Rosnąca popularność prokremlowskich partii w UE jest echem powracającego sentymentu wobec Władimira Putina na Starym Kontynencie.

Kreml będzie chciał zapewne wykorzystać wzrost swojej popularności w UE, by skłonić brukselskich decydentów do zniesienia antyrosyjskich sankcji, które zostały nałożone na Moskwę w wyniku jej wtargnięcia na Ukrainę. Zdaniem byłego litewskiego ministra finansów Petrasa Vaitekūnasa utrzymanie jedności w UE ws. utrzymania sankcji może się okazać niemożliwe.

Poparcie dla Rosji w Europie rośnie regularnie. Ostatnim dowodem na to był bardzo dobry wynik w słowackich wyborach parlamentarnych, który osiągnęła prorosyjska Partia Ludowa Nasza Słowacja, która otrzymała 8 proc. głosów. Dołączyła tym samym do coraz liczniejszego klubu, w którego skład wchodzą europejskie partie popierające politykę Kremla. Należy tutaj wymienić m. in. węgierski Jobbik, grecki Złoty Świt oraz francuski Front Narodowy.

Skrajnie prawicowe partie, często wywodzące się z neonazistowskich środowisk i posługujące się krypto-faszystowskimi insygniami są najlepiej widocznym prorosyjskim obozem w Europie. Mają liczne powiązania z Rosją oraz tamtejszymi reakcyjnymi grupami. Wyznawana przez nie ideologia trafia na podatny grunt w postaci imigracyjnego kryzysu i wzrostu ksenofobicznych nastrojów w Europie. Liderzy tych partii są częstymi gośćmi w Moskwie. Partie te pchają polityczny mainstream w UE w kierunku radykalnego nacjonalizmu, który często idzie w parze z sympatią wobec kremlowskiej wersji politycznej ideologii.

Reklama

Lider Naszej Słowacji słynie z zamiłowania do stylizowanych na nazistowskie uniformów oraz ostrej retoryki wobec Romów oraz Cyganów. Jest też zdecydowanym zwolennikiem Rosji w sporze z Ukrainą, który okazywał otwarte wyrazu poparcia dla Wiktora Janukowycza.

Partie podobne do Naszej Słowacji wspierają prorosyjską narrację, która niepostrzeżenie wdziera się do zdroworozsądkowego myślenia Europejczyków i wzmacnia hasła typu” „antyrosyjskie sankcje są bezużyteczne” albo „Rosja jest ważnym partnerem handlowym UE”. W tej chwili ten sposób postrzegania konfliktu Brukseli z Moskwą dominuje w małych krajach, przede wszystkim w Słowacji, Grecji oraz na Węgrzech. Potrzeba jednego dużego unijnego kraju, który poprze ich stanowisko, by zburzyć unijną równowagę. Jedno ważne unijne państwo już złamało jednak unijną jedność – Włochy opowiedziały się bowiem przeciwko automatycznemu przedłużeniu sankcji wobec Rosji.

Przeważająca część UE postrzega ukraińsko-rosyjski konflikt jako lokalny problem. Zdaniem wspomnianego już Vaitekūnasa UE jest zbyt słaba i rozbita, by stawić czoła globalnym wyzwaniom, jakim jest bez wątpienia agresywna polityka Kremla.

Więcej na temat rosnącej siły skrajnej prawicy w UE możesz znaleźć w artykule Bloomberga tutaj.

>>> Polecamy: Największy paradoks Rosji: kraj pogrąża się w zacofaniu, a obywatele przyklaskują Putinowi