Od wielu miesięcy międzynarodowa społeczność inwestycyjna próbuje oszacować skalę spowolnienia w chińskiej gospodarce i jego wpływ na globalny wzrost gospodarczy. Trudno się dziwić – wszak Chiny to druga największa na świecie gospodarka, odpowiadająca obecnie za generowanie lwiej części globalnego PKB. Obawy te były zresztą jedną z głównych przyczyn sierpniowo-wrześniowej przeceny na globalnych rynkach akcji – największej od 2011 roku.

Aby jednak bliżej zrozumieć procesy zachodzące obecnie w Chinach, należy przede wszystkim wspomnieć o trwającej obecnie transformacji tamtejszej gospodarki. Ma ona na celu zmianę dotychczasowego modelu wzrostu gospodarczego opartego na inwestycjach na model, w którym głównym motorem rozwoju będzie głównie konsumpcja. Ciekawych informacji dostarczają odczyty makroekonomiczne obrazujące aktywność „starych” Chin, a więc tych opartych na inwestycjach, oraz „nowych”- opartych na konsumpcji.

>>> CZYTAJ WIĘCEJ: Chiny to ogromna szansa dla Polski

Patrząc na odczyty produkcji przemysłowej czy inwestycji w rzeczowe aktywa trwałe („stare” Chiny), rzeczywiście można dostrzec dosyć istotne spowolnienie aktywności w gospodarce – w obu przypadkach spadek dynamiki o blisko 50% w ciągu tylko dwóch lat (odpowiednio z 10,3% do 5,6% i 20,1% do 10,2%) wygląda groźnie. Podobny obraz wyłania się z danych dotyczących importu. Pomimo, że w listopadzie zanotował on spadek niższy od oczekiwań (-5,6% względem oczekiwanych -11,9%), to praktycznie od roku pokazuje ujemne dynamiki.
Jak to jednak zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Wzrost oparty na konsumpcji ma to do siebie, że jest mniej surowcochłonny niż oparty na inwestycjach strukturalnych, a Chiny to największy światowy konsument surowców przemysłowych. Liczby mówią same za siebie. Państwo środka jest odpowiedzialne za zużycie ponad 70% globalnej podaży węgla koksującego oraz blisko 50% metali, takich jak aluminium, nikiel czy cynk.

Reklama

Większą część tych surowców Chiny importują, a ich głównym dostarczycielem jest Australia. Jeżeli spojrzymy na australijski eksport do Chin, to od blisko dwóch lat jego wartość rzeczywiście maleje (z blisko 8,5 mld USD na przełomie 2013 i 2014 do 5,5 mld USD na koniec lipca 2015 r.). Z drugiej jednak strony eksport do Chin z innych krajów azjatyckich, takich jak Korea Południowa czy Japonia, ma się całkiem nieźle. We wspomnianym okresie utrzymuje się on na względnie stałym poziomie. Po chwilowym dramatycznym spadku w pierwszej połowie tego roku, który nastąpił w wyniku krachu na chińskiej giełdzie, w drugiej połowie roku eksport powrócił do wartości sprzed krachu.

Informacja o co najmniej przyzwoitym eksporcie do Chin z ww. krajów pozwala nam płynnie przejść do tezy o „nowych” Chinach, a więc tych opartych na konsumpcji. Solidny popyt na japońską i koreańską elektronikę oraz samochody pokazuje, że chiński konsument jest dosyć odporny na zawirowania rynkowe w Chinach. Potwierdzeniem tej tezy są także dane z samych Chin – zarówno sentyment konsumentów, jak i sprzedaż detaliczna to jasne punkty na mapie chińskich danych makro. Co prawda dynamika sprzedaży detalicznej nieco spowolniła względem odczytu sprzed dwóch lat (z 13,3% do 11%), ale w dalszym ciągu jest to przyzwoity dwucyfrowy wzrost.

>>> CZYTAJ WIĘCEJ: Juan w koszyku najważniejszych walut świata

Sentyment konsumentów natomiast utrzymuje się na poziomie praktycznie identycznym jak dwa lata temu. Podobnie jak w przypadku japońskiego czy koreańskiego eksportu do Chin zanotował on dynamiczny spadek w pierwszym półroczu 2015 r., ale od tamtego czasu znajduje się w trendzie wzrostowym. Warto przy tym zaznaczyć, że na razie jest to wzrost wspomagany działaniami chińskich władz, które wprowadziły szereg zachęt dla chińskiego konsumenta. Dla przykładu, obniżka podatku na zakup nowych samochodów spowodowała, że Chińczycy masowo zaczęli kupować nowe auta. Wzrost ich sprzedaży r/r w październiku wyniósł ponad 13%, podczas gdy jeszcze w lipcu był to spadek o ponad 6,5%. Ostatnio obniżono też wielkość wymaganego wkładu własnego na zakup nieruchomości, co ożywiło aktywność na rynku nieruchomości.

Próbując przewidzieć przyszłą dynamikę wzrostu gospodarczego zasadne wydaje się odpowiedzenie na pytanie, czy ten chiński eksperyment może się udać w dłuższym okresie. Uważam, że jest na to duża szansa. Chiny zamieszkuje blisko 1,4 mld mieszkańców, których zadłużenie jest stosunkowo niewielkie (tylko 26% w relacji do chińskiego PKB), a stopa oszczędności wysoka (31%). Podstawy do wzrostu konsumpcji są więc dosyć silne.

Zachęty wprowadza też chiński rząd. O tych doraźnych już wspomniałem, natomiast wśród tych, których skutek będzie widoczny dopiero w perspektywie kolejnych lat, główną zachętą powinno być odejście od polityki jednego dziecka. W dłuższym terminie powinno ono wpływać na wzrost konsumpcji. Doniosłą rolę czynnika demograficznego potwierdza przykład innego azjatyckiego kraju o ponadprzeciętnym przyroście naturalnym – Indii. Według Indyjskiego Urzędu Statystycznego, w ostatnich 5 latach wydatki konsumpcyjne w ujęciu realnym wzrosły tam o blisko 34%.

Czy więc chińska transformacja jest skazana na sukces? Oczywiście nie. Jak wspomniałem jest na to duża szansa, ale istnieje także sporo ryzyk. Po pierwsze ważne jest to, czy Chińczycy będą skłonni wydawać swoje oszczędności po wycofaniu zachęt ze strony chińskiego rządu. Do tej pory bywało z tym różne. Po drugie, odejście od polityki jednego dziecka niekoniecznie musi spowodować masowy wzrost nowych urodzeń w Chinach.

>>> CZYTAJ WIĘCEJ: Dzięki Pekinowi staniemy się bogatsi niż Niemcy?

Komunistyczna Partia Chin już w 2013 roku poluzowała zasady związane z polityką jednego dziecka (uprawnienia do posiadania więcej niż jednego dziecka nabyło w związku z tym około 11 mln małżeństw w Chinach, ale w 2014 r. jedynie niespełna milion par wystąpiło o zgodę na posiadanie drugiego dziecka (spodziewano się około 2 mln aplikacji). Jedno jest pewne - sukces transformacji chińskiej gospodarki, bądź jego brak, wpłynie znacząco na światowe PKB oraz sentyment na globalnych rynkach finansowych w kolejnych latach.

Radosław Piotrowski, zarządzający funduszami Union Investment TFI