Ale szybkość wzrostu i kruche przyczyny tego ruchu - budzą pytania o to, czy odbicie naprawdę może dłużej trwać.

- Rynek jest bardzo płochliwy. Nadal można zaobserwować zmienność - powiedział Tamar Essner, dyrektor zespołu energetycznego Nasdaq.

>>>Czytaj więcej: Przełom na rynku. Kontrakty na ropę podrożały o kilkanaście procent

Nie ma w zasadzie podstaw do takie wzrostu cen surowca. Być może opiera się on na nadziejach związanych ze spotkanie czołowych producentów ropy w tym krajów OPEC i Rosji, które ma się odbyć w przyszłym tygodniu w Doha. Przełomowym porozumieniem miało by być "zamrożenie" produkcji i tym samym niższa podaż surowca, bo miało by się przełożyć na wyższe ceny ropy.

Reklama

>>>> Czytaj więcej: Kompromis uratuje kraje żyjące z ropy? Wenezuela ma pomysł i szuka przyjaciół

- Nie sądzę, że ten rajd był oparty na tych podstawach. Nadal mamy nadwyżkę surowca. Jesteśmy w samym środku negocjacji, które wymagają czasu – dodał Essner.

Po wejściu Stanów Zjednoczonych na rynek jako eksportera ropy naftowej rynek surowca jeszcze bardziej się rozregulował. W ostatnich dniach USA wprowadzają na rynek mniejsze ilości ropy i może to jest przyczyna ostatnich zwyżek.

>>>Czytaj więcej: Tajemnicze porozumienie Rosji i Arabii Saudyjskiej nie podbiło ceny ropy

Przekonanie, że ropa nie pokona cenowej bariery na poziomie 50 dol. za baryłkę jest błędne – wynika z prognozy Sanford C Bernstein & Co. Firma przewiduje, że w przyszłym roku surowiec może kosztować nawet 70 dol.

Przy obecnym poziomie cen branża nie jest dochodowa. Producenci tracą na wyprodukowaniu każdej baryłki średnio po 3 dol. Nawet pomimo tego, że rozpaczliwie cięły koszty.

- Jeżeli ceny pójdą w górę, to bardzo elastyczni producenci surowca z amerykańskich łupków zareagują. Spadająca produkcja ropy w USA jest kluczowym czynnikiem, który może zapewnić odzyskanie rynkowej równowagi pomiędzy podażą a popytem, co zapewne nie będzie możliwe – mówi Jamie Webster, wiceprezydent ds. rynków ropy w IHS Energy. Spowoduje to ponowny spadek cen.