W przyszłym miesiącu rząd musi przyjąć Aktualizację Programu Konwergencji i wysłać ją do Brukseli. To dokument, w którym ma być zawarta prognoza deficytu i długu sektora finansów publicznych w najbliższych latach wraz z zapisem działań, które mają uwiarygadniać te prognozy. Resort finansów, który projektuje APK, chce zadeklarować w nim, że deficyt sektora finansów publicznych nie przekroczy 3 proc. PKB ani w tym roku, ani w kolejnych latach, co więcej, od 2018 r. ma być obniżany. Największy problem to nie to, co znajdzie się w dokumencie, ale to, czy Bruksela uwierzy, że prognozowane wartości faktycznie nie zostaną przekroczone.

– Komisję interesuje głównie nie to, co zostanie w dokumencie zapisane, ale czy pozycja polityczna ministra finansów jest na tyle silna, że to, co się tam znajdzie, zostanie wykonane przez rząd – mówi nam jedna z osób znająca szczegóły rozmów z Komisją Europejską.

Problem wiarygodności politycznej wziął się z dwóch powodów. Pierwszy to zapowiadane przez PiS duże wydatki publiczne. Rząd już zdecydował o wprowadzeniu programu 500 plus, ale do Sejmu trafiły też złożone przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o kwocie wolnej czy obniżeniu wieku emerytalnego. Do tego Kancelaria Prezydenta cały czas pracuje nad ustawą o pomocy dla kredytobiorców frankowych. W tym roku nie będzie problemu ze sfinansowaniem 500 plus, bo 17 mld zł, czyli koszt programu, ma pochodzić z wpłaty z zysku NBP i z opłat za pasma częstotliwości dla LTE. Natomiast wątpliwości mogą dotyczyć przyszłego roku. – Ale to, co się zbilansowało w tym roku, nie zbilansuje się w przyszłym, bo zabraknie jednorazowych wpływów. Według stanu na dziś, w budżecie na 2017 r. trzeba znaleźć 12 mld zł, by deficyt nie powiększył się w porównaniu z tym rokiem, a jest jeszcze pytanie, jakie nowe pozycje wydatkowe politycy będą chcieli wcisnąć – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Bo oprócz projektów ustaw mających realizować wyborcze obietnice ministrowie pracują nad różnymi projektami ustaw, które także będą miały skutki budżetowe.
Kolejny powód to problemy z uchwaleniem podatku handlowego, w wyniku których pojawiały się spekulacje o słabnącej pozycji ministra finansów. Niektóre media sugerowały nawet możliwość dymisji. Na razie skończyło się na dymisji wiceministra finansów Konrada Raczkowskiego, który wypowiadał się na temat możliwych upadłości w sektorze bankowym.

Prezentacja programu konwergencji nie będzie jednak tylko testem postrzegania przez Komisję Europejską politycznej siły Ministerstwa Finansów w polskim rządzie. Pod lupę zostaną wzięte również ekonomiczne założenia planu. Najmocniejszym argumentem, jakim będzie mogło posłużyć się MF, jest kondycja gospodarki. Cały czas Polska zachowuje przyzwoity wzrost. W IV kw. ub.r. przyspieszył on do 3,9 proc. PKB. Coraz lepsza sytuacja na rynku pracy napędza prywatną konsumpcję, która w ub.r. rosła w tempie 3,1 proc. co kwartał. W tym roku dostanie duży zastrzyk w postaci 17 mld zł z programu 500 plus, co powinno rozpędzić jej wzrost nawet do 5 proc. pod koniec roku. W efekcie powinien też przyspieszyć wzrost PKB. W tym roku może on wynieść ok. 3,8 proc., co pomoże w ograniczaniu deficytu finansów publicznych w relacji do produktu krajowego brutto. Rząd może przekonywać, że w kolejnych latach tempo wzrostu nie osłabnie, bo gospodarka dostanie kolejne porcje fiskalnego wsparcia (zwiększenie kwoty wolnej) oraz powinniśmy zobaczyć pierwsze efekty tzw. planu Morawieckiego.

Reklama

Komisja może jednak łatwo wypunktować słabe strony planu obniżana deficytu. Finansowanie obietnic z kampanii wyborczej jest mocno niepewne: opiera się na założeniu zwiększenia ściągalności podatków. Jeśli MF nie przedstawi w programie konwergencji konkretnych działań, KE może nie uwierzyć na słowo. Jak dotąd resort pochwalił się pomysłem reorganizacji administracji skarbowej i poprawy typowania do kontroli. Ale żadnego jeszcze nie wdrożył: projekt o Krajowej Administracji Podatkowej jest w konsultacjach, a specjalna spółka, która ma kupić system analityczny i zarządzać nim, jeszcze nie została powołana.

Samo podważenie planów obniżania deficytu to jeszcze za mało, by ponownie nałożyć na Polskę procedurę nadmiernego deficytu. Kraj objęty procedurą ryzykuje wstrzymanie unijnego finansowania, o ile KE uzna, że uporczywie nie spełnia unijnych wymogów poziomu deficytu i długu. Do tego potrzebne są jednak twarde dane, a te wskazują, że Polska jak dotąd wypełnia kryterium konwergencji (deficyt poniżej 3 proc. PKB) i z dużym prawdopodobieństwem będzie je wypełniać również w tym roku. Komisja może jednak wydać zalecenia dla polskiego rządu – tzw. rekomendacje. Oceniając ostatni program konwergencji, KE zalecała Polsce m.in. ograniczenie stosowania preferencyjnych stawek VAT czy rozpoczęcie procesu wprowadzania górników i rolników do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych. Gdyby uznała nowy program za niewiarygodny, takich zaleceń byłoby zapewne znacznie więcej.

>>> Czytaj też: Tak niskich lutowych wpływów do budżetu nie było od 2013 r.