Zmieniają się przepisy dotyczące ubezpieczeń inwestycyjnych. Kontrowersyjne polisy z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, tzw. polisolokaty, nie znikną z rynku, ale nie będą już one tak kłopotliwe dla klientów, jak obecnie. Mimo szumu wokół tych ubezpieczeń ich sprzedaż ma się dobrze.

Chyba żadne produkty finansowe, oprócz kredytów hipotecznych we frankach, nie wzbudziły ostatnio tyle emocji co polisy z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK), zwane potocznie, choć nieprawidłowo, polisolokatami. Klienci narzekają na gigantyczne opłaty likwidacyjne, sięgające nawet 100 proc. zgromadzonych oszczędności w pierwszych latach trwania umowy, na niezrozumiałe powiązania przyszłego wyniku inwestycyjnego z indeksami trudnymi do zrozumienia przez klientów, a także na stosowanie przez doradców nieuczciwych sztuczek przy sprzedaży, prowadzące do zakupu polis przez osoby, którym są one niepotrzebne.

>>> Polecamy: Polisolokaty, czyli spirala beznadziejnych oszczędności

Czym są problematyczne polisy

Polisy z UFK to produkty, w których część składki trafia do ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych, które zamieniają pieniądze klientów w różnego rodzaju aktywa w sposób podobny do klasycznych funduszy inwestycyjnych. Część tych produktów zawiera wysokie opłaty likwidacyjne. Związane jest to z wysokimi kosztami akwizycji w stosunku do składki, sięgającymi nawet 100 proc. składki rocznej w umowach ze składką regularną. Powoduje to, że klienci wycofujący się z polis przynosiliby straty ubezpieczycielom, którzy zabezpieczyli się przed tym ustalając wysokie opłaty likwidacyjne.

Reklama

Wokół tych opłat, a także nieprawidłowości przy sprzedaży oraz niezrozumiałych dla przeciętnych śmiertelników konstrukcji produktów przetaczają się od pewnego czasu burze. Stowarzyszenie Przywiązani do polisy szuka chętnych do pozwów zbiorowych przeciw ubezpieczycielom, równocześnie zasypując pismami prokuraturę, KNF, a nawet Kancelarię Premiera. W obronie klientów staje Rzecznik Finansowy (wcześniej Rzecznik Ubezpieczony), od niedawna wyposażony w uprawnienie do nakładania kar finansowych na instytucje finansowe, z czego jeszcze nie miał okazji skorzystać.

Kary związane z misselingiem przy sprzedaży polis inwestycyjnych nałożył natomiast prezes UOKiK, który wpływa na ubezpieczycieli nie tylko przy pomocy sankcji finansowych, ale też nakłaniając ich – z częściowo dobrym skutkiem – do obniżania wysokości opłat likwidacyjnych. Najbardziej problematyczne firmy nie dogadały się z UOKiK. Jeśli portfele inwestycyjne są duże, a warunki oferowane klientom były kiepskie, to takich firm może nie być stać na rezygnację z wygórowanych opłat likwidacyjnych.

Ofiarą systemu sprzedaży polis inwestycyjnych i gigantycznych prowizji wypłacanych z góry padli sami ubezpieczyciele. Nieuczciwi pośrednicy żerowali nie tylko na klientach, ale na swoich chlebodawcach. Oszuści wyłudzili od firm ubezpieczeniowych co najmniej 100 mln zł. W Poznaniu działał gang zajmujący się wyłudzaniem prowizji za sprzedaż polis inwestycyjnych, a w jego działalność zamieszany był dyrektor z centrali ING Życie.

Problemy z polisami z UFK wykorzystał rynek usług prawnych. Nie tylko profesjonalni pełnomocnicy występują w sprawach poszkodowanych, ale także nielubiane przez ubezpieczycieli kancelarie odszkodowawcze. Niewątpliwie „rynek” ten odkrył kolejną niszę stworzoną przez ubezpieczycieli, tworząc sytuację analogiczną z likwidacją szkód komunikacyjnych, gdzie ubezpieczyciele stworzyli również rynek kancelarii odszkodowawczych. Do Rzecznika Finansowego docierają sygnały o coraz bardziej natarczywym poszukiwaniu klienta przez „kancelarie”. Można więc się spodziewać, że ten rynek rozwinie się jeszcze bardziej.

>>> Czytaj też: Polisolokaty z premedytacją. Sprzedając polisy, skazywali klientów na straty

– Negatywne praktyki, jakie miały miejsce w branży w przeszłości, zahamowały rozwój tych produktów i położyły cień na ich jakość i reputację niektórych zakładów ubezpieczeń – uważa Rafał Piotrowski, dyrektor Działu Rozwoju i Marketingu Produktów w MetLife. – Cała branża ma teraz do odrobienia pracę domową, a jej efekty będziemy obserwować już na początku 2016 roku.

Mimo tych wszystkich zmian, na razie wyniki sprzedaży pokazują rosnące zainteresowanie klientów ubezpieczeniami o charakterze inwestycyjnym. Produkty ubezpieczeniowo-inwestycyjne stanowiły według danych za 2013 r. 57 proc. dobrowolnych oszczędności długoterminowych.

– Wydaje się to dużo, natomiast największy kłopot w tym, że ogółem oszczędności długoterminowe w strukturze aktywów gospodarstw domowych stanowią jedynie 5,6 proc. – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu PIU.

