji mogły spokojnie ją zakończyć na pierwotnych zasadach. To one zadecydowały o tym, że proces tyle się ciągnął.

I podniosły larum. Niektóre odgrażały się „krokami prawnymi”, bo ta zmiana godziła w ich interesy.

Wciąż jest czas na złożenie wniosków o unieważnienie aukcji. Żadna firma tego nie zrobiła. Niektóre telekomy składały wnioski do sądów o zabezpieczenie roszczeń. Szykują jakąś amunicję. Jedni czują się poszkodowani, inni podejmują takie kroki dlatego, że konkurenci tak zrobili. Są jednak pewne granice gry, których się nie przekracza, a tutaj zostały one przekroczone. A może telekomy chciały tak drogo kupić częstotliwości?

Państwo odciąży je w inwestycjach?

Zastanawiam się nad sposobem takiej pomocy. Są narzędzia, które mogłyby obniżyć ich zobowiązania wobec państwa. Np. zwolnienie z opłat rocznych za korzystanie z pasma na czas inwestycji, albo darmowe pozwolenia radiowe. Nie wykluczam, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia. Chciałabym jednak ustabilizowania procesu. To nie tylko regulator i rząd mają pokazywać, że zależy im na pozytywnym przeprowadzeniu i zakończeniu procesu.

Skoro mówi pani, że telekomy same są sobie winne, bo przeciągały aukcję, to dlaczego im teraz pomagać?

Można przyjąć taką postawę. Ale to bardzo „polskie” i bardzo krótkowzroczne. Tak naprawdę zwykłego "Kowalskiego" nie obchodzi, jak i za ile rozdysponowano te częstotliwości i kto będzie dostarczał internet. Chce mieć lepszą usługę lub po prostu ją wreszcie mieć. Odciążenie operatorów przyspieszyłoby inwestycje i w ostateczności wszyscy na tym skorzystamy. Szybciej wybudowane sieci, niższe koszty inwestycyjne to napęd dla polskiej gospodarki internetowej, a ta przekłada się wprost na wzrost PKB.

Może trzeba było zorganizować aukcję w innej formule? Ta od początku zbierała branżową krytykę.

Tak, a jeszcze wcześniej wszyscy domagali się aukcji w takim wydaniu. Jeszcze się taki nie urodził który wszystkim dogodził. Myślę, że wybrana formułą była bardzo transparentna, co było moim celem i pozwoliła na rynkową wycenę dobra. Choć z drugiej strony mogę przewrotnie powiedzieć, że gdybym wtedy wiedziała, że podmioty tak mało sobie ufają i z mojego punktu widzenia, będą zachowywać się trochę nieracjonalnie, powinnam była zaprosić zainteresowanych, dać im tabliczki i przeprowadzilibyśmy to jak w Sotheby’s, a całość transmitowałaby telewizja. Ale czy to wersja przystająca do XXI wieku w świecie usług łączności elektronicznej? Mimo wszystko się udało. Jest szansa, że inwestycje rozpoczną się w 2016 r.

Jeden z uczestników, NetNet startował w aukcji obok Polkomtela? A w tle była Sferia z już przyznanym jednym blokiem na paśmie 800 MHz? Te powiązania pani nie martwiły?

Sferii wcześniej przyznano częstotliwości, które nie nadawały się do komercyjnego użycia. Dostała więc blok 800 w wyniku zmiany decyzji rezerwacyjnej. Z naszych analiz wynika, że Sferia i Polkomtel są w jednej grupie kapitałowej. Polkomtel będzie miał zatem dostęp do jej bloku. Nie mamy takich analiz jeśli chodzi o NetNet.

NetNet - spółka bez strony internetowej czy biura prasowego. Kierowana przez syna Heronima Ruty, wieloletniego partnera biznesowego Zygmunta Solorza-Żaka to nie powiązanie?

To związki osobowe. A zasady aukcji mówiły jasno, że firmy z tej samej grupy kapitałowej nie mogą nabyć więcej, niż dwa bloki po 5 MHz.

Hipotetycznie Polkomtel mając dostęp do bloku Sferii i NetNetu jest samowystarczalny. A inni? Telekomy zawiążą jakieś sojusze?

Są różne scenariusze. Orange wylicytował dwa bloki, więc teoretycznie może budować sieć sam. Nie wiadomo jednak, czy nie zechce z kimś współpracować mimo to. T-Mobile, Play i Net Net też jeszcze nie zdradzili zamiarów. Być może powstaną dwie lub trzy sieci LTE, a może i cztery. Dzisiaj jest jeszcze za wcześnie aby mówić o tym z całą pewnością.

A z punktu widzenia klienta? Jak najlepiej wykorzystać pasmo?

Im więcej pasma skupionego razem, tym szybszy internet. Optymalna byłaby jedna sieć, ale to utopia. To się nie wydarzy. Już gdy dwóch operatorów sobie zaufa na polskim rynku, zakrawa to na cud. A czterech, współpracujących ponad podziałami? To chyba niewykonalne. Jednak patrząc na nasz rynek przy obecnie rozdysponowanych zasobach w paśmie 800 i 2600 oraz posiadanych w paśmie 1800 konsument otrzyma naprawdę szybki internet. Pamiętajmy, że pasmo 800 służy do pokrycia kraju natomiast tam gdzie jest duża gęstość klientów wchodzą do gry częstotliwości z zakresu 1800, 2600 a nawet 3600. Tych operatorzy w każdej konfiguracji mają pod dostatkiem.

Zmiana władzy może storpedować aukcję? Skoro towarzyszyło jej tyle kontrowersji, to dobra okazja by wizerunkowo uderzyć w ministra PO.

