Sklepy internetowe uiszczą podatek od sprzedaży detalicznej, nawet jeśli przeniosą się za granicę. Jeśli tego nie zrobią, daninę według zryczałtowanej stawki 50 zł od przesyłki pobiorą i wpłacą do urzędu kurierzy.
Podatku nie unikną też sieci handlowe, nawet jeśli podzielą się na wiele podmiotów. Tak wynika z projektu nowej ustawy do którego dotarł DGP. Jego treść krytykują handlowcy.
Wskazują, że wymaga on zmian w niemal wszystkich aspektach. – Będziemy o to zabiegać w ramach parlamentarnego Zespołu ds. Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego – zapowiada Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Twierdzi, że projekt zaprzecza idei, która stała za kompromisem rządu z handlowcami, jaki miał być wynegocjowany podczas konsultacji z 8 stycznia br.

Co wiedzieliśmy

Reklama
Główne założenia projektu ujawnił 25 stycznia br. minister finansów. Teraz jest już też znany sam projekt. Podatnikami nowej daniny będą wszystkie sieci handlowe i sprzedawcy detaliczni (w tym internetowi), którzy osiągną przychód wyższy od kwoty wolnej wynoszącej 1,5 mln zł netto miesięcznie (18 mln zł rocznie). Powyżej tego poziomu danina ma być naliczana według trzech stawek.
Zwolniony z podatku ma być przychód aptek ze sprzedaży leków i refundowanych wyrobów medycznych oraz środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywnościowego. Podatkiem nie będzie również objęta sprzedaż: posiłków przygotowanych przez sprzedawcę, gazu ziemnego, wody, ciepła i energii elektrycznej.

Sklepy i kurierzy

Z projektu wynika, że sklepy internetowe nie unikną daniny nawet jeśli przeniosą swoją siedzibę za granicę. – Ma temu zapobiec art. 12 projektu – zwraca uwagę Mieczysław Gonta, dyrektor w dziale doradztwa prawnopodatkowego w PwC. Z przepisu wynika, że podatek może dotknąć w praktyce albo zagranicznych sprzedawców, albo firmy przewozowe (np. kurierskie).
Zasadniczo sklep internetowy, który przeniesie się za granicę, aby stamtąd prowadzić sprzedaż do Polski, będzie musiał przy każdej takiej transakcji dostarczyć przewoźnikowi oświadczenie o tym, że podatek od handlu został zapłacony, sklep korzysta ze zwolnienia albo że np. przesyłka nie jest związana ze sprzedażą detaliczną (np. darowizna) – mówi ekspert PwC.
Jeśli sprzedawca nie wystawi takiego oświadczenia, to przewoźnik (najprawdopodobniej firma kurierska) będzie musiał pobrać zryczałtowany podatek 50 zł. Co więcej, przewoźnicy będą pobierać podatek od całego przychodu, bez żadnej kwoty wolnej.

