Jak informuje agencja Interfax, na razie nie ma listy przedsiębiorstw, których akcje pójdą pod młotek. Wiadomo jedynie, że Moskwa będzie chciała zachować decydujący głos w tych spółkach, które mają strategiczne znaczenie.

Dodatkowo państwo życzy sobie, aby każdy nowy inwestor funkcjonował w rosyjskim systemie prawnym i przedstawił strategię rozwoju przedsiębiorstwa, którego akcje zechce kupić.

Tymczasem Reuter, powołując się na źródła w kręgach decydujących o prywatyzacji twierdzi, że najprawdopodobniej akcje firm związanych z sektorami: bankowym, paliwowym czy telekomunikacyjnym trafią do rąk rosyjskich oligarchów. Ci bowiem zgodzą się zapłacić za nie najwięcej, nawet jeśli cena miałaby być mocno zawyżona.

„Byłby to swoisty podatek lojalnościowy wobec Kremla” - przekonuje brytyjska agencja. Przypomina przy tym, że Moskwa dla załatania dziury budżetowej w 2016 roku potrzebuje od 500 do 800 miliardów rubli, to jest równowartości około od 5,5 do 9,5 miliarda euro.

Reklama

>>> Polecamy: Naftowa klątwa. Państwa orbitujące wokół Rosji tracą podwójnie