Na wiosnę w Czechach może przestać działać elektrownia w Dukovanach. Wtedy to kończy się certyfikacja dla pierwszego bloku. Pozostałe zaś nękają ciągłe awarie.

Od marca Czechy, które do tej pory były lokalną potęgą energetyczną mogą nagle stać się jednym z większych importerów prądu. Wszystko za sprawą elektrowni atomowej w Dukowanach. Certyfikat wydany dla pierwszego bloku straci ważność w marcu przyszłego roku, a szefowa czeskiego Państwowego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Atomowego już teraz powiedziała, że na razie nie ma szans na jego przedłużenie.

Chodzi nie tylko o to, że właściciel elektrowni - konsorcjum CEZ - nie uzupełnił większej części dokumentów, ale przede wszystkim o to, że na miejscu cały czas trwają
kontrole, zaś sam blok od kilku tygodni jest wyłączony. Sytuacje dodatkowo komplikuje fakt, że elektrownia jest w złym stanie. Od października z czterech bloków działa tylko jeden.
Ograniczenia w produkcji energii elektrycznej występują też w elektrowni atomowej w Temelinie, którą przez całe drugie półrocze również nękały nieustanne awarie.