Po tym, jak Arabia Saudyjska i Rosja, wraz z kilkoma innymi mniejszymi producentami ropy naftowej, porozumiały się w kwestii zamrożenia poziomów produkcji tego surowca, inwestorzy z ciekawością wyczekiwali na stanowisko Iranu w tej sprawie.

Od początku wiadomo było, że kraj ten jest sceptyczny wobec wszelkich deklaracji dotyczących ograniczania swojej produkcji, bowiem zależy mu na zwiększeniu wydobycia i eksportu i, tym samym, odzyskaniu swojego udziału w rynku sprzed wprowadzenia sankcji. I faktycznie, środowe negocjacje pokazały, że Iran zaciekle broni swojego stanowiska. Przedstawiciele tego kraju zaznaczali bowiem, że Iran nie czuje obowiązku „ratowania” cen ropy naftowej od dalszych spadków dlatego, że sam nie przyczynił się do globalnej nadpodaży – to inne kraje przez wiele miesięcy zwiększały wydobycie, doprowadzając do zalania rynku ogromnymi ilościami tego surowca. W rezultacie, irańscy oficjele jasno przyznali, że wymaganie od ich kraju zamrożenia produkcji „jest nielogiczne”, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że dopiero niedawno zniesione zostały zachodnie sankcje, nałożone wcześniej na ten kraj.

Wczorajsze doniesienia z Bliskiego Wschodu przyniosły więc kolejne rozczarowanie. Niemniej, cena ropy naftowej wzrosła, bowiem w Stanach Zjednoczonych zaskoczyły dane dotyczące zapasów paliw. Amerykański Departament Energii (DoE) podał w swoim cotygodniowym raporcie, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA spadły o 3,3 mln baryłek do poziomu 499,1 mln baryłek. To dane rozbieżne z oczekiwaniami rynkowymi, które zakładały średnio wzrost o 3,9 mln baryłek. Spadek zapasów był przede wszystkim efektem mniejszego importu ropy naftowej do USA.

Dzisiaj rano notowania ropy naftowej WTI utrzymują się powyżej poziomu 31 USD za baryłkę, jednak widać brak sił strony popytowej do dalszego windowania cen w górę. Nie zmienia to faktu, że jeśli cena ropy dzisiaj pozostanie powyżej poziomu 31 USD za baryłkę, to w krótkim terminie mogłaby sięgnąć do 33 USD za baryłkę. Dynamiczna, długotrwała zwyżka wciąż jest mało prawdopodobna.

Złoto

Reklama

Podczas wczorajszej sesji notowania złota ustabilizowały się tuż powyżej poziomu 1200 USD za uncję. Ta techniczna i psychologiczna bariera jest na razie silna, aczkolwiek w ostatnich dniach na rynku żółtego kruszcu widać wyraźne uaktywnienie się strony podażowej.

Delikatne wczorajsze odbicie cen złota w górę można uznać za ruch czysto techniczny. Z fundamentalnego punktu widzenia, niewiele się bowiem na tym rynku zmieniło. Wczorajsze minutki z posiedzenia FOMC nie dały wyraźnych wskazówek dotyczących możliwych działań Fed. Spora część członków Fed wciąż dopuszcza podwyżkę stóp procentowych w USA w bieżącym roku, jednocześnie jednak wskazują oni na to, że z zacieśnianiem polityki monetarnej nie należy się spieszyć.

W międzyczasie przedstawiciele World Gold Council potwierdzili, że styczeń przyniósł zwiększone zakupy złota, zwłaszcza w Chinach, gdzie przedmioty z tego kruszcu są popularnym prezentem z okazji Nowego Roku. Jednak takie informacje nie są żadną niespodzianką, bowiem styczeń na ogół przynosi zwiększony popyt na złoto w Chinach, zaś już po Nowym Roku popyt ten wyraźnie spada. Jest więc prawdopodobne, że w kolejnych dniach cena złota będzie znajdować się pod presją podaży.

>>> Czytaj też: Tania ropa kontra rynek pracy. Ile dziś można zarobić w sektorze naftowym?