Brak towarów w sklepach, podwyżki cen, chwiejny kurs rubla i topniejące rezerwy walutowe. Choć to będzie bardzo ciężki rok dla rosyjskiej gospodarki, Kreml nie zamierza rezygnować z wysokich wydatków na armię.

Po prawie 2 tygodniach świętowania Rosjanie wracają dziś do pracy. Jak przewidują eksperci, początek nowego roku nie będzie korzystny dla portfeli przeciętnych obywateli.

Po przerwie świątecznej mają wzrosnąć ceny podstawowych produktów spożywczych. Wielu artykułów nie będzie już w sklepach. Głównie chodzi o dostawy mięsa, ryb, warzyw i owoców z Turcji. Moskwa zamroziła kontakty handlowe z Ankarą po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca przez tureckie myśliwce.

>>> Czytaj też: Mroźne stosunki rosyjsko-tureckie. Łamanie prawa lotniczego?

Reklama

Przed świąteczną przerwą na światowych giełdach spadły ceny ropy, do których przywiązany jest budżet Federacji Rosyjskiej, a to oznacza chwiejny kurs rubla i ubytki rezerw walutowych.

Co prawda rząd Dmitrija Miedwiediewa od wielu miesięcy pracuje nad programami oszczędnościowymi, ale w opinii analityków nie uda się załatać wszystkich dziur budżetowych przy jednoczesnych wysokich wydatkach na armię, a z tych Kreml nie zamierza rezygnować.

>>> Czytaj też: Rosja wciąż się zbroi. Armia w gotowości