Posłowie nie mieli wątpliwości, że prezydent powinien ratyfikować umowę o utworzeniu Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Sejm jednogłośnie, co ostatnio zdarza się rzadko, poparł włączenie się Polski do chińskiej alternatywy wobec MFW i Banku Światowego.

W AIIB Polska dostrzega podobieństwa do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju czy Europejskiego Banku Inwestycyjnego – mówiono podczas sejmowej debaty nad ratyfikacją umowy.

Polski wkład do skarbca

Znaleźliśmy się w gronie 57 państw współtworzących Bank, wnosząc udział w wysokości 831,8 mln dol. Przekłada się to na 0,83 proc. kapitału tej instytucji, sytuując nas na 21. miejscu pod tym względem i gwarantując niespełna 1 proc. głosów. W czystej gotówce polska wpłata wyniesie 166,4 mln dol. i zasili bankowy skarbiec w pięciu ratach wypłacanych do końca 2017 r. Pozostała część wkładu to kapitał płatny na żądanie. Resort finansów poinformował, że pieniądze na ten cel są zarezerwowane w budżecie.

Każdemu członkowi AIIB przysługuje miejsce w Radzie Gubernatorów. Z ramienia Polski będzie je zajmował minister finansów. Na czele azjatyckiego banku stanął Chińczyk Jin Liqun, Dodać tu warto, że w Chinach, gdy okazało się, że negocjacje w sprawie Banku odniosły sukces, Jin Liquana okrzyknięto bohaterem narodowym a ekonomiczne media typują go do tytułu „Człowieka Roku”. To pokazuje, jak ważne dla Chin było utworzenie AIIB. W ścisłym kierownictwie znalazło się także miejsce dla Europejczyków. Wiceprezesami zostali Brytyjczyk Daniel Alexander, bliski współpracownik premiera Davida Camerona, oraz niemiecki bankier Joachim von Amsberg, w przeszłości wiceszef Banku Światowego. Pozostałymi wiceprezesami zostali przedstawiciele Indii, Korei Płd. oraz Indonezji.

Reklama

Po cichu liczyliśmy, że jeden z 12 foteli w Radzie Dyrektorów, czyli organie wykonawczym banku, przypadnie Polakowi. O tym, że się tak nie stało, przesądziło ponoć nasze wahanie, czy przyłączyć się do chińskiej inicjatywy, widoczne zwłaszcza we wczesnych etapach tworzenia AIIB (Chiny ogłosiły ten pomysł dwa lata temu). Nasze przystąpienie zadeklarowaliśmy w marcu 2015 roku, co dla wyczulonych na takie niuanse Chińczyków miało, jak widać, znaczenie. Jak jednak zapewnił wiceminister finansów Leszek Skiba, „wynegocjowaliśmy, by przez dwa lata od 2022 r. takim dyrektorem był przedstawiciel Polski, a wcześniej został zastępcą dyrektora”.

>>> Czytaj też: Transformacja chińskiej gospodarki. Co się dzieje z Fabryką Świata?

Chińczycy z prawem weta

Do 25 grudnia 2015 r. umowę o utworzeniu AIIB ratyfikowało 17 państw, których łączna liczba udziałów przekroczyła 50 proc. To przypieczętowało formalne powstanie banku. Kraje, które złożyły wówczas dokumenty, to Austria, Australia, Holandia, Luksemburg, Niemcy, Norwegia, Wielka Brytania, Brunei, Gruzja, Jordania, Korea Płd., Birma, Mongolia, Nowa Zelandia, Pakistan, Singapur i Chiny. Po tej dacie dołączyły kolejne: Rosja, Malediwy, Dania, Finlandia, Indie, Indonezja, Izrael, Malta, Nepal, Laos, Tadżykistan, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pozostałe państwa mają czas na ratyfikację do końca 2016 roku. Choć do AIIB przystąpiły wszystkie największe państwa UE, to Polska zdecydowała się dołączyć do banku jako jedyny kraj z Europy Środkowej i Wschodniej.

Państwo Środka zagwarantowało AIIB około 30 mld dol. (26,05 proc. całkowitej kwoty) i obejmie 30,34 proc. udziałów. Następnymi największymi udziałowcami są Indie (7,5 proc.) oraz Rosja (5,9 proc.). Całkowity kapitał założycielski banku ma wynieść 100 mld dol. Z racji największego udziału Chiny będą posiadać prawo weta.

Wyjściowy kapitał banku to jednak niewiele, jeśli popatrzeć na plany, które zakładają, że do końca obecnej dekady w ramach programów finansowanych przez AIIB ma być zainwestowane 8 bln dol., głównie w infrastrukturę w Azji. Bardzo liczymy na to, że coś skapnie również polskim firmom.