O dziwo, klienci towarzystw, które obniżyły opłaty likwidacyjne w tego typu ubezpieczeniach także nie rzucili się do wypłacania pieniędzy. Jak podaje Katarzyna Wit, dyrektor departamentu indywidualnych ubezpieczeń osobowych w Allianz Polska, firma ta nie zaobserwowała wzrostu rezygnacji i raczej nie spodziewa się gwałtownych reakcji klientów.

Nowe regulacje

Szum wokół tzw. polisolokat doprowadził do zmian w przepisach. Według nowej regulacji opłaty likwidacyjne nie będą mogły przekraczać 4 proc., ale zmiany te dotyczyć będą nowych umów, a nie tych, które obecnie trwają. Zmiany regulacyjne wpływają na kształt ofert ubezpieczeniowo–inwestycyjnych: z jednej strony na przejrzystość ogólnych warunków ubezpieczenia i prezentację kosztów, z drugiej strony na konieczność przeprowadzenia analizy dopasowania do potrzeb klienta.

– Kluczowy jest też wzrost znaczenia ochrony ubezpieczeniowej. I to według nas na tym elemencie będzie koncentrowała się oferta tych polis – uważa Piotrowski.

Nowa regulacja nie oznacza końca egzystencji tego typu produktów na rynku, ale na pewno konieczność modyfikacji konstrukcji produktów z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym.

Nie nastąpi to w drodze rewolucji.

– Ucywilizowanie oferty inwestycyjnej będzie trwało parę lat – mówi Adam Uszpolewicz, prezes Avivy. – Akcent będzie postawiony na produkty ochronne oraz produkty z gwarantowaną wartością wykupu. Te ostatnie jednak, przy rekordowo niskich stopach procentowych, nie mogą być dla klientów korzystne pod względem inwestycyjnym.

Niewykluczone też, że zakłady ubezpieczeń będą próbowały w inny sposób przerzucić koszty na klientów.

– Ustawa o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej reguluje tylko wysokość opłat likwidacyjnych. Może więc zdarzyć się, że pojawią się inaczej skonstruowane opłaty – zauważa Adam Uszpolewicz. – Jak w każdym biznesie, tak i w ubezpieczeniach pewien racjonalny poziom kosztów musi zostać pokryty, aby produkt trafił do klientów i spełniał ich oczekiwania, a te są coraz wyższe.

Zauważyć przy tym trzeba, że obecnie sprzedawane produkty różnią się – z korzyścią dla klientów – od tych, które były w sprzedaży kilka lat temu i które były źródłem problemów. Część rynku już dziś stosuje oczywiście wspomniane zasady i podejście, zwłaszcza w segmencie produktów inwestycyjnych ze składką jednorazową, dystrybuowanych przez banki dla zamożnych klientów.

– Nowe regulacje już wpłynęły na ofertę i to znacznie. Wystarczy wspomnieć o zastąpieniu formy grupowej przez indywidualną, a także o znaczącym zwiększeniu się liczby informacji, która musi być przekazywana klientowi – podkreśla Jan Grzegorz Prądzyński.

Po stronie rynku i otoczenia regulacyjnego dostrzegalne są już wyraźne działania mające na celu zmianę konstrukcji tych produktów.

– Oferty inwestowania w ramach ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych w dalszym ciągu będą dostępne i będą znajdować swoich odbiorców, nastawionych na regularne inwestowanie, natomiast na pewno nie będą już zawierały opłat likwidacyjnych na poziomach spotykanych do tej pory w Polsce – wyjaśnia Sławomir Tryfon, dyrektor ds. portfela produktowego w Nationale-Nederlanden. – Takie produkty, umożliwiające elastyczne inwestowanie bez silnych obwarowań czasowych, już się pojawiają.

Intencją ustawodawcy jest też przejrzystość tego typu produktów dla klientów. W tym ma pomóc obowiązkowa analiza potrzeb czy dokumentacja produktowa dostosowana do indywidualnej oferty dla klienta.

– Pozostaje pytanie, czy taka duża ilość szczegółowych informacji służy przejrzystości. W tym przypadku wiele zależy również od dystrybutorów i tego, jak będą oni informować klientów i na ile skutecznie będą w tym obszarze kontrolowani przez ubezpieczycieli – obawia się Katarzyna Wit.

Kolejnym czynnikiem, który może mieć znaczny wpływ na to, czy rynek będzie się dalej rozwijał, jest aktywność dystrybucyjna TFI.

– Dzisiaj obserwujemy, że produkty z UFK coraz bardziej zbliżają się do oferty funduszy inwestycyjnych. To, w połączeniu z działaniami instytucji nadzoru, które prowadzą do obniżenia barier wyjścia z ubezpieczeń, nawet tych zawartych kilka lat temu, może spowodować przesunięcie części aktywów ubezpieczycieli do funduszy, a z kolei ubezpieczyciele będą wracać do swoich korzeni i oferować klientom ochronę ubezpieczeniową i oszczędności oparte bardziej o tradycyjne produkty na życie i dożycie niż w formie czystych inwestycji. To może też mieć wpływ na zmianę rodzaju produktów wykorzystywanych do zabezpieczenia emerytalnego – podkreśla Katarzyna Wit.