Choć po wczorajszych zamachach Francja zamknęła granice, to samoloty lądują i startują normalnie. Trzeba jednak liczyć się z opóźnieniami.

Po wczorajszych zamachach na lotniskach w całej Francji wzmocniono środki bezpieczeństwa. Zarówno na lotnisku De Gaulle’a jak i Orly widać policjantów z psami, a nawet żołnierzy. Linie lotnicze nie odwołują lotów, ale Air France informuje o średnio 40-minutowych opóźnieniach. Do odprawy tworzą się bowiem długie kolejki pasażerów, którzy są sprawdzani dokładniej niż zwykle. „To normalne. Dobrze, że są takie dokładne kontrole. To nie jest duży problem” - mówi Slavko z Chorwacji, którzy wraca z Francji do domu.

Kolejki tworzą się także do wyjścia z lotniska. Wszystko dlatego, że francuskie władze przywróciły niedawno kontrole na granicach w związku z kryzysem migracyjnym. „Przyjechaliśmy na wycieczkę. To była długa kolejka. Myśleliśmy, że to zajmie chwilę i byliśmy zaskoczeni, że to tak długo trwało” - mówi turysta z Pakistanu Ahmed.

Jak relacjonuje z Paryża specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, sytuację tych, którzy przylatują do stolicy Francji, komplikuje strajk związków zawodowych. Z tego powodu z lotniska nie można dostać się do miasta metrem, a jedynie autobusami i taksówkami.

Wczoraj w atakach przeprowadzonych przez Państwo Islamskie w sześciu miejscach francuskiej stolicy zginęło co najmniej 128 osób, a ponad 300 zostało rannych. >>> Czytaj więcej

Reklama