Część większej rozgrywki

Choć Pekin zarzekał się, że tworząc AIIB przyświecały mu wyłącznie cele ekonomiczne oraz „nadanie impulsu dla wzrostu inwestycji strukturalnych na obszarze Azji i Pacyfiku” gwarantującego też innym udział w rosnącym rynku inwestycyjnym w tej części globu, to przekonanie do tego pomysłu światowych potęg, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja (do Banku nie przyłączyła się Japonia), traktowane jest jako prestiżowa porażka Stanów Zjednoczonych, które od początku zniechęcały swych sojuszników do wstąpienia do AIIB. Bezskutecznie, jak widać. Sukces chińskiej dyplomacji dowodzi też słabnącego zaufania do dolara oraz gotowości zaryzykowania relacji z USA w imię gospodarczych profitów.

Zachodni eksperci zgodnie zwracają uwagę, że stworzenie przez ChRL AIIB to duży krok w stronę umiędzynarodowienia juana i uczynienia z niego waluty światowej. Jest to również, dodajmy, chińska ucieczka do przodu w obliczu narastających problemów gospodarczych Państwa Środka i słabnięcia jego wzrostu. Amerykanom nie pozostało nic innego, jak w rewanżu nie zaprosić Chin do Partnerstwa Pacyficznego (Trans-Pacific Partnership – TPP).

Pierwsze pieniądze z AIIB popłyną jeszcze w tym roku – poinformował jego prezes w rozmowie z agencją Xinhua. Będą przeznaczone na projekty energetyczne, transportowe, telekomunikacyjne, logistyczne oraz ochronę środowiska.

Co możemy ugrać

Pytanie, na ile Polska wykorzysta możliwości rozwojowe, które otwiera przed nami AIIB, pozostaje otwarte. W kręgach gospodarczych mówiło się wcześniej, że nasze przystąpienie do AIIB powinno zależeć od kontraktów, jakie moglibyśmy otrzymać. Chińczycy na razie nie obiecali niczego. Liczymy zwłaszcza na poprawę naszego ujemnego od lat bilansu handlowego z Państwem Środka (sprzedajemy do Chin towary za około 2 mld euro, kupujemy za mniej więcej 19 mld euro). Zaangażowanie w AIIB ma ułatwić polskim firmom dostęp do procedur przetargowych wyłaniających wykonawców projektów infrastrukturalnych i pomóc w uzyskaniu z pierwszej ręki informacji o inwestycjach, które zamierza wspierać AIIB. Oczekujemy również ułatwień w wejściu naszych firm na chłonne rynki Azji.

Włączenie się Polski do AIIB to również inwestycja w przyszłość, bowiem fundusze europejskie kiedyś się wyczerpią, a hasłem dnia stała się w Polsce reindustrializacja. Nie bez znaczenia jest również fakt, że będąc w środku instytucji finansowej o światowym oddziaływaniu, będziemy mogli pośrednio wpływać na aktywność banku, wskazując projekty, na których nam zależy (choć trzeba pamiętać o niewielkiej sile polskiego głosu w AIIB i naszym potencjale).

>>> Czytaj też: Mit chińskiej klasy średniej: ile naprawdę zarabia i konsumuje?

Istotne są także udzielane przez AIIB gwarancje finansowe, które powinny się przełożyć na poprawę bezpieczeństwa działania polskich podmiotów na azjatyckich rynkach. AIIB oprócz Chin będzie operował również w azjatyckiej części byłego ZSRR (np. w Azerbejdżanie i Gruzji), gdzie polski biznes jest już obecny.

Szansę, jaką jest dla nas Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, powinniśmy też wykorzystać do opracowania całkowicie nowej strategii działania na rynkach wschodnich ze szczególnym uwzględnieniem chińskiego. Jeszcze niedawno bowiem nikt nie brał poważnie pod uwagę, że w krótkim czasie – i do tego od podstaw – pod auspicjami Chin wyrośnie zupełnie nowa instytucja finansowa o międzynarodowym znaczeniu. I że Polska do niej dołączy.

Plany AIIB ma ambitne. W Chinach o jego powstaniu jest głośno, bo sprawę potraktowano jako prestiżowy sukces w obliczu ostatnich plag – załamania na tamtejszej giełdzie, rosnącego długu wewnętrznego, ucieczki kapitału, topniejących rezerw walutowych i ogólnie mało optymistycznych danych makroekonomicznych.

Dziś jednak mówienie o rzeczywistej przeciwwadze dla MFW czy Banku Światowego jest zdecydowanie na wyrost. Pekin nie ukrywa, że jego plany są jak zwykle dalekosiężnie. Mówi się, że docelowo AIIB ma przekroczyć granice Azji i – kiedyś – wejść do Europy.

Autor: Adam Kaliski