To odpowiedź Unii Europejskiej na pojednawcze gesty władz w Mińsku wobec Zachodu.

W październiku Wspólnota zawiesiła restrykcje na cztery miesiące, bo prezydent Aleksander Łukaszenka uwolnił sześciu więźniów politycznych i nie stosował represji po wyborach. Teraz Unia zamierza ostatecznie je zlikwidować. 170 osób na czele z białoruskim prezydentem zostanie wykreślonych z czarnej listy, co oznacza zgodę na do Unii Europejskiej bez ograniczeń. Ponadto aktywa finansowe w Europie trzech białoruskich firm mają być bezterminowo odblokowane. Nadal zakazana będzie sprzedaż broni, bez żadnych wyjątków.

A na czarnej liście pozostaną jedynie cztery osoby ze służb bezpieczeństwa podejrzewane o prześladowania przeciwników politycznych, którzy w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęli. Opinie w sprawie zawieszenia i planów zniesienia sankcji są podzielone wśród białoruskiej opozycji i komentatorów.

Jedni uważają, że należy prowadzić dialog z władzami w Mińsku i apelować o demokratyczne standardy, bo sankcje nie przyniosły spodziewanych efektów. Inni z kolei mówią, że Aleksander Łukaszenka nie zamierza godzić się na żadne demokratyczne przemiany, a zwraca się ku Zachodowi, bo potrzebuje finansowego wsparcia.

Reklama

>>> Czytaj też: Miliardy dolarów od MFW i Putina. Białoruś szuka pieniędzy na wsparcie gospodarki