Na rynku robi się coraz bardziej nerwowo przed czwartkowym wystąpieniem Mario Draghi. Oczekiwania są wygórowane, i nie daj Boże, by coś poszło nie tak.

Na razie nie widać sygnałów, by EBC zmieniał front, ale wystarczy, by pojawił się jakiś kontrolowany przeciek z sugestią modyfikacji priorytetów, a rynek oszaleje. Wtorek i środa nie będą łatwe.

Wskaźniki raczej nie wstrząsną rynkiem, choć w normalnych czasach, czyli jeszcze kilka tygodni temu, mogłyby sporo namieszać. W dużej liczbie gospodarek – od Chin po Europę i Stany Zjednoczone – pojawią się wskaźniki PMI, do których inwestorzy są zwykle mocno przywiązani. Chiny nieco zawiodły, Europa – jak zawsze – od Sasa do Lasa, ze świetna Hiszpanią, stojącą w miejscu strefą euro, słabnącą Francją i Szwajcarią. Po południu wskaźniki koniunktury zaprezentują Amerykanie.

Rynek tak bardzo przejmuje się Mario Draghi, że na razie słabo reaguje na wczorajszą interesującą wiadomość, a mianowicie na przyjęcie chińskiego juana do koszyka SDR (Special Drawing Rights). Pozostałe waluty w koszyku, czyli dolar, euro, funt i jen, musiały się nieco ścieśnić. Co ciekawe, najbardziej spadły udziały euro - z 37,4 proc. do 30,9 proc. Nie jest to dobra wiadomość dla wspólnotowej waluty.

>>> Czytaj też: Wielki sukces Chin. Juan dołączył do światowej elity

Reklama