Nauczyciele demonstrujący przed gimnazjum Blanki Teleki w Budapeszcie utworzyli żywy łańcuch. Przywódca ruchu protestu i dyrektor placówki Istvan Pukli powiedział, że celem manifestacji było "pokazanie, że nie pozwolimy, by system publicznej edukacji zrujnował naszą szkołę".

W 2013 roku rząd odebrał gminom kompetencje w zakresie prowadzenia szkół i poddał je nadzorowi centralnej instytucji z siedzibą w Budapeszcie, która odtąd kontroluje wszystkie szkoły państwowe i decyduje o losie ok. 120 tys. nauczycieli. Konieczność tych zmian argumentowano m.in. potrzebą wychowywania uczniów w duchu chrześcijańsko-patriotycznym.

Krytycy wskazują, że nowe zasady doprowadziły do przeciążenia nauczycieli pracą, wydłużyły ich godziny pracy, odebrały im prawo do wybierania podręczników oraz zmusiły do korzystania z książek zawierających błędy.

Rząd Viktora Orbana zobowiązał się do decentralizacji administracji szkolnej i ograniczenia programu, ale chce, by protestujący nauczyciele przyłączyli się do oficjalnego gremium omawiającego reformy; protestujący uważają je za bezprawne.

Reklama

Organizatorzy środowych protestów przedstawiają je jako akt nieposłuszeństwa obywatelskiego, ponieważ nauczyciele i inni pracownicy sektora publicznego mają bardzo ograniczone możliwości strajku.

>>> Polecamy: Drastyczne cięcie VAT-u w stylu Orbana. Czy warto wspierać budownictwo tak jak Węgrzy?