W czwartym kwartale ubiegłego roku amerykańska gospodarka wyhamowała. Produkt Krajowy Brutto USA wzrósł w tym okresie o zaledwie 0,7 procent.

Słaby wzrost gospodarczy w IV kwartale nie jest zaskoczeniem dla ekspertów. Już wcześniej dochodziły do nich sygnały o niższych wydatkach przedsiębiorstw, przede wszystkim sektora energetycznego oraz o zahamowaniu eksportu. Spadków tych nie były w stanie zrównoważyć wyższe o 2,2 procent wydatki konsumpcyjne Amerykanów. W całym ubiegłym roku wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych wyniósł 2,4 procent, czyli tyle co w roku 2014.

Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że inne mierniki stanu amerykańskiej gospodarki są pozytywne - bezrobocie spadło do 5 procent, wzrosły płace a sytuacja na rynku nieruchomości jest najlepsza od czasów kryzysu finansowego 2008 roku. Amerykanie więcej też oszczędzają, dzięki czemu spada zadłużenie gospodarstw domowych, co w dłuższej perspektywie jest korzystne.

Największym problemem gospodarczym USA jest zapewne konieczność zreformowania systemu podatkowego. Generalnie panuje przekonanie, że 35 procentowy podatek dochodowy dla korporacji powinien być zredukowany, natomiast baza podatkowa powinna zostać poszerzona poprzez ograniczenie szeroko stosowanych zwolnień i kredytów podatkowych wobec przedsiębiorstw jak i osób indywidualnych.

Wizje Ameryki

Reklama

W trwającej właśnie kampanii w prawyborach kandydaci prezentują różne wizje rozwoju USA.

Bernie Sanders, przeciwnik Hilary Clinton w wyścigu o nominację demokratów, rozpowszechnił ideę wprowadzenia w USA rozwiązań skandynawskiego państwa opiekuńczego. Proponuje program finansowania indywidualnego płatnika opieki zdrowotnej, co ma kosztować 15 bilionów dolarów, program wolnej od opłat edukacji w koledżu – koszt 4-5 bilionów dolarów.

Wprowadzenie w życie tych planów podniosłyby wydatki federalnego rządu o 40 procent, do poziomu powyżej 47 proc. PKB, czyli jak w europejskich państwach opiekuńczych. Można się domyślać, że aby utrzymać ten zwiększony ciężar Sanders musiałby podnieść istniejące i wprowadzić dodatkowe podatki, w tym także np. obecny w Europie, ale kategorycznie dotychczas odrzucany przez Amerykę VAT.

Inni kandydaci demokratyczni prezentują zdecydowanie skromniejsze plany, odnosząc się fragmentarycznie do wybranych elementów czy wydarzeń – pasujących do profilu kampanii.

Co na to republikanie? Donald Trump planuje gruntowne cięcia podatkowe – z obecnych 39,6 procenta do 25 proc. podatku od dochodów indywidualnych. W przypadku przedsiębiorstw proponuje zerową stawkę podatku od dochodów dla pierwszych 50 tysięcy zarobionych dolarów oraz redukcję z 35 do 15 procent podatku oraz z 39,6 proc. również do 15 proc. dla właścicieli przedsiębiorstw od zysków z tych przedsiębiorstw.

Tak duże cięcia podatkowe miałyby przynieść pobudzenie i wzrost gospodarki. Są poważne wątpliwości czy faktycznie przyniosłyby. Raczej zwiększyłyby do nawet 70 procent (według wyliczeń ekonomistów zrzeszonych w Komitecie na Rzecz Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego) relację zadłużenia do PKB. Trump planuje zatem także cięcia wydatkow budżetowych.

Aby zrównoważyć cięcia podatkowe wydatki musiałyby być zredukowane do 12 procent PKB, czyli Ameryka musiałaby powrócić do strutury budżetu sprzed 1940 roku i zlikwidować 85 procent programów opieki medycznej i społecznej. Nic dziwnego, że większość analityków opisuje plan Trumpa jako „podręcznikowy przykład jak nie przeprowadzać redukcji podatków”.