W czwartek w Gdańsku mają rozpocząć się polsko-rosyjskie negocjacje dotyczące transportu drogowego. Od lutego przewóz towarów między Polską, a Federacją Rosyjską odbywa się na podstawie czasowo wynegocjowanego porozumienia, które wygasa 15 kwietnia.

Wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit przyznał we wtorek w Olsztynie, że rozmowy w sprawie uregulowania kwestii przewozu towarów między Polską, a Federacją Rosyjską nie zapowiadają się na łatwe, ponieważ strona rosyjska nie wprowadziła w życie wszystkich uzgodnień zawartych w lutym w tzw. porozumieniu moskiewskim.

"Porozumienie moskiewskie dawało nadzieję, że jeżeli zostanie wcielone w życie literalnie do prawa rosyjskiego, bo tak się umawialiśmy z rosyjskimi partnerami, to moglibyśmy przejść do rozmów o wielkości zezwoleń. Niestety, mamy do czynienia z sytuacją, w której część uzgodnień nie znalazła się w rozporządzeniu podpisanym przez ministra Sokołowa, część jest zmieniona, dodatkowo pojawiły się nowe wątki, czego nie możemy zaakceptować" - powiedział wiceminister Szmit i przyznał, że "choć jest optymistą co do rozmów", to nie wyklucza, że po 15 kwietnia ponownie może dość do sytuacji, w której transport towarowy między Polską, a Federacją Rosyjską zostanie wstrzymany, jak miało to miejsce na początku roku.

Szmit przyznał, że głównym problemem w rozmowach dotyczących transportu drogowego jest kwalifikacja przewozów "czyli to, czy przewóz jest z tzw. kraju trzeciego, czyli nie z Polski do Rosji a np. z Włoch czy Hiszpanii", bo w jego ocenie "stosunkowo łatwo jest rozmawiać o przepisach dotyczących tylko Polski i Rosji".

"Rosja chce jak najwięcej towaru kwalifikować jako 'kraje trzecie', a to maksymalnie ogranicza ilość zezwoleń do krajów trzecich.(…) Problem pojawia się przy klasyfikowaniu w ten sposób towaru z polskich fabryk, których właścicielami są zagraniczne koncerny, jak choćby żarówki produkowane w Pile przez Philipsa, czy opony Michelina z fabryki w Olsztynie" - argumentował Szmit i dodał, że w jego ocenie takie zapisy zmierzają do wyeliminowania z rynku przewozu polskich przewoźników.

Reklama

>>> Czytaj też: Rosja dojrzewa do buntu? Wśród Rosjan rośnie niezadowolenie

"Federacja Rosyjska domaga się jak największej ilości zezwoleń tranzytowych wiec można powiedzieć, że sami chcą wozić towar do siebie. Jednak Rosjanie nie są w stanie tego zrealizować, bo nie mają takiej możliwości jeśli chodzi o park maszynowy i jest wielu przedsiębiorców, którzy chcą, żeby towar do Rosji wozili przewoźnicy z Polski lub krajów Unii Europejskiej, bo im ufają. (…) FR reaguje na to nie rynkowo, nie podnosi jakości usług, a administracyjnie, chcąc ograniczyć dostęp do rosyjskiego rynku" - ocenił Szmit i dodał, że wszystkie przepisy, które dyskryminują polski transport, i transport, który pochodzi spoza FR, "powinny zostać z tych dokumentów usunięte".

"Po analizie rozporządzeń, które zostały wprowadzone w Federacji Rosyjskiej można jednoznacznie powiedzieć, że nawet gdybyśmy się wymienili jakąś znaczną liczbą zezwoleń, nawet ponad to, co do tej pory było, to i tak po kilku miesiącach polski transport byłby wyeliminowany z powodów administracyjnych, gdyż te uregulowania są głęboko dyskryminujące dla transportu z krajów trzecich" - wyjaśnił Szmit.

Polsko-rosyjskie rozmowy o przewozie towarów zaplanowano na najbliższy czwartek i piątek w Gdańsku. Szmit powiedział, że ma nadzieję, że Rosjanie na nie przyjadą, ale przyznał, że nie ma pewności, czy w ciągu dwóch dni wszelkie sporne kwestie zostaną uzgodnione. Nie wykluczył, że konieczne mogą być kolejne rozmowy.

W lutym przedstawiciele rządów Polski i Rosji zawarli czasowe porozumienie dotyczące zezwoleń na samochodowe przewozy towarowe, które wygasa 15 kwietnia. Na podstawie lutowych uzgodnień strona polska otrzymała 20 tys. zezwoleń – 10 tys. ogólnych i 10 tys. na przewozy z/do krajów trzecich, stronie rosyjskiej również przysługiwało 20 tys. zezwoleń – 19,5 tys. ogólnych i 500 na przewozy z/do krajów trzecich.

>>> Czytaj też: Rosja nie chce mieć już problemów transportowych z Polską