Nie wierzę aby nowy rząd nie realizował priorytetu jakim jest budowa Polski Cyfrowej, szczególnie tam gdzie jeszcze internet nie dociera w akceptowalnej formie. Prezes UKE to niezależny regulator jednak działający propaństwowo i prokonsumencko. Dlatego uważam, że w tym obszarze zrozumiem się z nowym rządem. Nie wyobrażam sobie, żeby polityka wpływała na toczące się procesy administracyjne. Nigdy zresztą żadna władza nie miała takich zapędów. Regulator jest niezależny i od rynku, i od władzy. Nie widzę sposobu, w jaki nowy rząd miałby aukcję zatrzymać. Chyba, że chciałby zlikwidować UKE czy go zmienić i powołać nowego Prezesa , którego rękami próbowano by unieważnić aukcję. Ale zatrzymanie czy powtórzenie procesu byłoby nieracjonalne dla konsumenta i państwa polskiego i nie sądzę, by ktoś chciał to zrobić. Dodatkowo z jakiego powodu? Dlatego, że ktoś zapłacił więcej niż zaplanował? To decyzje biznesowe prywatnych rynkowych podmiotów i myślę, że każdy regulator czy minister postawę takich podmiotów oceniłby podobnie do mnie. Zwłaszcza, że Polska ma do spełnienia określone wymogi nałożone przez Komisję Europejską i unijną Agendę Cyfrową.

Łącze o przepustowości do 100 Mb/s dla połowy mieszkańców kraju do 2020 r. Zdążymy?

W tym przypadku musimy mówić o miksie technologii. Jest internet mobilny, jest stacjonarny, w który inwestują operatorzy kablowi i „tradycyjne” telekomy. Mamy wreszcie program operacyjny Polska Cyfrowa, gdzie przeznaczono prawie 5 mld zł na inwestycje w infrastrukturę. Przy zsumowaniu tych czynników osiągniemy wyznaczone parametry. Nasuwa się pytanie, czy nie zostały podane na wyrost.

Dlaczego?

Nie wiem, czy połowie obywateli potrzebne jest tak szybkie łącze. Taki internet służy do wyrafinowanej pracy na odległość, np. projektowania zaawansowanych gier wideo. Może UE trochę przestrzeliła te wskaźniki. Chociaż za 15 lat, biorąc pod uwagę rozwój potrzeb konsumenta, takie łącze będą konieczne. Ale wtedy też będzie już dostępna inna technologia, jeszcze efektywniej wykorzystująca częstotliwości. Już dziś działają testowe sieci 5G.

Rynek jest nasycony, kurczy się od lat. Co mogą zrobić telekomy, by przyciągnąć nowych klientów?

W drugiej połowie tego roku spodziewamy się lekkiego wzrostu wartości rynku. Ale spada użycie usług głosowych i SMS-ów, będzie rosło zapotrzebowanie na internet. Już od lat obserwujemy trend, gdy klienci chcą różnych usług na jednym rachunku. Telefon, internet, prąd, usługi bankowe. Telekomy odpowiadają na te potrzeby. Widzę przyszłość w rozwijaniu i dodawaniu do tego rachunku usług medycznych, np. aplikacji mierzących poziom cukru u diabetyków.

To na przyszłość. A na teraz?

Powinni konkurować jakością usług. Pokazywaniem, że dany telekom jest szybszy w rozpatrywaniu reklamacji, albo w szybkości odbierania telefonów przez konsultantów, że ma lepszy zasięg i nie jest on tylko papierowy. A ja wciąż nie widzę takiej konkurencji. Pula tego, co mogą zaoferować klientom wkrótce się wyczerpie. Walka cenowa już nie wystarczy. Przedsiębiorcy sami zapędzili się w ciemny róg obniżkami cen. Mamy w kraju naprawdę tanio, a powinniśmy myśleć nie tylko taniej ale i lepiej.

W zeszłym roku najwięcej skarg do rzeczników praw konsumentów dotyczyło telekomunikacji. Ludzie potrzebują telekomów, ale ich nie lubią. Ma pani pomysł, jak uzdrowić ten sektor?

Nie sądzę, by sektor telekomunikacji był najgorszy i toczyła go jakaś ciężka choroba.. To nie tak, że on jest najgorszy. W innych sektorach nie gromadzi się danych, inni regulatorzy sektorowi nie mają tak rozwiniętej ścieżki mediacji, interwencji jak u nas. Tylko my publikujemy informacje o ilości wniosków konsumentów o pomoc oraz to jak je załatwiamy. Będę broniła też tych prawdziwych operatorów telekomunikacyjnych, bo większość tych skarg dotyczy przedsiębiorców, którzy wprowadzają klienta w błąd.

Na przykład firma Telekomunikacja Dzień Dobry?

Ta i inne z różnymi wariantami słowa „telekomunikacja” w nazwach. Oferują klientom usługi, ci często dają się nabrać, bo myślą, że chodzi o Telekomunikację Polską (dziś Orange – przyp. red.). Nieuczciwi przedsiębiorcy żerują najczęściej na osobach starszych. Staramy się z tym walczyć. Wiele skarg dotyczy też SMS-ów premium. A telekomy w tym przypadku są tylko pasem transmisyjnym między klientem, a firmą, która życzy sobie nawet 50 zł za przesłanie horoskopu SMS-em. Większość takich skarg rozstrzygana jest na korzyść konsumenta. Rynek jest jak każdy inny. Zdarzają się naciągacze, a uczciwi też czasem popełniają błędy.

>>> Czytaj też: Rządzą milionami dusz polskich internautów. Jak ojciec z synem stworzyli serwis, przed którym drżą najwięksi