Trwa wyścig pomiędzy producentami samosterujących elektrycznych samochodów. Ważną rolę w jego przebiegu powinny odegrać… elektryczne drogi.

Największą słabością elektrycznych aut jest ich niewielki zasięg. Konsumenci obawiają się utraty zapasu energii w miejscu, w którym nie będą mieli dostępu do umożliwiającego doładowanie gniazda. Rozwiązaniem tego problemu może być projekt Tracking Eectric Vehicle. Jego podstawą jest system, w którym w drogę wmontowana jest metalowa taśma będąca źródłem energii.

Projekt przyciągnął już uwagę infrastrukturalnych potentatów, takich jak ArcelorMittal, OHL Group oraz Heintzmann GmbH. Zdaniem twórcy wynalazku Willa Jonesa ma on potencjał, by utrzymać samosterujące elektryczne auta na drogach przez całe doby.

- To magiczny pomysł – mówi Jones, posiadacz dziesiątek energetycznych patentów oraz współzałożyciel producenta akumulatorowych systemów - Philadelphia Scientific LLC. – Jeżeli auto uzyska kontakt z systemem, będzie miało nieograniczony dostęp do energii – dodaje.

Pierwsze drogi w ramach projektu TEV mają powstać w przyszłym roku. Koszt budowy tego typu tras ma wynosić od 1,2 do 1,8 mln dol. za milę. Oznacza to, że wybudowanie elektrycznych dróg byłyby tańsze, niż tradycyjnych autostrad. Infrastrukturalne firmy przyglądają się więc nowemu pomysłowi z zainteresowaniem.

Reklama

Celem programu TEV jest ułatwienie współpracy pomiędzy rządem a prywatnym biznesem we wdrożeniu innowacyjnego drogowego rozwiązania. Koszt zamontowania nowej technologii na wszystkich amerykańskich federalnych autostradach (164 tys. mil) powinien wynieść 295 mld dol.

Jones opisuje swoje odkrycie jako połączenie XIX-wiecznej kolei z XX-wiecznymi autostradami. Stworzenie transportowej sieci napędzanej przez czystą energię oznaczałoby wielką drogową rewolucję.

W tej chwili po świecie jeździ miliard samochodów. Jednak jedynie 10 proc. z nich posiada elektryczne zasilanie. Popularność napędzanych energią elektryczną aut szybko rośnie: sprzedaż tego typu aut wzrosła w zeszłym roku o 60 proc., a w tym roku powinna zwiększyć się o kolejne 46 proc. To jednak ciągle stanowczo zbyt mało, by skłonić federalną władzę do akceptacji programu.

- Zaimplementowanie infrastruktury typu TEV byłoby kosztownym zadaniem, między innymi ze względu na trudności w stworzeniu powszechnych standardów w zakresie budowy aut dostosowanych do korzystania z nowych dróg pomiędzy producentami aut – mówi Colin McKerracher, analityk Bloomberg New Energy Finance.

Aż do teraz, wysiłki producentów elektrycznych aut (głównie Tesli Motors oraz General Motors) w kierunku zwiększenia ich wydajności, koncentrowały się na udoskonalaniu baterii. Wygląda na to, że realizacja konkurencyjnego pomysłu też jest możliwa.

Więcej informacji na temat TEV oraz schemat nowej technologii można znaleźć na stronie Bloomberga.

>>> Polecamy: Jak zmieni Warszawa? 1000 inwestycji i remontów w 2016 roku