- Mieszkańcy Katalonii są sfrustrowani z powodu sposobu, w jaki hiszpański rząd rutynowo odrzucił ich aspiracje do większej autonomii. Jednak to nie usprawiedliwia tego, co w poniedziałek zrobił kataloński parlament - pisze w felietonie redakcja Bloomberga.

Ustawodawcy powinni zrobić krok wstecz, zanim napięcie wzrośnie jeszcze bardziej.

Kataloński rząd przegłosował opracowanie w ciągu 30 dni odrębnego systemu podatkowego i ubezpieczeń społecznych dla wspólnoty autonomicznej (jednej z 17-tu na które podzielona jest Hiszpania – przyp. red.). W swojej uchwale na temat „odłączenia” od Hiszpanii parlament oświadczył również, że orzeczenia krajowego Trybunału Konstytucyjnego nie powinny być dłużej stosowane dla Katalonii, a niepodległość należy osiągnąć w ciągu 18 miesięcy.

Głosowanie oznacza ostrą odpowiedź ze strony Madrytu radykalizującą debatę, wobec czego nie ma szans na osiągnięcie tymczasowego kompromisu ws. niepodległości Katalonii. Premier Hiszpanii Mariano Rajoy musi zignorować "przynętę", a zamiast tego zwrócić swoją uwagę w stronę Katalończyków, szczególnie zaś tych, którzy nie chcą odłączenia, ale są rozczarowani z powodu prowokującego nastawienia jego rządu wobec nich.

Chociaż Katalończycy mają powody do frustracji z powodu działań Madrytu, to uchwała autonomicznego parlamentu działa na szkodę demokracji, wynika natomiast z nadinterpretacji wyników lokalnych wyborów parlamentarnych z września. Ponieważ Katalonia miała nałożoną przez rząd blokadę na organizację referendum niepodległościowego, identycznego z tym, jaki Wielka Brytania pozwoliła zorganizować Szkocji, jej proniepodległościowe partie zadeklarowały, że wybory parlamentarne posłużą za jego substytut. Zdobyły one większość mandatów, jednak tylko 48 proc. głosów w wyborach powszechnych.

Reklama

Trudno wykazać więc ponad wszelką wątpliwość, że partie niepodległościowe wygrałyby ewentualne referendum. Jednak prezydent Katalonii Artur Mas uważa, że parlament ma „legitymizację” do budowania katalońskiej republiki.

Rajoy przedstawił katalońską uchwałę do przeglądu Trybunałowi Konstytucyjnemu. Premier i rządząca Partia Ludowa staną do krajowych wyborów 20 grudnia i mogą mieć nadzieję na pozyskanie dodatkowych głosów za bezkompromisowe podejście wobec secesjonistów. Może to oznaczać zawieszenie autonomii Katalonii, obcięcie funduszy lub zwrócenie się do sądów o ukaranie indywidualnych przywódców politycznych, włączając w to Masa.

Przeprowadzenie tak drakońskich działań wymaga użycia siły, a to może jedynie jeszcze bardziej zradykalizować debatę na temat katalońskiej niepodległości. Gdy w zeszłym miesiącu Mas pojawił się w sądzie pod innym zarzutem – nadużywania środków publicznych do organizacji nieusankcjonowanego opiniodawczego referendum niepodległościowego w 2104 roku - wykorzystał okazję do pobudzenia niepodległościowego zrywu.

Jednak jak dotąd przeważają umiarkowane głosy. Katalońscy liderzy biznesu którzy do niedawna popierali Masa, wyrażają zaniepokojenie wydarzeniami z tego tygodnia, w czym mają zresztą słuszność. Katalonia jest największą hiszpańską regionalną gospodarką, a niestabilność spowodowana przez jakiekolwiek jednostronne działania może mieć opłakane skutki dla inwestycji.

Kataloński rząd powinien pozostawić swoją uchwałę w obecnym, niewyegzekwowanym stanie. Z kolei Rajoy musi okazać powściągliwość podczas kampanii wyborczej. Wraz z wyborem nowego rządu w grudniowych wyborach pojawi się szansa na nowy start. Nowy premier podczas wznowionych negocjacji na temat autonomii Katalonii ma szansę wykazać się mądrością. Jeszcze lepiej, jeśli nowy rząd otworzy Katalończykom drogę do referendum, tak by argumenty za i przeciw niepodległości mogły być odpowiednio odświeżone. To korzyść, na którą warto poczekać.