Jak poinformował dziennikarzy pragnący zachować anonimowość urzędnik unijny, zmieniony został plan szczytu, który rozpoczął się po godz. 13 w Brukseli. Przywódcy mają wysłuchać premiera Turcji Ahmeta Davutoglu, później spotkać się we własnym gronie, by ocenić nowe propozycje, a w końcu spotkać się wieczorem ponownie z szefem tureckiego rządu, by spróbować osiągnąć porozumienie.

"Prezentujemy dziś nowy pomysł, aby poważnie zabrać się za ten problem (kryzys migracyjny - PAP) i rozwiązać go. Ta propozycja zawiera kilka nowych elementów" - powiedział rzecznik tureckiego premiera, cytowany przez agencję Reutera. Nie ujawnił jednak szczegółów propozycji.

Według nieoficjalnych informacji nowe żądania finansowe Turcji wychodzą poza uzgodnioną w ramach wspólnego unijno-tureckiego planu działań kwotę 3 mld euro na dwa lata. W zamian za dodatkowe środki, a także przyspieszenie procesu akcesyjnego, Turcja miała zatrzymać napływ uchodźców. Źródła nie podają, jakich kwot oczekuje teraz Ankara.

Tamtejsze władze chcą też szybszej liberalizacji wizowej, tak by Turcy mieli jeszcze przed jesienią swobodny dostęp do strefy Schengen. Wcześniejsze ustalenia przewidywały, że liberalizacja wizowa nastąpi w październiku.

Reklama

Turcja liczy też na przyspieszenie procesu integracji z UE, który faktycznie był przez ostatnią dekadę zamrożony.

"Turcja jest gotowa do współpracy z UE. Turcja jest gotowa, by być również członkiem UE. Dzisiejszy szczyt, który nie będzie się skupiał wyłącznie na kwestii nielegalnej migracji, ale również procesie akcesyjnym Turcji, będzie punktem zwrotnym w naszych relacjach" - mówił jeszcze przed rozpoczęciem szczytu turecki premier.

W niedzielę Davutoglu spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel oraz premierem sprawującej prezydencję Holandii Markiem Rutte. Na tym spotkaniu - jak twierdzą unijni dyplomaci - miały po raz pierwszy paść nowe żądania ze strony Turcji.

Wcześniej w czwartek podczas spotkania z szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem w Ankarze premier Turcji zgodził się wstępnie na przyjmowanie przez jego kraj wszystkich osób odsyłanych z UE, które nie kwalifikują się do przyznania im ochrony międzynarodowej. Według nieoficjalnych szacunków mogłoby to oznaczać, że UE będzie odsyłać od 25 do nawet 50 proc. migrantów nielegalnie przybijających do greckich brzegów.

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Ankara chce jednak, by za odesłanych im migrantów kraje unijne przyjmowały syryjskich uchodźców bezpośrednio z obozów w Turcji na zasadzie osoba za osobę.

Obserwatorzy spodziewają się, że wobec nowej sytuacji szczyt potrwa dłużej niż poprzednio zakładano. Sytuację dodatkowo komplikuje brak zgody niemieckiej kanclerz na treść oświadczenia końcowego, w którym "28" miała stwierdzić, że tzw. szlak bałkański, którym uchodźcy zmierzali na zachód i północ Europy, jest zamknięty.

"Nie może być tak, że cokolwiek zostanie zamknięte" - powiedziała Merkel dziennikarzom przed rozpoczęciem unijnego szczytu. "Musimy wypracować trwałe rozwiązanie, (...) które usunie przyczyny kryzysu migracyjnego, zapewni ochronę granic zewnętrznych oraz ograniczy nielegalną imigrację w taki sposób, aby sytuacja poprawiła się dla wszystkich krajów UE, a nie dla pojedynczych państw poprzez ich jednostronne decyzje" - oceniła Merkel. Jej zdaniem będzie to wymagać trudnych negocjacji, które zajmą kilka godzin.

>>> Czytaj też: UE potwierdza: Szlak bałkański jest zamknięty. Grecja na krawędzi kryzysu humanitarnego