Ekonomiści, inwestorzy i banki centralne na całym świecie z zapartych tchem czekali na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że będą one jednym z głównych determinantów decyzji Fed dotyczącej podwyżki stóp procentowych. Chiny, druga największa gospodarka globu, mogą tylko pomarzyć o takim stopniu podekscytowania.

Stopa bezrobocia w Chinach oficjalnie wynosi tylko ok. 4 proc. i nie zmienia się od lat. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza spokoju nie zakłócił nawet najmniejszy wzrost tego wskaźnika. W ciągu trzech pierwszych kwartałów tego roku, w Państwie Środka stworzono rzekomo ponad 10 mln miejsc pracy. To więcej niż cel przyjęty przez chiński rząd na cały 2015 rok.

Za tak dynamicznym wzrostem zatrudnienia tylko w niewielkim stopniu stoi rozwijający się chiński sektor usługowy. Chińskie władze prawdopodobnie zaniżają dane o liczbie bezrobotnych i zawyżają statystyki dotyczące wzrostu gospodarczego. Prawda jest jednak taka, że Chinom wiodłoby się lepiej z jeszcze wyższym bezrobociem.

>>> Czytaj też: Wielkie zmiany w Chinach. Czy transformacja pogrąży Pekin?

Reklama

Taki wniosek może wydawać się absurdalny. W swoim styczniowym raporcie ekonomiści banku HSBC podkreślali, że Chiny muszą tworzyć w miastach 14 mln nowych miejsc pracy rocznie, by utrzymać stabilizację na rynku pracy. Jednocześnie jednym z głównych problemów, z którymi teraz musi radzić sobie chińska gospodarka, jest nadwyżka mocy produkcyjnych w branży stalowej, w produkcji metalu i cementu i innych gałęziach przemysłu, budowanych w czasach chińskiego prosperity. Teraz, gdy wartość inwestycji w tych branżach hamuje, coraz więcej fabryk zaczyna być tak naprawdę zbędnych.

Być może niskie statystyki liczby bezrobotnych mogą odzwierciedlać fakt, że chińskie fabryki nie są zamykane, a ich działalność nie jest ograniczana, przez co nie zwalniają pracowników wystarczająco szybko. Zdaniem Laury Zhai, dyrektora oddziału agencji Fitch w Hongkongu, Chiny muszą ograniczyć mocne produkcyjne w branży stalowej co najmniej dwa razy mocniej niż jest to planowane. Tylko wtedy sektor ten ma szansę na ożywienie. Jak wynika z szacunków, fabryki w Państwie Środka tracą teraz nawet 50 dol. na 1 tonie stali.

Jednak straty te wykraczają znacznie dalej poza bilanse poszczególnych firm. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przeprowadził w lipcu badanie chińskiego rynku pracy. Wynika z niego, że utrzymywanie zatrudnienia tak wielu pracowników w państwowych spółkach hamuje postęp gospodarczy w całym kraju. „Choć takie ‘chomikowanie’ pracowników w państwowych koncernach pomaga złagodzić negatywne skutki dla zatrudnienia w dobie spowalniającej gospodarki, zbyt długie przeciąganie takiej polityki może obniżyć elastyczność rynku pracy i prowadzić do nieefektywnej alokacji środków i ograniczenia produktywności” – czytamy w raporcie MFW. Innymi słowy, dzisiejsze oszczędzanie miejsc pracy uderzy we wzrost gospodarczy w przyszłości.

Strach przed zwolnieniami i potencjalnymi niepokojami społecznymi powstrzymuje Chiny przed gruntowym zreformowaniem sektora państwowego. „Ogłoszony we wrześniu tego roku rządowy plan poprawy sytuacji w państwowych spółkach, mógłby zachęcić niektóre firmy do zwiększania efektywności, jednak wiele firm jest nastawionych na „dobrobyt ogółu” – pisze państwowa agencja informacyjna Xinhua. Te ostatnie istnieją po to, by poprawiać jakość życia obywateli i dostarczać dobra i usługi publiczne - przede wszystkim służąc jako swego rodzaju banki pracy.

Konieczność utrzymania stałego poziomu zatrudnienia napędza też niezdrową obsesję Chin na punkcie wzrostu PKB. Podczas konferencji prasowej w 2014 roku premier Li Keqiang podkreślał, że kraj musi rozwijać się odpowiednio szybko, „by zapewnić pełne zatrudnienie i dbać o rozsądny wzrost dochodów ludności”. W ciągu ostatnich 10 lat chiński bank centralny wielokrotnie obniżał stopy procentowe i podejmował inne działania zmierzające do wzmocnienia akcji kredytowej – mimo, że zadłużenie Chińczyków niepokojąco rosło. Wielki plan odbudowy Nowego Szlaku Jedwabnego także może się okazać marnotrawstwem z punktu widzenia firm budowlanych, producentów sprzętu i innych przedstawicieli starego przemysłu Chin, którzy zatrudniają tysiące osób.

Władze Chin mają już jednak doświadczenie w stawianiu czoła masowym zwolnieniom na rynku pracy. W wyniku gruntownych zmian przeprowadzanych w sektorze państwowym w latach 90-tych ubiegłego wieku pracę straciły miliony Chińczyków. Wtedy jednak gospodarka Państwa Środka przeżywała boom i była w stanie szybko zastępować redukowane miejsca pracy w państwowych fabrykach nowymi stanowiskami w sektorze prywatnym.

Tym razem gospodarka znajduje się w fazie transformacji z modelu wzrostu opartego na inwestycjach, co oznacza, że wiele miejsc pracy w sektorze przemysłowym może zniknąć na stałe, a zwolnieni pracownicy nie będą mieć zbyt wielu możliwości znalezienia nowej pracy. MFW szacuje, że usprawnienie państwowych firm i sektorów poprzez szybką redukcję nadwyżki mocy produkcyjnych może doprowadzić w krótkim terminie do wzrostu stopy bezrobocia o 0,5-0,75 pkt proc. Wydaje się to tylko minimalną zmianą, ale w przeliczeniu na konkretne liczby przełoży się to na rzesze nieszczęśliwych, bezrobotnych Chińczyków, mających pretensje do rządu.

Muszą być jednak też pozytywne skutki takiej polityki. Jak wynika z oficjalnych danych, w ciągu pierwszych 10 miesięcy tego roku zyski największych chińskich firm przemysłowych spadły o 2 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2014 roku. W przedsiębiorstwach państwowych, które są głównymi sprawcami nadwyżki mocy produkcyjnej i przechowalniami pracowników, zyski zanurkowały w tym czasie aż o 25 proc.

>>> Czytaj też: Konflikt na Morzu Południowochińskicm może zagrozić światowemu bezpieczeństwu

Aby złagodzić skutki zwolnień, rząd musi przyspieszyć prace związane z deregulacją sektora usług, by stworzyć w nim alternatywne miejsca pracy. Zwalniani pracownicy z branży stalowej i cementowej będą potrzebowali szkoleń, by przekwalifikować się do nowych zawodów. Ci, którym wiek nie będzie już pozwalał na zmianę ścieżki kariery, trzeba będzie zapewnić odpowiednie wsparcie socjalne. W przeciwnym wypadku przyszłość Chińczyków będzie się rysować w ciemnych barwach. MFW daje delikatnie do zrozumienia, że opóźnienia we wdrażaniu reform „mogą wywołać kolejne problemy, które w średnim terminie pogorszą perspektywy zatrudnienia na rynku pracy”. To, że Chiny będą musiały stawić czoła masowym utratom miejsc pracy jest pewne. Pytanie tylko kiedy się to stanie.