Od stycznia do listopada 2015 r. polski eksport wyniósł 685,7 mld zł – podaje Główny Urząd Statystyczny. Był o 7,3 proc. większy niż rok wcześniej. Jeśli trend utrzymałby się i w grudniu, to wartość naszego eksportu towarów zbliżyłaby się do 750 mld zł.

Import rośnie wolniej od eksportu – w pierwszych jedenastu miesiącach minionego roku urósł o 3,6 proc., do 671 mld zł. W całym roku mógł wynieść ok. 730 mld zł. Efekt: pierwsza od wielu lat nadwyżka Polski w handlu zagranicznym.

W najbliższym czasie należy spodziewać się kontynuacji szybkiego wzrostu eksportu. „Strefa euro wyhamowała w nieznacznym stopniu, a nawet już teraz widzimy symptomy dalszej, cyklicznej poprawy. Krótkoterminowo wesprze to polski eksport, dodatkowo korzystający ze słabszego kursu walutowego” – ocenili w raporcie dla klientów ekonomiści mBanku.

Z najważniejszymi partnerami – krajami Europy Zachodniej – nadwyżkę notujemy już od kilku lat. Według GUS, od stycznia do listopada 2015 r. na handlu z pozostałymi członkami Unii Europejskimi byliśmy 144 mld zł na plusie. Nasza nadwyżka w handlu ze strefą euro to 68,5 mld zł.

Na minusie jesteśmy natomiast w rozliczeniach z krajami rozwijającymi się i Europą Środkowo-Wschodnią. W przypadku tej pierwszej grupy od stycznia do listopada 2015 r. zanotowaliśmy 104 mld zł deficytu. W głównej mierze to zasługa naszego importu z Chin, które są drugim po Niemczech dostawcą towarów do Polski. Ich udział w ub.r. urósł do 11,6 proc. z 10,3 proc. w 2014 r.

Reklama

Jeśli chodzi o tę drugą grupę, która obejmuje Albanię, Białoruś, Mołdawię, Rosję i Ukrainę, to ujemne saldo wyniosło 23 mld zł. Rok wcześniej było to jeszcze 30,8 mld zł. Spadek zawdzięczamy niskim cenom surowców, które pozwoliły zmniejszyć nasze wydatki na zakup rosyjskiej ropy naftowej i gazu.
Jeśli do obrotu towarami dołączyć obroty usługami, obraz naszej gospodarki staje się jeszcze bardziej optymistyczny. W handlu usługami stale mamy nadwyżkę. W ostatnich latach była ona na tyle duża, że równoważyła deficyt w obrotach towarowych. W efekcie, jeśli wziąć pod uwagę całe nasze obroty handlowe z zagranicą, na plusie jesteśmy już od 2013 r., a w 2015 r. nadwyżka zapewne wyraźnie przekroczyła 50 mld zł.

Nasi eksporterzy zależą głównie od popytu na rynku zachodnioeuropejskim rynku. Nie przeszkadza im kurs złotego (ostatnio wraz z deprecjacją pomagał wręcz zdobywać nowe rynki). Ale liczy się również to, że stopniowo wysyłamy na eksport towary o coraz większym stopniu przetworzenia. Prosty wskaźnik, który to obrazuje, podaje często pół-żartem prezes NBP Marek Belka. Mówi o tym, jaka jest średnia wartość kilograma naszego eksportu. Gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej było to 0,8 euro. W ubiegłym roku – już 1,6 euro, czyli dwa razy więcej. Kilogram importu w 2004 r. wart był tyle, co eksportu. I również „podrożał”, ale tylko do 1,3 euro.