Jak zaznacza Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych, małe zainteresowanie organizacjami pracowniczymi wynika przede wszystkim z tego, że zatrudniani są głównie w sektorach i zawodach, w których związki zawodowe nie działają zbyt prężnie. Pracują przede wszystkim w sektorze produkcji, w transporcie i logistyce a także w sektorze hoteli i restauracji. Znacznie rzadziej w sektorach nauki i techniki, administracji publicznej, systemie edukacji i w służbie zdrowia - wymienia Dominik Owczarek.

Anna Grabowska, doradca do spraw społeczno-prawnych w Forum Związków Zawodowych zwraca uwagę w rozmowie z IAR, że Polacy w Wielkiej Brytanii traktowani są podobnie jak pracownicy brytyjscy. Natomiast bardzo niewielu naszych rodaków jest zatrudnianych na umowę o pracę, więc ich pozycja jest słabsza. Pracują przede wszystkim na umowach terminowych. Często także na tak zwanych kontraktach zerowych, czyli tzw. "zero hours", gdzie płaci się tylko za przepracowane godziny bez wynagrodzenia za przestoje, okresy urlopowe czy zwolnienia chorobowe. Takie sposoby zatrudnienia nie dają pewności zawodowej i nie powodują utożsamiania się z pracodawcą. Tak zatrudnionym przynależność do związków zawodowych jest bardzo potrzebna,ale ze względu na brak stabilizacji, nie zapisują się do organizacji pracowniczych. Jest to także problem polski - podkreśla Anna Grabowska.

Poziom wiedzy na temat działalności związków zawodowych jest w Polsce niewielki. Trudno więc oczekiwać, że będzie duży w Wielkiej Brytanii - konstatuje dyrektor Wydziału Międzynarodowego OPZZ, Piotr Ostrowski. Dodaje, że warto byłoby wprowadzić europejską kartę związkowca, na wzór wzajemnego uznawania na przykład ubezpieczenia zdrowotnego. Piotr Ostrowski zwraca uwagę, że takie propozycje pojawiają się już w europejskich związkach zawodowych.
O udziale Polaków w związkach zawodowych w Wielkiej Brytanii rozmawiali dziś w Warszawie uczestnicy seminarium zorganizowanego przez Instytut Spraw Publicznych.

>>> Czytaj też: Unia Europejska przedłużyła sankcje wobec Rosji

Reklama