Nieoczekiwane oświadczenie prezydenta Władimira Putina o wycofaniu rosyjskich wojsk z Syrii powinno się traktować ostrożnie. Rosyjski prezydent w przeszłości składał już podobne deklaracje, aby pokazać zachodnim partnerom swoje konstruktywne stanowisko. Zawsze jednak stały za tym ukryte motywy.

"Uważam, że zadania postawione przed ministerstwem obrony i siłami zbrojnymi zostały w całości wykonane, i nakazuję, by rozpocząć od jutra wycofywanie głównej części naszej grupy wojsk z Syrii" - powiedział Putin na poniedziałkowym spotkaniu z szefami resortów obrony i dyplomacji, Siergiejem Szojgu i Siergiejem Ławrowem.

Co więcej, w oficjalnym wyjaśnieniu wskazano, że rosyjskie wojsko pozwoliło siłom Syrii na „radykalną zmianę” sytuacji na polu walki z międzynarodowym terroryzmem i zdobycie przewagi praktycznie na każdym froncie.

I choć zasadniczo jest to zgodne z prawdą (bo dzięki rosyjskim uderzeniom z powietrza siły prezydenta Bashara Al-Assada zdobywały przewagę na lądzie od początku roku), to wciąż nie udało się zdobyć kluczowego miasta Aleppo oraz doprowadzić do spektakularnej porażki jakiejkolwiek z większych grup biorących udział w walkach, w tym Państwa Islamskiego. Zatem stwierdzenie o „radykalnej zmianie” jest tu pewnym nadużyciem.

Putin przy okazji jednak wyjawił bardziej prawdziwy cel ogłoszenia o wycofaniu wojsk. „Mam nadzieję, że dzisiejsza decyzja będzie dobrym sygnałem dla wszystkich stron konfliktu. Mam nadzieję, że zwiększy to wzajemne zaufanie wśród wszystkich uczestników procesu” – wyjaśniał rosyjski prezydent.

Reklama

Przez “proces” Putin rzecz jasna rozumie rozmowy pokojowe, które odbywają się w Genewie. Zawieszenie broni ogłoszone 27 lutego w dużej mierze obowiązuje, a poziom przemocy został radykalnie zmniejszony.

W podobny sposób Putin postępował w czerwcu 2014 roku, gdy prowadzono rozmowy nad porozumieniem o zawieszeniu broni z Mińska. Warto przypomnieć, że porozumienie to obowiązywało bardzo krótko, a eskalacja przemocy we wschodniej Ukrainie nastąpiła niedługo po tym, jak podpisano porozumienie. Ukraińskie wojsko doświadczyło wówczas jednej z najgorszych porażek – w czasie bitwy o Iłowajsk.

Podobnych deklaracji o deeskalacji konfliktu po drugim porozumieniu z Mińska było wiele. Porozumienie z Mińska z lutego 2015 roku co prawda spełniło swoje cele, ale wciąż obie strony nie chciały przystać na warunki polityczne. Obecna sytuacja jest bardzo delikatna i właściwie jest jasne, że obie strony w każdej chwili mogą ponownie zaangażować wojsko i wznowić walki w ciągu kilku dni. Obserwatorzy OBWE nigdy nie byli w stanie w zupełny sposób określić, gdzie znajdują się wojska i sprzęt wojskowy, ponieważ rebelianci nigdy nie zapewnili im pełnego dostępu do tych informacji.

W Syrii możliwości ukrycia wojsk przez Rosję są znacznie większe, gdyż tam nikt oprócz lokalnych działaczy na rzecz praw człowieka nie jest w stanie na bieżąco monitorować sytuacji. Władimir Putin już zapowiedział, że rosyjska baza wojskowa w Latakii oraz baza morska w Tartusie wciąż będą funkcjonować, aby ułatwić rozmowy o zawieszeniu broni.
Tak czy inaczej nigdy nie będzie możliwe sprawdzenie, jakie dokładnie wojska zostały wycofane, ponieważ Rosja nigdy nie ujawniła, co dokładnie i w jakich ilościach wysyłała do Syrii.
Tak jak na Ukrainie w 2014 I 2015 roku, Władimir Putin sygnalizuje, że jest otwarty na porozumienie, ale tylko na jego warunkach. W przypadku Ukrainy te warunki to istnienie lokalnego rządu oraz funkcjonowanie milicji na wschodzie kraju. W Syrii Putin domaga się, aby przy stole negocjacyjnym znalazło się miejsce dla Assada oraz dla jego potencjalnego kontynuatora w przyszłości.

W obu przypadkach warunki te są nie do zaakceptowania. Na Ukrainie drugie porozumienie z Mińska nigdy nie będzie w pełni wdrożone, a rosyjska obecność wojskowa na wschodzie kraju po prostu zamrozi ten konflikt. Z kolei w Syrii Putin nie ma zamiaru siedzieć i obserwować, jak reżim Assada jest eliminowany w trakcie kolejnych rozmów. Do czasu, aż nie zostaną spełnione warunki Putina, zawsze będzie istniało ryzyko, że Rosja znów wejdzie do gry.

Tak samo jak na Ukrainie, gdzie Putin nigdy nie przyznał się do tego, że jakiekolwiek rosyjskie jednostki były zaangażowane w konflikt, tak i w Syrii rosyjski prezydent zaprzecza, aby Moskwa kiedykolwiek chciała bombardować cele inne niż pozycje Państwa Islamskiego. Tymczasem dziś rosyjskie samoloty ostrzeliwują grupy opozycyjne z Syrii, które biorą udział w rozmowach pokojowych. Deklarowana chęć wycofania wojsk z Syrii w czasie, gdy toczą się rozmowy pokojowe, jest niebezpośrednim przyznaniem, że Państwo Islamskie nigdy nie było celem numer jeden dla Rosji.

Choć zarówno Rosji jak i USA zależy na tym, aby połączone siły syryjskie wygrały z Państwem Islamskim, to Moskwa i Waszyngton mają odmienne wizje przyszłości Syrii. Pomimo, że deklaracja Rosji o wycofaniu wojsk zwiększa pozycję Moskwy, to jej działania w Syrii najprawdopodobniej szybko się nie zakończą.

>>> Czytaj też: Putin nakazał wycofanie głównych sił Rosji z Syrii