Ropa szybko odrabia straty po dużych spadkach z ostatnich miesięcy, złoto jest na rekordowo wysokim poziomie. A już za kilka miesięcy wybory w USA. Jak to wszystko wpływa na nasze inwestycje? Forsal zapytał o to Zbigniewa Jakubowskiego, wiceprezesa zarządu Union Investment TFI.

Cena złota jest obecnie na rekordowo wysokich poziomach. Od początku roku wzrost o prawie 20 proc. Skąd taka atrakcyjność tego surowca?

To chwilowa moda, a jak każda moda szybko przeminie.

Ale dlaczego złoto?

Mieliśmy wyjątkowo słaby początek roku. Z fazy apetytu na ryzykowne aktywa („risk on”) inwestorzy przeszli do fazy awersji do ryzyka („risk off”). I po prostu nie było w co inwestować. Ceny obligacji rządowych też doszły do szczytów. Cena ropy powodowała totalny zamęt, więc sektor obligacji korporacyjnych również był słaby, szczególnie w sektorze Energy. Obserwowaliśmy, że od dłuższego czasu było na rynku wiele bardzo dużo pozycji krótkich na złocie. W momencie gdy inwestorzy zaczęli szukać tzw. Safe haven związanego z odwrotem rynków od ryzykownych klas aktywów, nastąpił przepływ środków m.in. do złota, którego cena zaczęła dynamicznie rosnąć. Po to, by uniknąć strat, inwestorzy musieli odwrócić pozycje, kupować złoto, aby zneutralizować swój wcześniejszy zakład na spadek cen surowca. I to jeszcze spowodowało, że złoto jeszcze bardziej podrożało. Bo zaczęto wyrównywać sobie pozycje. W międzyczasie wzrosło ryzyko na rynku.

Reklama

Choćby Bank Japonii, który wprowadził ujemną stopę dla depozytów?

Tak. Mamy też ostatnie posiedzenie EBC. Ale złoto jest wykupione. I moim zdaniem jest już drogie. Jego cena musi spaść i to się już powoli dzieje. A co z ropą? Na rynku jest jej zbyt dużo, a zamiast coraz niższej, mamy coraz wyższą cenę. Aktualnie oscyluje wokół 40 dolarów za baryłkę.

Kluczową kwestią jest to, czy kraje wydobywające ropę dogadają się w sprawie ograniczenia wydobycia. Ale moim zdaniem nie będzie to łatwe, bo nie wiadomo, który kraj i o ile powinien ograniczyć wydobycie. A możemy być pewni, że i tak będą wydobywać na „czarno”. Kto zmierzy ile Arabia Saudyjska w rzeczywistości wypompowuje ropy? Od lat siedemdziesiątych nie wpuszczają nikogo na swoje pola naftowe. Musimy polegać wyłącznie na ich danych, które niekoniecznie muszą być prawdziwe.

Obecnie występuje bardzo duża korelacja pomiędzy ceną ropy, a zachowaniem się rynków akcji. Gdy ropa spadała, na tych rynkach mieliśmy spadki. Gdy ropa zaczęła odbijać - rynki akcji też złapały oddech.

W międzyczasie cztery kraje ogłosiły, że zamrożą wydobycie, a to spowodowało wzrosty. Moim zdaniem najbardziej realna cena ropy to 40 dolarów za baryłkę.

Skoro wszędzie mamy takie rozchwianie, to który z rynków jest najspokojniejszy i najbardziej przewidywalny?

Zdecydowanie turecki. W zeszłym roku każdy najmniejszy zamach, wybuch, wydarzenie polityczne powodowało ostrą reakcję rynków. Od końca zeszłego roku jest o tyle spokojniej, że mimo kilku zamachów terrorystycznych w tym roku, rynek już tak bardzo na to nie reaguje. Od początku tego roku kontrakt na ISE 100 przyniósł ok. minimum 7 proc. zysku, a dodatkowo jest przecież korzyść związana z korzystnym kursem liry. Ciekawie jest też w krajach latynoamerykańskich prócz Brazylii. Oczywiście trzeba sobie zdać sprawę z tego, że ogólnoświatowa gospodarka zwalnia. Są jednak miejsca, rynki, które są już tak nisko, że już niżej nie może być.

A co z USA?

Stany Zjednoczone falują. Według cykli koniunkturalnych bliżej nam do recesji niż wzrostu. Wskaźniki wyprzedzające pokazywały w końcówce roku, by wychodzić z rynku amerykańskiego i iść w stronę Europy. Teraz jest odwrotnie. Nasze własne wskaźniki wyprzedzające pokazują, że gospodarka USA będzie szła w górę. W okresie najbliższych 6 miesięcy będzie zachowywała się lepiej niż gospodarka europejska.

Mamy jeszcze kwestię BREXIT…

Z tego powodu rynki finansowe są rozchwiane. Zarządzający, mówiąc kolokwialnie, mają „trzęsawkę” i naprawdę boją się co będzie. Jeśli Wielka Brytania wyjdzie z UE, to będzie to pogrom, duży impuls do wyprzedaży na rynku kapitałowym. Londyn jest dziś skupiskiem biznesów z różnych krajów. Już nawet wiele firm niemieckich nie prowadzi działalności w swoim kraju, a w Londynie. Londyńskie oddziały firm finansowych są tak silne, że trudno wyobrazić sobie konsekwencje. Będzie to katastrofa na rynkach finansowych. Trzeba pamiętać, że Wielka Brytania ma dużo korzyści z obecności w Unii. Choć finansowo „wyciąga” z niej mniej niż Polska, to jednak nie jest płatnikiem netto do kasy unijnej. Korzysta na Schengen, na wymianie pracowników, przepływie siły roboczej itp.

Na koniec porozmawiajmy jeszcze o Rosji.

Teraz jest tam tanio. Oczywiście nie bez znaczenia jest totalne uzależnienie rynków finansowych od Kremla. To nie jest zdrowy rynek. Jako inwestor nie jesteś w stanie przewidzieć, kto akurat jest w łasce, a kto w niełasce Kremla. Nawet firma o dobrych fundamentach, zyskowna może być nietrafioną inwestycją. Na tym rynku nie można rzetelnie ocenić sytuacji.