Powszechny pogląd o dotowaniu górnictwa przez Polaków z ich podatków jest nieprawdziwy. Decyzja o wykupie węgla ze zwałów pozwala uniknąć natychmiastowego bankructwa sektora.

W przyszłości dobrą decyzją może się okazać sprzedaż kopalni firmom energetycznym. Nie zwalnia to jednak rządu z konieczności przeprowadzenia gruntownej reformy. Historia pokazuje pozytywne przykłady.

Większość artykułów i raportów analitycznych w ostatnim okresie wskazuje na aspekty związane z zatrudnieniem i świadczeniami socjalnymi oraz zmianami strukturalnymi (przejmowanie kopalni przez spółki energetyczne, itp.). Szeroko debatowana jest kwestia pomocy publicznej i roli państwa, jako regulatora. Decyzje takie, jak deklaracja wykupu węgla ze zwałów przez Agencję Rezerw Materiałowych jest o tyle dobra, że pozwala uniknąć natychmiastowego bankructwa sektora. Z kolei przejęcie zrestrukturyzowanej już KWK Brzeszcze przez Tauron czy Bogdanki przez Eneę może w przyszłości okazać się niezłą decyzją. Jednak nie zwalnia to rządu z konieczności przeprowadzenia gruntownej reformy sektora. Co ważne, samo życie zaczyna podpowiadać rozwiązania.

Długa perspektywa

O tym, dlaczego nie warto pochopnie zamykać kopalń, najlepiej świadczy kilka przypadków z Polski. Najbardziej negatywnym z nich jest chyba sprawa KWK Morcinek. Decyzję o jej budowie podjęto w latach 70. XX wieku. Usytuowana była w Kaczycach, w pobliżu granicy polsko-czechosłowackiej. Po jej drugiej stronie działały już wtedy dwie kopalnie eksploatujące to samo złoże. Obawiano się, że z czasem mogą one zacząć wydobywać węgiel także z jego polskiej części. Budowa rozpoczęła się w roku 1978 i trwała do początków przemian ustrojowych w Polsce. W jej toku odkryto znacznie bogatsze pokłady, niż się spodziewano. Z braku środków oraz wobec „trwałej nierentowności” wywołanej panującymi w początku lat ’90. XX wieku niskimi cenami surowca, kopalnia została zamknięta i zasypana, mimo protestów ekspertów. Twierdzili oni, że trwałe zamykanie kopalni gospodarujących na dużych złożach nie ma sensu ekonomicznego i należy po prostu czasowo zaniechać wydobycia zarazem poddając je konserwacji. Jak się później okazało, złoża należące do kopalni Morcinek zyskały na atrakcyjności. Dziś stara się je uruchomić prywatna spółka NWR Karbonia, należąca do zarejestrowanej w Amsterdamie spółki New World Resources. Jest ona również operatorem kopalni po czeskiej stronie granicy.

Reklama

Istnieją jednak również przypadki pozytywne. Zakład Górniczy Siltech jest spółką założoną przez grupę śląskich biznesmenów, operuje w części wyrobiska dawnej KWK Pstrowski, która potem zmieniła nazwę na Jadwiga. Została ona zamknięta w roku 2000. Prezes Siltechu, Jan Chojnacki, był wówczas jej dyrektorem i sprzeciwiał się tej decyzji, uznając ją za pochopną, zwłaszcza wobec zakończonej inwestycji uruchomienia nowej ściany. Jak się okazało, miał rację. W fatalnym dla polskiego górnictwa roku 2014 Siltech potrafił wypracować 300 tys. zł zysku netto.

Podobnie wyglądała historia Silesii. Jako kopalnia należąca do Kompanii Węglowej, w roku 2010 przyniosła 100 mln zł straty, KW chciała doprowadzić do jej zamknięcia. Pracownicy wiedzieli jednak, że zakład dysponuje ogromnymi złożami. Założyli spółkę pracowniczą, wprowadzili nowe standardy zarządzania i udało im się pozyskać inwestora z Czech. Dziś Silesia jest najbardziej wydajną kopalnią na Śląsku. Na początku roku je władze spodziewały się, że w 2015 roku po raz pierwszy wypracuje zysk, choć może to być trudne. W obliczu śmiertelnego zagrożenia sama Kompania Węglowa zaczyna się reformować. W połowie czerwca Krzysztof Sędzikowski, prezes KW, zapowiadał w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że na koniec roku koszty wydobycia tony węgla spadną z prawie 300 zł do 225 zł za tonę, a osiągnięcie „trwałej rentowności” jest realne w 2017 r.

Na szanse stojące przed polskimi kopalniami mogą także wskazywać plany inwestycyjne firm prywatnych, jak Kopex czy niemiecka HMS Bergbau. Rentowność górnictwa liczy się bowiem w perspektywie dekad, a nie lat.

