Brytyjscy konserwatyści szukają zabezpieczenia interesów krajów spoza strefy euro i aprobatę dla Europy wielu walut. Liczą na poparcie rządu PiS.
Brytyjskie pomysły na reformę Unii Europejskiej mogą się spotkać z przychylniejszym odzewem w Polsce. Choć przynależność Prawa i Sprawiedliwości i Partii Konserwatywnej do tej samej frakcji w Parlamencie Europejskim nie powoduje, że wszystkie postulaty Londynu Warszawa będzie automatycznie popierać.
Podczas wczorajszej wizyty w Berlinie minister finansów George Osborne przedstawił stanowisko Londynu w kwestii reformy Unii. Premierowi Davidowi Cameronowi wytykano od pewnego czasu, że obiecuje renegocjację warunków brytyjskiego członkostwa, ale nie przedstawił żadnych szczegółów co do oczekiwań. Osborne powiedział, iż Londyn chce uznania, że Unia Europejska jest obszarem wielowalutowym, a interesy krajów spoza strefy euro są równie istotne. Nie muszą one też być zobowiązane do uczestnictwa w coraz ściślejszej integracji ani brać udziału w ewentualnej przyszłej pomocy finansowej dla państw strefy euro.
– Tym, czego chcemy, są zapisane w unijnym prawie i obowiązujące unijne instytucje zasady, które zabezpieczają funkcjonowanie Unii w interesie wszystkich 28 państw członkowskich. Coraz ściślejsza Unia nie jest już dla nas właściwym rozwiązaniem. W Zjednoczonym Królestwie, gdzie jest to interpretowane jako zobowiązanie do nieustannie zacieśniającej się integracji politycznej, ten koncept jest popierany przez znikomy odsetek wyborców – mówił Osborne w przemówieniu wygłoszonym w niemieckiej konfederacji przemysłu BDI. Część brytyjskich postulatów ostrożnie poparła Angela Merkel. – Możemy powiedzieć, że w strefach, gdzie troska jest uzasadniona, jak konkurencyjność czy lepsze funkcjonowanie UE, brytyjskie postulaty są też naszymi postulatami – oświadczyła niemiecka kanclerz i dodała: „Dzisiejsza Europa nie jest już Europą jednej prędkości”.
To ostatnie zdanie jest bardzo ważne nie tylko z punktu widzenia Londynu, ale też Warszawy i wszystkich innych krajów spoza strefy euro. Postulat, by uznać Unię za organizm wielu prędkości, czyli że nie wszystkie państwa muszą integrować swoje polityki we wszystkich obszarach – z pewnością może liczyć na poparcie nowego polskiego rządu. Polska pod przywództwem PO wyrażała zaniepokojenie pomysłami – zgłaszanymi zwłaszcza przez Francję – w rodzaju powołania oddzielnego parlamentu dla strefy euro czy podejmowania w ramach unii walutowej decyzji, które by miały moc obowiązującą także wobec krajów spoza niej. Politycy Prawa i Sprawiedliwości – podobnie jak brytyjscy konserwatyści – sprzeciwiają się koncepcji nieustannie zacieśniającej się Unii i opowiadają się za tym, by UE pozostała związkiem suwerennych państw narodowych. Można się spodziewać, że nasz opór wobec propozycji dalszej integracji, w szczególności w ramach strefy euro, będzie teraz jeszcze silniejszy. Podobnie jest z kwestią wejścia do unii walutowej. Formalnie wszystkie państwa – poza Wielką Brytanią i Danią, które mają klauzulę zwalniającą – są zobowiązane do przyjęcia w przyszłości euro, choć część z nich wcale się do tego nie pali.
Reklama
Chodzi nie tylko o Polskę, ale także Czechy, Węgry czy Szwecję. Zapis o wielowalutowości Unii i zabezpieczeniu interesów krajów spoza strefy euro jest z punktu widzenia tych państw zdecydowanie korzystny.
Na poparcie Warszawy i innych państw spoza unii walutowej może też liczyć postulat, by w wiążący sposób zapisać, że nie są one zobligowane do włączania się w bailouty dla krajów strefy euro. W lipcu strefa euro zaproponowała udzielenie pomocy finansowej Grecji z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej (EFSM), który jest funduszem wszystkich państw członkowskich, a nie tylko strefy euro, a na dodatek nie skonsultowały tego z krajami spoza niej. To wywołało ogromne oburzenie w Londynie, dlatego teraz Osborne naciska na zapis uniemożliwiający taką sytuację w przyszłości. To, jak się wydaje, będzie najłatwiejszy do zaakceptowania ze wszystkich postulatów Londynu. Brytyjski minister finansów mówił też wczoraj o formalnym zabezpieczeniu Londynu jako centrum finansowego, co z punktu widzenia interesów Polski nie jest pierwszorzędną sprawą.
Do sporów między Warszawą a Londynem może dojść natomiast w drugiej grupie brytyjskich postulatów – dotyczących spraw pozafinansowych – które David Cameron ma szczegółowo przedstawić w przyszłym tygodniu. Wiadomo, że Londyn będzie się domagał ograniczenia dostępu do swojego rynku pracy dla obywateli pozostałych państw członkowskich. I większej swobody w ograniczaniu świadczeń socjalnych dla imigrantów z tych państw. W tej kwestii w Polsce panuje jednak pełna zgoda i nowy rząd, podobnie jak dotychczasowy, będzie się trzymał stanowiska, że swoboda przepływu osób musi pozostać fundamentem Unii. Choć dla Camerona zatrzymanie imigracji jest absolutnym priorytetem wśród postulatów warunkujących pozostanie w Unii, przejęcie władzy w Polsce przez PiS (który tego mu nie ułatwi) i tak jest korzystne. Im więcej będzie krajów, w których rządzą przeciwnicy coraz ściślejszej Unii, tym będzie ona bliższa brytyjskim wyobrażeniom. ©

>>> Czytaj też: Znikające narody. Gospodarki krajów bałtyckich kwitną, ale ich populacje gwałtownie się kurczą