Negatywne konsekwencje boomu mieszkaniowego, są powszechnie znane. Obecne kłopoty „frankowców” i szybki wzrost zadłużenia hipotecznego, to tylko niektóre przykłady. Trzeba jednak pamiętać, że przez ostatnie kilkanaście lat zmieniła się nie tylko liczba spłacanych kredytów hipotecznych.

W wiodących miastach kraju, możemy dostrzec istotną poprawę warunków mieszkaniowych. Statystyczny mieszkaniec Wrocławia, obecnie ma do dyspozycji o połowę większy metraż niż trzynaście lat wcześniej.

Liczba mieszkań najszybciej rosła we Wrocławiu, Gdańsku i Krakowie

Informacje na temat wielkości zasobu mieszkaniowego (tzn. liczby lokali i domów), znajdziemy w „nieruchomościowych” raportach NBP. Dzięki danym Narodowego Banku Polskiego możemy zobaczyć, jak zmieniały się warunki mieszkaniowe na terenie sześciu metropolii (Warszawy, Krakowa, Łodzi, Wrocławia, Poznania i Gdańska). W ramach analizy warto sprawdzić dane z końca:

- 2002 r. (okres przed początkiem boomu mieszkaniowego)
- 2008 r. (okres po zakończeniu boomu mieszkaniowego)
- 2014 r. (aktualny punkt odniesienia)

Reklama

Informacje pochodzące z trzech analizowanych okresów, zostały zaprezentowane na poniższym wykresie. Dzięki niemu można zauważyć, że zasób mieszkaniowy najszybciej zwiększył się we Wrocławiu (+31% od 2002 r. do 2014 r.), Gdańsku (+31%), Krakowie (+26%) i Warszawie (+25%). Znacznie mniejsze zmiany miały miejsce na terenie Poznania (+16%) i Łodzi (+11%). W tych dwóch miastach, spadek populacji negatywnie wpływał na liczbę nowych inwestycji deweloperskich i wzrost zasobu mieszkaniowego (patrz poniższy wykres).

Warto również odnotować, że w drugim z analizowanych podokresów (2008 r. - 2014 r.), wzrost liczby mieszkań nie był znacznie wolniejszy, niż poprzednio (lata 2002 - 2008). W takich miastach jak Warszawa i Kraków, zasób mieszkaniowy zwiększał się nawet nieco szybciej po 2008 r. Na wyniki z ostatniego sześciolecia wpłynęły dwa rządowe programy dopłat (Rodzina na Swoim, Mieszkanie dla Młodych) oraz obniżki stóp procentowych od końca 2012 r.

>>> Czytaj też: Stabilne ceny, coraz większej mieszkań. Deweloperów czekają trudne czasy

Łodzianom trudno cieszyć się z lepszych warunków mieszkaniowych

Zmiany liczby mieszkańców i lokali, bezpośrednio wpłynęły na warunki mieszkaniowe w sześciu metropoliach. Można to zauważyć po przeanalizowaniu danych z poniższej tabeli. Wspomniane zestawienie prezentuje poziom następujących wskaźników:

- liczba mieszkań na 1000 osób w danym mieście
- średnia powierzchnia użytkowa w przeliczeniu na osobę

Dane NBP wskazują, że we wszystkich porównywanych miastach od 2002 r. do 2014 r. były widoczne pozytywne zmiany. Pod względem liczby mieszkań przypadających na 1000 osób, liderem nadal jest Warszawa (2002 r. - 425 mieszkań/1000 osób, 2014 r. - 519). Od 2002 r. do 2014 r. stolica była jednak miastem, w którym analizowany wskaźnik rósł najwolniej. Znacznie większe zmiany odnotowano na terenie Wrocławia (2002 r. - 354, 2014 r. - 467) i Gdańska (2002 r. - 343, 2014 r. - 449). W wymienionych miastach od 2002 r. do 2014 r. najbardziej wzrósł także średni metraż do dyspozycji 1 osoby (Wrocław: +55%, Gdańsk: +37%). Warto dodać, że Stolica Dolnego Śląska wyprzedziła Warszawę pod względem powierzchni przypadającej na jedną osobę (patrz poniższe zestawienie).

W dwóch miastach (Łódź, Poznań), wyraźny spadek liczby ludności był czynnikiem, który dodatkowo poprawiał analizowane wskaźniki. Opisywana zależność jest szczególnie widoczna w Łodzi. Gdyby populacja tego miasta utrzymała się na poziomie z 2002 roku, to obecnie na 1000 łodzian przypadałoby tylko 446 mieszkań zamiast 496 (zobacz ostatnia kolumna powyższej tabeli). Podobną symulację możemy przeprowadzić z uwzględnieniem przeciętnej powierzchni użytkowej. Od 2002 r. do 2014 r. średni metraż w przeliczeniu na mieszkańca Łodzi wzrósł z 21,0 mkw. do 26,7 mkw. Bez spadku liczby ludności w latach 2002 - 2014, analogiczna zmiana byłaby prawie o połowę mniejsza.

Spadek populacji Poznania, również wpłynął na porównywane wskaźniki. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że sytuacja wspomnianego miasta jest specyficzna. Wielu mieszkańców Poznania przenosi się do okolicznych miejscowości (np. Swarzędza lub Mosiny). W przypadku Łodzi i okolic mamy do czynienia z exodusem młodych ludzi. Trudno się cieszyć z poprawy warunków mieszkaniowych, jeżeli jedną z przyczyn tego zjawiska jest depopulacja całego regionu.

>>> Czytaj też: Masa mieszkań na polskim rynku. Ceny spadają, kredyty wciąż tanieją

ikona lupy />
Zmiany liczby ludności i wielkości zasobu mieszkaniowego / Media