W piątkowych zamachach w Paryżu zginęły 132 osoby, a ponad 350 zostało rannych, w tym wiele jest w stanie krytycznym. Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie, dżihadystyczna organizacja, która ogłosiła kalifat w Iraku i Syrii.

Francuskie myśliwce bombardujące dokonały w niedzielę wieczorem zmasowanego ataku na umocniony bastion Państwa Islamskiego (IS) w mieście Ar-Rakka na północy Syrii - poinformowało francuskie ministerstwo obrony. Zniszczono ośrodek dowodzenia, centrum rekrutacji dżihadystów, skład amunicji i ośrodek szkoleniowy.

Nalotu dokonano w koordynacji z siłami USA po dwóch dniach od skoordynowanych ataków terrorystycznych w Paryżu.

Prezydent Francji Francois Hollande określił te ataki jako "akt wojenny" i zapowiedział "bezlitosną odpowiedź".

Reklama

"Jeśli mamy do czynienia z wydarzeniami o takiej skali, jak w piątek w Paryżu, to inwestorzy wolą pozostawać na uboczu i nie wchodzić w ryzykowne aktywa" - mówi David Lennox, analityk rynku surowców w Fat Prophets w Sydney.

"Mamy po tym wzrost kursu dolara, a to wywiera presję na ceny surowców" - mówi Lennox.(PAP)

W ubiegłym tygodniu miedź na LME staniała o 3,3 proc.

>>> Czytaj też: Koniec epoki europejskiego spokoju. Rozpoczęła się wojna światów