19 stycznia 2016 roku w brytyjskim regionie Morza Północnego wykorzystywanych było jedynie 63 proc. wiertniczych szybów naftowych i gazowych. Również na obszarze należącym do Norwegii wartość ta spadła do najniższych poziomów w historii (71 proc.).

Regionalni producenci ropy Brent zwiększali wydobycie przez dwa ostatnie lata. Było to pochodną realizacji inwestycji, które zostały zatwierdzone jeszcze w okresie „ery 100-dolarowej ropy”. Wiele firm zostało jednakże zmuszonych do odłożenia w czasie planów rozwoju, cięcia kosztów oraz zwolnień. BP zamierza pozbyć się w ciągu najbliższych dwóch lat 600 pracowników pracujących na złożach Morza Północnego. Od początku 2014 roku pracę w branży na tym obszarze straciło łącznie 90 tys. osób.

Koszty operacyjne wydobycia ropy na Morzu Północnym są wysokie: dla brytyjskiej części wahają się od 15 do 45 dol. za baryłkę. Również wiercenia w Norwegii są historycznie rzecz biorąc kosztowne. Sporządzony na zlecenie rządu raport z 2012 roku pokazał, że produkcja ropy w Norwegii jest najdroższa na świecie (około 45 proc. kosztowniejsza niż w Wielkiej Brytanii).

Cena ropy Brent spadła od czerwca 2014 roku o 76 proc. do 12-letniego minimum (poniżej 30 dol. za baryłkę). Odpowiadający za produkcję 70 proc. ropy i gazu w Norwegii Statoil stracił w zeszłym roku 25 proc. swojej wartości. Inna firma z branży – Seadrill potaniała o 79 proc., natomiast Transocean straciło 39 proc.

Reklama

Ograniczenie wykorzystania szybów przełoży się zapewne na spadek wielkości produkcji. Wydobycie ropy na Morzu Północnym wzrosło od 2014 do 2015 roku z 2,5 do 2,6 mln baryłek dziennie. Według prognoz w tym roku ponownie skurczy się do 2,5 mln.

- Spadek produkcji zmusi Wielką Brytanię do importu surowca – ocenia Johannes Gross, analityk centrum badawczego JBC Energy.

>>> Czytaj też: Gigantyczne złoża. Nowy kraj wchodzi do ligi producentów ropy naftowej