Kryzys finansowy w Grecji i starcie na linii Ateny - Bruksela zatrzęsły w mijającym roku strefą euro i o mały włos nie doprowadziło do jej załamania. W konsekwencji mogło to być początkiem końca Unii Europejskiej.

Wycieńczeni pięcioletnim kryzysem Grecy na początku tego roku wybierają nowy rząd - skrajnie lewicową Syrizę, która obiecuje im koniec zaciskania pasa i podporządkowywania się twardym regułom gry narzucanym przez władze strefy euro. Nowy grecki premier Aleksis Tsipras staje się symbolem walki z polityką oszczędności i sprzeciwu wobec dominacji niektórych krajów, zwłaszcza Niemiec w Unii Europejskiej. Punkt kulminacyjny sporu pomiędzy Atenami, a Brukselą przypada na lipiec, kiedy to Grecy w ogłoszonym w ich kraju referendum odrzucają warunki zagranicznej pomocy finansowej. Ich dumne „nie” rozchodzi się po całym świecie i stawia pod znakiem zapytania przyszłość wspólnej monety.

Ostatecznie jednak grecki premier, mając przed sobą widmo bankructwa kraju podpisuje porozumienie z wierzycielami i godzi się na kolejne drakońskie reformy w zamian za trzeci pakiet kredytowy dla Grecji.

Do tej pory Ateny zrealizowały prawie 70 proc. żądań wierzycieli i otrzymały początkową transzę w wysokości 16 miliardów euro, a także 5 miliardów euro na dokapitalizowanie greckich banków. Łączna wartość pakietu kredytowego to prawie 86 miliardów euro.

>>> Czytaj też: Lepiej, aby Grecja zbankrutowała? "Kryzys powróci"

Reklama