Wydać, ale z sensem

Polskie górnictwo ma jeszcze duże możliwości w zakresie obniżania kosztów produkcji. Sprawą pierwszą są podatki nakładane na wszystkich jej etapach (wliczając usługi okołogórnicze), które stanowią łącznie ponad 1/3 ceny końcowej produktu. W społeczeństwie panuje mylne przekonanie na temat znaczenia sektora węglowego dla finansów publicznych. Powszechny pogląd o dotowaniu go przez Polaków z podatków jest nieprawdziwy. Spółki sektora płacą 7 mld zł podatków rocznie i tylko w wyjątkowych sytuacjach państwo dopłaca do niego (netto). Obniżenie tych danin znacząco poprawiłoby konkurencyjność górnictwa. Jest to zresztą postulat ogólny – jeśli Polska chce stać się potęgą przemysłową, musi zreformować finanse publiczne i obniżyć opodatkowanie produkcji, w szczególności pracy.

Istotny jest także aspekt innowacyjności sektora i włączania go w funkcjonowanie lokalnych społeczności. Ciekawy projekt o nazwie WestWAMP przeprowadzono w Australii. Jego celem było zagospodarowanie metanu ulatniającego się w toku pracy kopalni Illawara Coal. Projekt kosztował 30 mln dolarów australijskich, w efekcie doprowadził do wykorzystania zasobów tego gazu w sposób wystarczający do dostarczenia energii elektrycznej do 60 tys. gospodarstw domowych w miejscowościach Appin i Douglas Park. W Polsce możliwości w tym zakresie są bardzo duże. W 2013 r. z krajowych kopalni ulotniło się ok. 880 mln m3 metanu, z których odzyskano zaledwie ok. 250 mln. Trwają prace nad poprawą tego wyniku. Pilotażowy projekt Państwowego Instytutu Geologicznego, który pozwoli na odzyskanie 50-70 proc. ulatniającego się metanu zakończył się zaledwie kilkanaście dni temu w kopalni Mysłowice-Wesoła. Osiągnięcie takiego współczynnika dla całego górnictwa to przy dzisiejszych cenach gazu ziemnego możliwość osiągnięcia przychodu rzędu pół miliarda złotych, nie wspominając o poprawie warunków pracy i bezpieczeństwa w kopalniach. Ponadto w myśl zasad ekonomii społecznej, każda kopalnia odzyskująca metan może w ten sposób świadczyć usługi miejscowej ludności, np. w zakresie dostawy gazu ziemnego lub ciepła.

Możliwe, że metanizacja węgla w ogóle okaże się bardzo przyszłościowa. Wiele drobnych złóż i niewydobytych resztek węgla jest zbyt rozproszonych, by budować dla nich osobne kopalnie. Rozwiązaniem może być podziemne zgazowanie surowca. Pierwsze udane próby ma za sobą KWK Wieczorek. Zakład ten urasta ostatnio do miana najbardziej innowacyjnego w polskim górnictwie. Kolejnym dowodem na to jest reorganizacja i zmiana technologii wydobycia, która znacząco zwiększyła udział sortymentów grubych typu kostka i orzech, których cena jest półtora do dwóch razy wyższa, niż miału węglowego – odbiorcy kupują je na pniu. To swoją drogą ciekawy przyczynek do rozważań na temat sposobu prezentowania statystyk. W przypadku węgla, tona tonie nie równa i wiele zależy od tego, jaki produkt końcowy kopalnia oferuje.

Podobnie ma się rzecz z gospodarowaniem odpadami. Na zwałach wciąż zalegają ogromne ilości pyłu węglowego, który niegdyś nie nadawał się do gospodarczego wykorzystania, współcześnie zaś stanowi pełnowartościowe paliwo do kotłów pyłowych. Pojawiają się także możliwości odzyskiwania rud metali z hałd i wyrobisk górniczych, co dodatkowo będą prawdopodobnie wspierać unijne regulacje dotyczące gospodarki odpadami. Tego typu technologie są aktualnie rozwijane w Stanach Zjednoczonych i mogą się okazać bardzo atrakcyjne, zwłaszcza w obszarze odzyskiwania metali ziem rzadkich.

Planowanie długoterminowe

Najważniejszą sprawą w reformie górnictwa będzie jednak długofalowa wizja, czym ma ono być i jaką rolę pełnić w krajowej energetyce. W przeciwnym razie podejmowanie miliardowych i wieloletnich inwestycji nie będzie miało sensu ekonomicznego. A z drugiej strony, likwidowanie znaczącej części, albo całego sektora po trzech latach gorszej koniunktury może okazać się jednakowo szkodliwe. Mało kto pamięta, że przed kryzysem, który zaczął się w roku 2013, górnictwo przeżyło dekadę prosperity. A że w dużej mierze ją przespało i przejadło, to już zupełnie inna historia.

Tekst powstał m.in. na podstawie materiałów przygotowanych przez autora w ramach projektu „Nowoczesne górnictwo made in Poland” sfinansowanego przez Centrum im. Adama Smitha.