Podział nie pomoże

Podatku nie unikną też sieci handlowe, które podzielą się na wiele podmiotów o różnych numerach NIP. Jako przykład takiej udanej operacji był już wskazywany Media Markt, który rozpoczął działalność w ten sposób kilkanaście lat temu. Nie uniknie on jednak podatku, bo każdy jego sklep będzie traktowany jako należący do jednej sieci. Dorota Pokrop, dyrektor w dziale doradztwa podatkowego w EY, potwierdza, że w ten sposób sieci handlowe nie unikną rozliczeń z fiskusem.
– Z art. 7 projektu wynika, że wprawdzie sprzedaż pod każdą marką handlową jest opodatkowana odrębnie, ale przychód jednej placówki dolicza się do przychodu całej sieci handlowej. Innymi słowy sklepy należące do sieci Media Markt złożą się na wynik sieci – wyjaśnia Dorota Pokrop.
Potencjalnym rozwiązaniem mogłoby być prowadzenie sprzedaży pod różnymi nazwami, ale w realiach dużych koncernów handlowych może to być kłopotliwe biznesowo.
Pojawia się też wiele nowych obowiązków sprawozdawczych. Każdy sklep należący do sieci handlowej powinien do 20. dnia miesiąca przekazać franczyzodawcy i właściwemu urzędowi skarbowemu informację o proporcjonalnej wysokości podatku, który powinien być pobrany od zrealizowanej w nim sprzedaży. Franczyzodawca wpłaci w imieniu sieci daninę na rachunek urzędu do 25. dnia miesiąca. Potem do końca miesiąca przekaże poszczególnym sklepom oraz urzędowi skarbowemu informację o proporcji podatku przypadającej na sprzedaż zrealizowaną „na prowincji”. Projektodawcy chcą także, aby wszystkie podmioty należące do sieci handlowej były solidarnie odpowiedzialne za rozliczenia z fiskusem. Zastrzegają jednak, że odpowiedzialność poszczególnych sklepów będzie limitowana do wysokości podatku, jaki przypada na zrealizowaną w nich sprzedaż. Zdaniem Doroty Pokrop przedsiębiorcy mogą nie być gotowi na sprostanie nowym obowiązkom. Powstaje więc niebezpieczeństwo, że koszty biurokracji będą w praktyce większe od zakładanych na 2 mld zł wpływów z nowej daniny – obawia się ekspertka.
Ustawa ma wejść w życie w terminie 14 dni od jej ogłoszenia. Wyjątkiem są przepisy dotyczące opodatkowania sprzedaży z zagranicy. Tu vacatio legis wydłuży się do trzech miesięcy. ©?
Problemy dotkną również podmioty zagraniczne
Nowością jest grupowa podstawa opodatkowania. Sieci handlowe będą obliczały swoje zobowiązanie na podstawie kas rejestrujących u wszystkich sprzedawców detalicznych wchodzących w skład sieci. Choć nie wynika to jednoznacznie z projektu, to tak skonstruowana podstawa opodatkowania wyklucza możliwość skorzystania z miesięcznej kwoty wolnej 1,5 mln zł. W szczególności nie wiadomo, czy ze zwolnienia mają skorzystać poszczególni detaliści, czy przysługuje ono całej sieci. A może w ogóle nie przysługuje franczyzodawcy? Ta kwestia powinna być doprecyzowana.
Projekt zakłada, że podatek będą płacić franczyzodawcy, czyli w praktyce centrale sieci handlowych, często znajdujące się w innych krajach. Należy zauważyć, że w niektórych sieciach, z uwagi na strukturę grupy, własność znaków towarowych jest niezależna od działalności handlowej. Tymczasem minister finansów będzie szukał podatku u wszystkich współuprawnionych do korzystania ze znaku. Projekt tego nie precyzuje, ale wydaje się, że w takim wypadku nie będzie miało znaczenia, że sam sprzedawca detaliczny nie przekroczy kwoty 1,5 mln obrotu.
Co więcej, nałożenie podatku na podmioty zagraniczne oraz jego wyegzekwowanie może spotkać się ze znacznym problemem. W efekcie podatek i tak zapłacą polscy handlowcy. Będą oni bowiem solidarnie zobowiązani do zapłaty daniny, tyle tylko z ograniczeniem do wysokości należnego obrotu.
Powstaje też wątpliwość dotycząca zagranicznych sklepów internetowych i franczyzodawców. Chodzi o umowy dotyczące unikania podwójnego opodatkowania. Wprawdzie dotyczą one dochodu, ale wszelkie podatki przychodowe (a takim jest podatek obrotowy) są formą opodatkowania dochodu. Może się więc okazać, że przychody ze sprzedaży towarów zostaną opodatkowane jako zyski przedsiębiorstw w kraju rezydencji podatkowej przedsiębiorstwa.
Kłopot z definicją sieci handlowej
O ile nie ma większych wątpliwości interpretacyjnych co do sprzedawców detalicznych, to pojawiają się one w odniesieniu do sieci handlowych. A to ważne, bo podstawa opodatkowania, czyli przychód ze sprzedaży, ma być określana dla całości sieci. W konsekwencji łatwiej jest wejść w drugi próg podatkowy (1,3 proc.) sieciom niż sklepom detalicznym.
Zgodnie z projektem sieć handlowa to grupa podmiotów, w skład której wchodzi franczyzodawca i sprzedawcy detaliczni, którzy korzystają z marki handlowej z upoważnienia franczyzodawcy. Marka handlowa zaś to, zgodnie z projektem, znak towarowy (usługowy), firma lub inne oznaczenie przedsiębiorcy albo towarów. I tu zaczynają się problemy interpretacyjne.
Firma to zgodnie z przepisami cywilnymi nazwa przedsiębiorcy. Jest ona zawsze indywidualna i nie może być używana przez inne podmioty. Zostaje więc de facto tylko kryterium znaku towarowego. Moim zdaniem, jeśli każdy sklep oznaczony byłby wspólnym znakiem towarowym (takim samym dla wszystkich odrębnych podmiotów-sklepów), to z całą pewnością moglibyśmy mówić o istnieniu sieci handlowej. Mam jednak wątpliwości, czy dotyczy to także sytuacji, gdy sklepy są oznaczone lekko zmodyfikowanym znakiem towarowym, np. gdy element wspólny (nazwa) jest połączony z nazwą miejscowości.
Widzę też inny problem. Projektodawca wyraźnie mówi, że warunkiem istnienia sieci handlowej jest istnienie franczyzodawcy, który upoważnia do korzystania z marki handlowej przez poszczególne sklepy detaliczne. Czytając ściśle przepis, można dojść do wniosku, że gdy nie istnieje franczyzodawca, zaś każdy ze sklepów detalicznych indywidualnie posiada swój własny znak towarowy, to nie można mówić o istnieniu sieci handlowej. Tym samym każdy ze sklepów, nawet gdy ich oznaczenie jest bardzo podobne, byłby indywidualnym podatnikiem podatku od sprzedaży detalicznej.