Debata na temat ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE będzie się toczyła wokół problematyki wolnego rynku. Członkostwo we Wspólnocie zapewnia swobodny międzynarodowy przepływ towarów, usług, inwestycji i ludzi na obszarze, który rozmiarem może konkurować z USA.

Powyżej zarysowane korzyści niosą ze sobą cenę zaakceptowania wspólnych rynkowych regulacji. Brexit oznacza utratę przywilejów. Na takie postawienie sprawy nie zgadzają się jednak przeciwnicy członkostwa. – Ludzie nie będą pozytywnie odbierać nieustającej kampanii strachu. Głosy mówiące, że rozwiązanie umowy o wolnym handlu z UE zajmie lata są śmieszne. Wielka Brytania jest częścią handlowej strefy rozciągającej się od Islandii po Rosję i decyzja o wyjściu nie zmieni tego – mówi Chris Grayling, przewodniczący Izby Gmin.

Decyzja o wyjściu ze Wspólnoty może wymusić gruntowny przegląd każdego brytyjskiego zapisu prawnego powiązanego z członkostwem. Dotyczącego zarówno przepisów, jak również rozporządzeń.

- Z tego powodu będziemy potrzebowali armii prawników – mówi Adam Lazowski, profesor prawa europejskiego na University of Westminster. – Problem można rozwiązać, pytanie tylko – ile będzie to kosztowało budżet państwa, środowisko biznesowe oraz jak duży rynkowy niepokój wywoła. To będzie eksperyment na gigantyczną skalę – dodaje.

Reklama

Do najważniejszych wyzwań dla Wielkiej Brytanii po ewentualnym Brexicie poza rozwiązaniem umowy o wolnym handlu należy podpisanie porozumień zapewniających szeroki dostęp do wolnego rynku na wzór Norwegii oraz skopiowanie szwajcarskiego modelu międzybranżowych porozumień i rozwiązań biznesowych pod egidą Światowej Organizacji Handlu.

Niezależnie od przebiegu procesu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE dwie rzeczy są pewne: kraj musi zachować część unijnych przepisów, by nie utracić kontaktu z europejskim rynkiem. Ponowne zakotwiczenie Brytyjczyków w światowym handlu zajęłoby lata. Przestrogą jest przykład Kanady, która dąży do podpisania umowy handlowej z UE już od 7 lat.

- Wielka Brytania potrzebowała 12 lat, by zakotwiczyć w światowym rynku. Wyjście z niego zajmie kolejnych 6-12 lat. I nie będzie to miłe rozstanie – mówi Peter Ludlow, historyk i prezes firmy badawczej EuroComment.

>>> Czytaj też: Niemcy zdradziły Unię? Berlin nie potrzebuje gazociągu Nord Stream 2